Grupa emerytowanych
Anglików wyrusza w podróż do Indii, zachęcona obietnicą wakacji w
luksusowym hotelu. Gdy na miejscu okazuje się, że "luksusowy hotel" jest
rozpadającą się ruiną, emeryci postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce...
Postacie zabawne, inteligentne dialogi lecz... za mało Indii w Indiach! Akcja głównie rozgrywa się w jednym miejscu; hotelu, który straszy swoimi usterkami ;) Jak to w Indiach bywa.
Zabrakło mi atmosfery, kolorów i zapachów... Ekscytacji, zwiedzania... Bohaterowie wychodzili w prawdzie do świątyń, jeździli tuk tukiem ale nie było to zbyt wyeksponowane. A szkoda bo przecież tyle było do zobaczenia. Wszystko wydawało mi się takie oddalone od tych prawdziwych Indii, odseparowane i zamknięte w kilku konkretnych miejscach akcji. Widzowi nie dane było obejrzeć Indii.
Sam film jednak zasługuje na pozytywną opinie chociażby dlatego, że rolę matki hinduski zagrała fantastyczna Lillete Dubey ;) Znana z filmu " Gdyby jutra nie było". Starsza pani na wózku była cudowna! ;)
Moja ocena 6/10.
Bo to nie miał być film o Indiach, tylko o radości życia, spełnianiu marzeń na które nigdy nie jest za późno... Szkoda, że tego nie zauważyłaś...
OdpowiedzUsuńWitaj Madziu! :) znalazłam ustawiłam u siebie i będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuń