" Lagaan" Aamira Khana nie jest typowym filmem bollywood mimo tego, że z happy endem. Inspiracją do jego stworzenia były komiksy o Asterix-ie.
" Akcja filmu toczy się pod koniec XIX wieku w Indiach pod panowaniem Brytyjczyków. Kapitan Russell (Paul Blackthorne) podwaja lagaan (podatek) w okolicy, która podlega jego władzy. Rolnicy z małej wioski postanawiają iść do niego z prośbą o zmianę zdania. Kapitan Russell ma jednak inny pomysł, proponuje, aby rolnicy rozegrali z angielskimi żołnierzami mecz krykieta. Jeśli wygrają, anuluje lagaan na trzy lata, ale jeśli przegrają, zapłacą go potrójnie. Propozycję w imieniu rolników przyjmuje jeden z nich, Bhuvan (Aamir Khan). Początkowo sceptycznie nastawieni do tego pomysłu, ludzie z wioski z czasem przyłączają się do Bhuvana. Jedną z pierwszych osób, które postanawiają go wesprzeć, jest zakochana w nim Gauri (Gracy Singh). Pomoc w nauce gry w krykieta oferuje siostra kapitana Russella – Elizabeth (Rachel Shelly), co bardzo nie podoba się jej bratu, dla którego ten mecz jest przede wszystkim sprawą honoru". - bollywood.pl
Podobał mi się film lecz niezmiernie denerwowała mnie Elizabeth. Cały jej wątek uważam za zbędny... i jeszcze ta piosenka o zakochaniu...no matko i milion córek...! Została Radhą...phi...naciągane do granic możliwości. Przecież tak naprawdę wcale go nie znała, myślę że mogła się zakochać w wyobrażeniu o nim jaki stworzyła sobie w głowie. Ta zazdrość i ból na twarzy kiedy w końcowych scenach widzi go w objęciach Gauri...
Aamir jak zawsze pokazał klasę. Być może historia prosta i przewidywalna ale to nie zmienia faktu, że można się wzruszyć. Mnie bardzo poruszyła scena przyjmowania do drużyny niedotykanego. I jego wyraz twarzy gdy usłyszał, że może zagrać. Nie do opisania. Hmmm...a wracając jeszcze do Elizabeth to może lepiej by było gdyby po prostu przyszła do wioski pomagać, może wątek miłosnego trójkąta nie byłby potrzebny.
Aamir jak zawsze pokazał klasę. Być może historia prosta i przewidywalna ale to nie zmienia faktu, że można się wzruszyć. Mnie bardzo poruszyła scena przyjmowania do drużyny niedotykanego. I jego wyraz twarzy gdy usłyszał, że może zagrać. Nie do opisania. Hmmm...a wracając jeszcze do Elizabeth to może lepiej by było gdyby po prostu przyszła do wioski pomagać, może wątek miłosnego trójkąta nie byłby potrzebny.
Rzuciła mi się w oczy a właściwie w uszy jedna piosenka bardzo znajoma. W lepszym wykonaniu niż wersja poprzednia. " Chale Chalo " była wykorzystana jeszcze w " Kal Ho Na Ho" przy zmienianiu profilu restauracji. Jednak wersja z " Lagaan" bardziej mi się podoba. Dla porównania umieszczam obie piosenki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz