sobota, 19 kwietnia 2014

Morderca z Goa


Długo zabierałam się do obejrzenia części drugiej, pewnie dlatego, że część pierwsza bardzo rozczarowuje. Jedynym godnym uwagi elementem w poprzedniej części jest piosenka kaho na kaho, która pojawia się zresztą na samym początku. Potem nie ma już co oglądać...Ale to już przeszłość! 

Murder 2 tylko z tytułu nawiązuje do części 1 (no i może aktorem; Emraan Hashim), jednak na tym koniec. Działa to oczywiście jak najbardziej na korzyść filmu!
Poznajemy przystojnego (z założenia) byłego policjanta walczącego z przestępczym światem Goa. Pokłócony z Bogiem- motyw waśni  nie jest do końca jasny, zapewne nieoczekiwana śmierć matki. Przemierza ulice miasta i za grubą forsę spuszcza łomot rosyjskim gangsterom. 
Uwikłany w romans z top modelką, nie umie określić swoich uczuć, czuje się zagubiony i niechciany, nie widzi sensu w dalszym życiu. Wszystko się zmienia, gdy dostaje do rozwiązania pewną sprawę tajemniczych zniknięć dziewczyn na telefon. Zaczyna śledztwo na własną rękę- powstają tu pewne niejasności, ale pozostawiam to do oceny przyszłym widzom.
Sprawa  nabiera tempa, dziewczyny znikają jedna za drugą, podejrzany zostaje ujęty... Policjanci skorumpowani i przestraszeni wypuszczają go podobno z braku dowodów, chociaż jak dla mnie było ich aż nadto. Ginie kolejna dziewczyna... Więcej nie będę zdradzała, ponieważ warto obejrzeć film właśnie ze względu na postać graną przez Prashanta Narayanana. Film mile zaskakuje, jeśli ma się w pamięci niechlubną poprzedniczkę. Nie rozumiem jednak po co nawiązywać tytułem skoro obie części nie są ze sobą powiązane? Nie jest to może kino wybitne, ale ciekawe. Przy czym niektórym może wydać się wręcz makabryczne... I choć muzyka nie pozostawia po sobie śladu, a główny bohater ma fryzurę rodem z serialu "Policjanci z Miami", to warto poświęcić te 2 godziny do zagłębienia się w tę historię. Pokazane jest tam nocne życie indyjskich miast, korupcja, sutenerzy w pełnym blasku. I oczywiście malutki wątek miłosny... czyli dla każdego coś miłego ;) 
Moja ocena to mocne 5\10. 


piątek, 11 kwietnia 2014

Bollywood w Warszawie

Od dzisiaj aż do 28 kwietnia w Warszawie będą kręcone zdjęcia do nowego filmu z Salmanem Khanem! :) Sceny akcji, pościgi i romans w indyjskim stylu na tle europejskiego miasta. 

czwartek, 10 kwietnia 2014

Wiatrem Twego tchnienia, jak latawiec niesione me serce


Om Shanti Om w wersji dvd box dostałam od Sis na Gwiazdkę w czasach, kiedy SRK był najlepszy. Pudełko zawierało pełną wersję filmu + dodatki z planu filmowego. Plakat z nagim torsem ShahRukha wisiał w moim pokoju ;) Od tamtego czasu minęły już ponad 4 lata, jak wiadomo wspomniany aktor nie przysparza już takich emocji a i plakat został dawno zdjęty. 
Wczoraj postanowiłam ponownie powrócić do świata Oma i Shanti. Nie spodziewałam się, że mimo bardzo dobrej znajomości filmu przyprawi mnie on o gęsią skórkę. Nie mówiąc o łzach, które pojawiały się co jakiś czas samoistnie... 
Jak wiadomo, przynajmniej niektórym film opowiada historię mężczyzny, który zakochuje się w popularnej i pięknej gwieździe kina lat 6o-siątych. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt że miłość Oma nie jest miłością platoniczną...przez pewien moment filmu istnieje malutka szansa na jego szczęście, zniweczona  niestety przez goryli czarnego charakteru. Oglądając te scenę można poczuć rozczarowanie, że mimo wszystko nie udało jej się uratować jak to zwykle powinno bywać w filmach Bollywood. Gdyby jednak tak się stało film straciłby sens...i tę niezwykłą magię, którą niewątpliwie posiada. Shanti pozostaje największą miłością Oma, na początku filmu widzimy jak przemawia do wielkiego plakatu, jak płacze dowiedziawszy się, że na zawsze jego marzenia zostały pogrzebane. 
Jednak nie wszystko stracone! Dostaje drugą szansę, życie zatacza koło i Om budzi się w wielkim okrągłym łóżku rodem z filmów Yasha Chopry. Charakter Oma się zmienia, gdy do głosu dochodzą wspomnienia z jego wcześniejszego życia, matka i Papu (cudowny, zawsze uwielbiany!) na nowo stają się częścią jego życia. Wszyscy wiemy co dzieje się później (zakładam, że film jest na tyle znany, że większość już go widziała). Fantastyczne piosenki, kolory i słodka zemsta. Nie sądziłam, że film poruszy mnie tak bardzo, a jednak okazało się, że SRK nie stracił nic ze swej magii i talentu - przynajmniej jako Om. Historia tej miłości jest tragiczna, ale daje nadzieję, że jeszcze wszystko może się odmienić, że nie zawsze musi być źle. Że każdy zasługuje na drugą szansę... Reinkarnacja jest czymś w co bez przeszkód mogłabym uwierzyć,  czymś w co wierze. 
M. powtarza, że we wcześniejszym życiu na pewno byłam hinduską... a jak będzie w przyszłym? To się okaże. 
W każdym razie, film niesamowity, ciepły i mądry - do obejrzenia nie tylko dla miłośników gatunku :) Polecam!