czwartek, 31 stycznia 2013

Kabhi Khushi Kabhie Gham- po latach

Ciężko było przebrnąć przez te trzy godziny, oj ciężko... A przecież to ulubiony film i młody SRK... 
Każdy szanujący się fan indyjskich filmów wie o czym jest ta historia. Bogata rodzina, pałac zamiast domu, adoptowany syn- wielka miłość do rodziców. Przepych i kicz na każdym kroku zalewa widza. Niepotrzebne sceny i dialogi sprawiają, że film staje się jeszcze dłuższy i monotonny... 
Ale od początku... Pierwsze co rzuciło mi się w oczy i przy tym bardzo zraziło był ogromny dom, w którym nikogo nie było prócz pary małżonków i dzieci... kto sprzątał taki wielki obiekt? Wszyscy tacy piękni i młodzi, nawet stary pan domu wyglądał jak po botoksie... Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, bądź mi to po prostu nie przeszkadzało. Rohan- najmłodszy syn wyrósł na muskularnego, przystojnego młodzieńca, oczywiście najlepszego we wszystkim czego się dotknął... Dawniej wzruszał mnie widok jego załzawionych oczu, dziś raczej denerwował... Starszy syn - Rahul porzucił rodzinny dom i wyjechał z ukochaną za granicę, oczywiście wcale się nie postrzał przez te 10 lat... Śmieszna wydała mi się scena, w której ojciec wyrzuca Rahula z domu, mówi to tak cicho a mimo iż ten drugi stoi na drugim końcu wielkiego pokoju wszystko słyszy i zalewa się łzami... Potem podchodzi do ojca, a ten się nawet nie odwraca... słychać grzmoty za oknem, wieje wszechobecny wiatr...
Matka oczywiście posłuszna swemu mężowi, prawie równemu bogom, nie może pogodzić się z utratą ukochanego syna, ich stosunki ulegają pogorszeniu a w końcowych minutach filmu żona przeciwstawia się mężowi. Trzeba przyznać, że to jedna z niewielu rzeczy jaka przypadła mi do gustu, to właśnie sposób w jaki przedstawione zostały role występujące w rodzinie i miejsce każdego jej członka. Ojciec najważniejszy, zawsze ma ostatnie słowo. Tak jak pierwsza część filmu przeszła w miarę gładko, tak druga przyprawiła mnie o ból głowy. Czerwone ferrari Rohana, Pooja w swoich mini bluzkach z tymi wymalowanymi koleżankami bez mózgu i jej cudowna metamorfoza...zgroza...! Wszystko co do tej pory śmieszyło, dziś było nie do wytrzymania. Tandeta, tandeta, tandeta...
Oczywiście zostały pewne rzeczy niezmienne...jak np. wysiadający a raczej wyskakujący z helikoptera Rahul, jego rozwiane włosy gdy biegnie w stronę domu... cudowna i kolorowa Anjali tańcząca na ulicach dzielnicy chandni chowk ;) Taniec zakochanych wśród egipskich piramid, zaaranżowane wesele siostry, laddu sprzedawane na straganie przez sklepikarza plotkarza, narzekającego na swoją żonę. I oczywiście niezapomniane fantastyczne piosenki! A zwłaszcza ta: 

 

The Singhsons

środa, 30 stycznia 2013

Na reszcie! Kurbaan!

Ponad trzy lata czekałam, aby obejrzeć film w reżyserii Karana Johar'a "Kurbaan"! Miał swoją premierę 9 listopada 2009 roku, dokładnie tego samego dnia co druga część Sagi Zmierzch "Księżyc w Nowiu". Oczywiście były dostępne wersje tego filmu w sieci lecz tylko kinowe i z angielskimi napisami... No, ale opłaciło się! Wczoraj w zaciszu swojego pokoju razem z M. zobaczyłam co tam ten Karan znowu wymyślił... 

"Avantika (Kareena Kapoor) wychowała się w Stanach Zjednoczonych ale wróciła do Delhi gdy jej ojciec miał atak serca. Tutaj poznała profesora Uniwersytetu Delhi, Ehsaana Khana (Saif Ali Khan). Po ślubie Avantika wraca z mężem do Stanów. Młodzi znajdują dom w indyjskiej dzielnicy i nagle wszystko się zmienia". 

Zacznijmy od tego, że film ten już na starcie miał wysoką notę ze względu na wspaniałą muzykę oraz Kareenę, którą po prostu lubię oglądać na ekranie. Tym razem też mnie nie zawiodła, chociaż tak po prawdzie to nie miała zbyt dużo do zagrania (genialna scena, gdy ucieka do domu i zamyka się przerażona, a oni wybijają szybę w drzwiach- czemu ona nie uciekała tylko stała?) Nie wątpliwie dużym plusem jest sposób w jaki została opowiedziana historia ich małżeństwa, z początku myślałam że będzie to kolejny słodki romans, słodki domek i równie słodkie małe puchate bobo...ale nie! ;) Saif w roli tego złego przecudny! Oczywiście nie obeszło się bez mankamentów np. praca wykładowcy na uczelni podczas, gdy był ścigany listem gończym...ale przymknęłam na to oko i szłam dalej w historię coraz bardziej zaciekawiona. Dzielnica indyjska kryła w sobie tajemnice... żony uwięzione w domach przez swoich rządzących mężów, z pozoru szczęśliwe małżeństwa kryją w sobie strach i ból. W tym wszystkim pojawia się ułożona Avantika i jej przystojny, "idealny" mąż. Swoją drogą, która kobieta nie chciała by mieć takiej sypialni jaką oni mieli? Akcja toczyła się szybko i bez zbędnych dialogów, postacie drugoplanowe a zwłaszcza pan Oberoi ze swoim bólem w oczach, genialne! No, może zbyt oczywiste stało się, że zemsta będzie słodka...  Film trzymał w napięciu, ciekawy i dobrze zagrany, prócz małych niedociągnięć, których można nie zauważyć ;) Główny bohater uchyla się od kul trzech policjantów pojawia się nagle pod samochodem i rozwala wszystkich! takie rzeczy to tylko w kinie indyjskim?! Nie powiedziałabym... Podsumowując: Nie zawiodłam się ani, ani ;) Moja ocena to 8\10. POLECAM! Warto obejrzeć chociażby po to aby popatrzeć sobie na plecy Saifa... i nie tylko plecy ;) 

środa, 2 stycznia 2013

Hindus a jednak chrześcijanin...

Dziś  po południu w sklepie:

K: Oooo... książka o Indiach...
M: No...:)
K: "Dziewczyna przeżywa piekło, gdy zakochuje się w młodym Hindusie, Amarze, który jest chrześcijaninem. Szerin ma tylko jedno marzenie: chce żyć z miłością swojego życia(...)".
M: Chrześcijanin, który jest hindusem...? Czy jedno drugiego nie wyklucza?
K: Właśnie... Ale czego można się spodziewać po Biedro*ce...?

Dotyczy książki " Zakazana miłość" Morgana Vereda.