środa, 7 lipca 2010
Wizyta w świątyni Kryszny.
Przekonałam się jak jest naprawdę. Przejechałam spory kawałek drogi aby na własne oczy zobaczyć niedzielne spotkanie w świątyni. To co zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na początku bałam się wejść...Pojawił się mężczyzna w białej szacie, zapraszał do uczestnictwa w spotkaniu. Poszłyśmy bo trzeba wam wiedzieć, że byłam tam z moją siostrą- Dżastiną. Sama nie wiem jak to powiedzieć, gdy tam weszłam poczułam się dziwnie spokojna i rozluźniona, rozglądałam się tylko i czekałam na bieg wydarzeń. Nie zawiodłam się...dużo można mówić na temat krysznowców. Że sekta, że naćpani, że nienormalni. Tak, po tym co zobaczyłam także uważam że tworzą sektę. Z bardzo dużą siłą przyciągania i przebicia. Podczas intonowania mantry doszłam do wniosku, że mogłabym tam zostać już zawsze...nagle wszystkie problemy znikają i liczy się to, że ludzie się jednoczą. Bo rzeczywiście się jednoczą, nie wiem czy to jest spowodowane kadzidłami których zapach mocno uderza w nozdrza czy też obecność samego Kryszny daje o sobie znać. Jedno jest pewne to działa...i nie uważam aby ich działanie w jakiś sposób było groźne. Do niczego nikogo nie zmuszają, jest pełna wolność. Uważam, że są pozytywnie zakręceni i naprawdę mogą pomóc komuś kto szuka swojej drogi w życiu. na pewno jeszcze tam wrócę tylko tym razem ubrana w sari ;)
Coś do posłuchania związanego z tematem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz