W Indiach odnotowano rekordowe upały sięgające nawet 48
stopni Celsjusza. Liczba śmiertelnych ofiar rośnie a zapasy wody maleją. Od
początku kwietnia susza zabiła ponad 300 osób. Fatalna sytuacja pogodowa
doprowadziła do masowych migracji ze wsi do miast w poszukiwaniu pracy. Rolnicy
są załamani, mają do wyboru zostać w domu i zmarnować plony, lub wyjść
ryzykując zawał i poparzenia.
„Rzeka Bhima wyschła. Jesteśmy przerażeni i nie mamy wody.
Musimy podróżować co najmniej trzy, cztery kilometry, żeby uzyskać trochę wody”.
Rząd utworzył spoty telewizyjne w, których apeluje o
pozostanie w domach, przebywania w cieniu i picia dużo wody. Tyle tylko, że
właśnie woda, a raczej jej brak jest problemem dla mieszkańców. W 250 tysiącach
wiosek jej brakuje. Rząd wysyła na miejsce cysterny. Brak wody niesie ze sobą
pożary i wszelkiego rodzaju zarazy. W rejonie Bengalu Zachodniego wprowadzony
został zakaz gotowania w ciągu dnia, palenia plonów i odbywania rytualnych
obrządków religijnych z użyciem ognia. Rząd podjął taką decyzję po tym, jak
niespodziewany, nieujarzmiony pożar zabił 79 osób. Za złamanie, któregoś z
nakazów grozi kara do roku więzienia.
Rząd przyjął program awaryjny obejmujący pozyskiwanie wody z
lodowców oraz budowę łączników między rzekami. Krytycy twierdzą jednak, że program
nie ma szans powodzenia z powodów niespójności ekologicznych, finansowych i
społecznych. Według władz zagrożenie jest na tyle duże, że nie ma innego
wyjścia.
Powstały specjalne obozy dla mieszkańców wsi, którzy musieli
uciekać przed suszą. Niedobór wody może zatrzymać szybko rozwijającą się
indyjską gospodarkę. Kraj ma największy na świecie odsetek ludzi pozbawionych
dostępu do czystej wody. Modele klimatyczne wskazują, że sytuacja może się
jeszcze pogorszyć a na pewno taka pogoda utrzyma się do końca czerwca- będą to
najgorętsze miesiące w roku.