Nie sądziłam, że ten film obejrzany ponownie wywrze na mnie takie wrażenie. Długo nie mogłam dojść do siebie. Może dlatego, ze to nie jest tzw. typowy bollywood. Opowiada przecież historie Indii, ich walkę o niepodległość, wolność...Opowiada o bohaterze narodowym jakim był bez wątpienia Mangal Pandey.
Indie były pod panowaniem brytyjskim ( Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska), od 1614 roku rozpoczęła swą działalność w Chinach, potem dotarła do Indii i podpożądkowała je sobie całkowicie.
Od 1857 roku do 1859 trwało Powstanie sipajów( miejscowych). Byli oni werbowani do piechoty brytyjskiej ( oficerami byli wyłącznie brytyjczycy).
Bunt rozpoczął się z powodu instrukcji stosowania tłuszczu krowiego lub wieprzowego do konserwacji amunicji. Proces ten godził w uczucia religijne zarówno hindusów( w pierwszym przypadku) jak i Muzułmanów ( przypadek drugi). 29 marca żołnierz z bengalskiego pułku piechoty Mangal Pandey zabił pierwszego oficera angielskiego. Bunt objął ok. 80 tys. żołnierzy z północnych i środkowych Indii. Muzułmanie ogłosili świętą wojnę ( dżihad) co przyczyniło się do wzmocnienia powstania. Po roku udało się Brytyjczykom opanować powstanie, dzięki przybyłym posiłkom z metropolii. Zakończyli bunt krwawo, przywiązując ciała sipajów do luf armatnich...W 1857 roku Mangal został stracony. Jednak zapoczątkował on wielkie zmiany i walkę o niepodległość swojego kraju.
Bardzo wzrusza mnie ten film, szczególnie scena obrony indyjskich kobiet...oraz ta ostatnia... Jeżeli ktoś nie oglądał to mogę z czystym sumieniem polecić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz