poniedziałek, 24 grudnia 2018
poniedziałek, 10 grudnia 2018
Twarz indyjskiego łucznictwa
Deepika Kumari urodziła się na poboczu drogi w jednym z najbiedniejszych stanów w Indiach-
Jharkand; we wsi Ratu. Dziewczynki nie mają tam łatwo, od małego uczone są
posłuszeństwa i uległości. Według miejscowych żadna dziewczyna nie powinna
uprawiać sportu, ponieważ ich miejsce jest w domu a nie na boisku. To domena
mężczyzn. Kobiety powinny zajmować się domem i wychowywać dzieci, bo przecież
do tego zostały stworzone. We wsi Ratu kobiety z reguły nie pracują, nie mają
właściwie żadnych perspektyw dlatego zazwyczaj przed ukończeniem 18 lat
wychodzą za mąż.
Deepika mieszkała z
rodzicami w rozpadającym się domu zrobionym z błota, który przy każdym deszczu
czy burzy nabierał wody. Bieda była tak dotkliwa, że bardzo często wszystkim
domownikom doskwierał głód. Ojciec Deepiki – kierowca rikszy bez wykształcenia
zarabiał niewiele, a matka pracująca w szpitalu we wsi dostawała wypłatę co dwa, trzy miesiące.
Dziewczyna nie chciała być ciężarem dla rodziców, dlatego gdy
tylko usłyszała o szkole łucznictwa Seraikella, gdzie oferowali bezpłatną naukę, odzież i jedzenie postanowiła spróbować. Z początku nawet nie lubiła
łucznictwa, odetchnęła z ulgą, że nie musi się martwić o zapewnienie
podstawowych potrzeb. Gdy skończyła 13 lat przeszła do Akademii Łucznictwa
Tata, gdzie pomału zaczęła rozwijać skrzydła pod okiem trenera Dharmendra
Tiwari. Akademia nauczyła ją wszystkiego, począwszy do prawidłowego trzymania
łyżki poprzez wielką miłość do łucznictwa. Po roku spędzonym w murach Akademii
Kumari została Mistrzynią Świata Kadetów, potem były Letnie Igrzyska
Olimpijskie w Londynie, gdzie zakwalifikowała się do drużyny kobiet zajmując
ósme miejsce. W 2010 roku zdobyła zloty medal w indywidualnym konkursie dla
kobiet Commonwealth 2010, otrzymała nagrodę Arjuna- drugą w Indiach najwyższą
nagrodę sportową przyznawaną przez prezydenta. W 2016 roku w dniu Republiki
Indii została jej przyznana nagroda cywilna Padma Shri, a w 2017 roku przyznana
przez Vogue nagroda Young Achievers.
Sama Deepika ma nadzieję, że to co robi stanie się inspiracją dla innych kobiet w walce o swoje pragnienia i marzenia w tym zdominowanym przez mężczyzn społeczeństwie, w którym zaledwie 1% populacji dziewcząt uczestniczy w zajęciach sportowych.
Sama Deepika ma nadzieję, że to co robi stanie się inspiracją dla innych kobiet w walce o swoje pragnienia i marzenia w tym zdominowanym przez mężczyzn społeczeństwie, w którym zaledwie 1% populacji dziewcząt uczestniczy w zajęciach sportowych.
Jej życie po tylu sukcesach uległo diametralnej zmianie, już
nie musi kraść kukurydzy, nawet jeśli taka smakuje najlepiej…
Źródło: Opracowanie własne na podstawie filmu "Panie przodem"
niedziela, 23 września 2018
Miłość do kwadratu
„ Love Per Square Foot ” w reżyserii Ananda Tiwari ‘ego to pełna humoru, ciepła opowieść o podążaniu za marzeniami.
Sanjay (Vicky
Kaushal) i Karina (Angira Dhar) to
młodzi ludzie pracujący w wielkiej korporacji bankowej. Oboje są uwikłani w
lekko skomplikowane relacje damsko- męskie i oboje mimo wieku nadal mieszkają z
rodzicami. Zarówno on jak i ona nie mają własnego kąta i przestrzeni dla
siebie, co staje się coraz bardziej dokuczliwe zważywszy na trudny charakter domowników. Los sprawia, że ich drogi krzyżują się na weselu znajomych z
pracy, od tamtej pory zaczyna kiełkować w nich myśl o własnym M. Najpierw
nieśmiała, powiedziana żartem propozycja złożenia wniosku mieszkaniowego, potem
oświadczyny w rikszy.
Stajemy się świadkiem rozkwitu nowego uczucia- zupełnie
nieplanowanego w ich jak najbardziej profesjonalnej umowie mieszkaniowej.
Oczywiście jak to bywa w tego typu filmach, coś musi pójść nie tak jak powinno.
Na horyzoncie pojawia się niesamowicie irytująca postać szefowej banku, która
traktuje swoich pracowników, a zwłaszcza młodego Sanjaya jak niewolników. Z
biegiem wydarzeń dowiadujemy się, że szefowa to kłamczucha i psychopatka a
chłopak…no cóż jest zbyt delikatny i za mało stanowczy. To staje się powodem do
rozwoju poważnych komplikacji w jego relacji z Kariną.
Film ogląda się przyjemnie. Historia się nie ciągnie, nie ma
przesadnie wydłużonych dialogów i wątków. Postacie są dobrze zagrane, a muzyka
wpada w ucho. Idealny na niedzielę.
Serdecznie polecam. Moja ocena to mocne
7/10.
wtorek, 26 czerwca 2018
Za wszelką cenę
Mary Kom urodziła się w wiosce Kangathei, w Manipur we
wschodnich Indiach. Pochodziła z ubogiej rodziny, jej rodzice byli rolnikami.
Prócz codziennych prac domowy Mary zwana przez rodziców Chungneijang chodziła
do szkoły, gdzie uczyła się lekkoatletyki. Choć ojciec Mary był w młodości
zapaśnikiem nie podzielał rosnącego entuzjazmu córki do boksu. Być może było to
spowodowane faktem, że oszpecona twarz Mary mogłaby zaprzepaścić jej szansę na
dobre małżeństwo. Jednak upór Mary zaowocował i w wieku 15 lat opuściła
rodzinne miasto, żeby pod okiem trenera K. Kosany Meitei profesjonalnie zająć
się boksem i rozpocząć naukę w akademii sportowej w stolicy stanu Imphal.
Trener Mejtei tak wspomina współpracę z Mary: „Jest oddaną,
bardzo pracowitą dziewczyną o silnej woli, która w mgnieniu oka pojęła podstawy
boksu”.
Ojciec Mary dowiedział się o sukcesach córki dopiero po
ukazaniu się w 2000 roku jej zdjęcia w lokalnej gazecie, od tamtej pory zaczął
wspierać córkę w jej drodze na szczyt. Jej miłość do boksu pokonała wszystko.
Nawet, gdy w końcu na horyzoncie pojawił się kandydat na męża Mary nie umiała i
nie chciała zrezygnować z walk. Przyszły mąż musiał bez szemrania zaakceptować pasję
żony. I tak się stało. Onler pokochał ją z całym inwentarzem. Po przerwie
spowodowanej bliźniaczą ciążą- Mary mogła powrócić do boksowania. A nie było
łatwo. Ludzie szybko zapomnieli, brakowało pieniędzy a przede wszystkim wiary w
siebie. Po rozpoczęciu ponownego szkolenia pod okiem profesjonalisty i przy
ogromnej pomocy rodziny i męża Mary znów osiągała sukcesy. Zdobyła srebrny
medal na Mistrzostwach Azji Kobiet w 2008 roku w Indiach oraz czwarty z kolei
złoty medal na Mistrzostwach Świata Kobiet w AIBA w Chinach, a następnie złoty
medal na Igrzyskach Azjatyckich w 2009 roku w Wietnamie. Startowała w kategorii
do 51 kg- w 2010 roku zdobyła złoty medal na Azjatyckich Mistrzostwach Boksu
Kobiet w Kazachstanie oraz na Mistrzostwach na Barbados. Kom nigdy nie brała
udziału w zawodowym boksie, wszystkie sukcesy były typowo amatorskie.
W 2015
roku Mary stała się tak popularna i finansowo niezależna, że zdołała
prześcignąć kilku zawodowych sportowców w Indiach pod względem zarobków. Mary wykorzystała swoją pozycję i stała się aktywistką na
rzecz praw zwierząt. Tak wypowiadała się na temat zaprzestania wykorzystywania
w cyrkach słoni: „Cyrki są to okrutne miejsca dla zwierząt, gdzie są bite i
torturowane, jestem matką więc wyobrażam sobie przez co przechodzą zwierzęta,
kiedy ich małe dzieci są im odbierane tylko po to, aby występować w cyrkach. To
smutne”.
W 2014 roku na ekrany indyjskich kin wszedł film
opowiadający o losach bokserki, gdzie Priyanka Chopra wcieliła się w Kom. Film
wyprodukowany został w hindi, chociaż językiem ojczystym Mary jest dialekt
chińsko-tybetański. Reżyserem filmu jest Omung Kumar, a sam film opowiada
historię życia Mary od najmłodszych lat poprzez małżeństwo i osiągnięcie
tytułów mistrzowskich.
Jab Harry met Sejal, czyli pozory mylą
W filmie w reżyserii Imitaz’a Alie’go twórcy między innymi „Kiedy
ją spotkałem” czy „RockStar” możemy zobaczyć ponownie duet Shah Rukh Khan i Anushka
Sharma Kohli.
Obraz osadzony został w krajach Europejskich, takich jak
Holandia, Praga czy Węgry. Wszystko okraszone jest mieszanką kolorów, modnych
ubrań i nie wiedzieć czemu mnóstwem pieniędzy.Tytułowy Harry zajmuje się zawodowo
oprowadzaniem turystów po różnych miastach Europy, między innymi po Amsterdamie.
– do domu (do Indii) nie może wrócić z przyczyn nie do końca jasnych. To
właśnie tam poznajemy jego i Sejal, dziewczynę która będzie towarzyszyła nam i
jemu do końca seansu. Sejal to młoda, początkującą prawniczka, lekko
zwariowana, trochę naiwna, a już na pewno zapominalska- zgubiony pierścionek
otrzymany od narzeczonego staje się pretekstem do odbycia nowej podróży.
Z początku oczywiście, jak to bywa w tego typu filmach
główni bohaterowie wcale za sobą nie przepadają. On zgrywa kobieciarza, a ona
ewidentnie ukrywa kompleksy pod płaszczykiem udanego związku. Jednak z biegiem
przejechanych kilometrów, obejrzanych zachodów słońca i wypitych kaw rodzi się
pomiędzy nimi uczucie. Uczucie które zaczyna napawać Harrego lękiem a Sejal
popycha do robienia rzeczy o, których wcześniej mogła tylko myśleć i to też
niekoniecznie. Różnego typu perypetię zbliżają ich do siebie i w końcu nie ma
odwrotu. Trzeba coś postanowić. I tu zaczynają się schody. Bo przecież Sejal
dała słowo, przecież to dziewczyna z dobrego domu, zna narzeczonego od tak
dawna… A Harry to wydawałoby się chłopak bez korzeni, pozbawiony jakichkolwiek głębszych
uczuć. Ale czy na pewno? „Jab Harry met Sejal” to łatwy i przyjemny film nie
wnoszący za dużo, może nawet trochę zbyt zachodni. Ale gdy zajrzeć głębiej i
się nieco nad nim zastanowić można dostrzec coś co z pozoru jest
niedostrzegalne. I pomimo lekko naciąganej fabuły i niepotrzebnych dialogów
wepchanych jakby na siłę to film zdecydowanie nie jest zły, choć z tego co
słyszałam w Indiach recenzję nie były zbyt pochlebne. Reprezentacyjny SRK i
równie śliczna Anushka nadają klimat w sam raz na lato. Serdecznie polecam. Moja
ocena to mocne 7/10.
niedziela, 22 kwietnia 2018
W drodze do wolności
Indie od niemalże 1600 roku były pod panowaniem Brytyjczyków.
Dopiero pod koniec II wojny światowej strona brytyjska zaprzestała walk i
zaczęła prowadzić dialog. Nie wszyscy jednak popierali pokojowe zamiary Nehru
oraz Gandhiego.
W lutym 1944 roku rozpoczęła ona działania wojenne przeciw Brytyjczykom w składzie Japońskiej armii na terenie Birmy. Hasłem przewodnim walki stało się „Marsz na Delhi” a tymczasową siedzibą Rządu Wolnych Indii został Rangun. W marcu indyjskie oddziały zaatakowały terytorium Północnych Indii, co było dla Brytyjczyków nie lada zaskoczeniem. Samobójczy oddział pod dowództwem płk. Shaukata Malika zdołał powstrzymać Brytyjskie linie obronne i przedrzeć się do miasta Moirang. Zajęte ziemie oddano pod panowanie Rządu Tymczasowego Wolnych Indii.
Rangoon w reżyserii Vishala Bhardwaj przenosi widza właśnie w czasy kresu II wojny światowej, do panowania Brytyjskiego, gdzie biały człowiek znaczył najwięcej. Poznajemy dziewczynę zgarniętą z ulicy, teraz słynną i zamożną aktorkę. Zakochaną oczywiście w swoim wybawcy, egoistycznym, zapatrzonym w sukces mężczyźnie, któremu własna kariera nie potoczyła się tak jak planował.
Bez reszty dałam się porwać tej opowieści miłosnej z historią w tle. Kupił mnie Saif Ali Khan grający zakochanego bez pamięci, jak i oczywiście mój ulubiony Shahid Kapoor, który w roli żołnierza i kochanka sprawdza się doskonale. Nie jest to film Bollywood, piosenki nie są tak istotne a i nie jest ich zbyt wiele. Jest to film, który daje do myślenia i pozostawia w widzu pewien niedosyt, złość i uczucie niesprawiedliwości. Nie oglądałam już dawno żadnego indyjskiego filmu z racji przejedzenia się Panem Khanem, ale nie żałuję że sięgnęłam w tę piękną niehandlową niedzielę po tę pozycję. Serdecznie polecam! I czekam na komentarze po seansach!
Na czele entuzjastów walki zbrojnej stanął Subhas Chandra
Bose, który nawoływał do pokonania wroga ich własną bronią. W czerwcu 1939 roku
utworzył on odrębną partię polityczną All India Forward Bloc, czyli Indyjska
Armia Narodowa.
W lutym 1944 roku rozpoczęła ona działania wojenne przeciw Brytyjczykom w składzie Japońskiej armii na terenie Birmy. Hasłem przewodnim walki stało się „Marsz na Delhi” a tymczasową siedzibą Rządu Wolnych Indii został Rangun. W marcu indyjskie oddziały zaatakowały terytorium Północnych Indii, co było dla Brytyjczyków nie lada zaskoczeniem. Samobójczy oddział pod dowództwem płk. Shaukata Malika zdołał powstrzymać Brytyjskie linie obronne i przedrzeć się do miasta Moirang. Zajęte ziemie oddano pod panowanie Rządu Tymczasowego Wolnych Indii.
Po zakończeniu wojny Brytyjski rząd wytoczył proces
schwytanym żołnierzom INA pod zarzutem zdrady. Procesy trzech wysokich oficerów
odbyły się w Czerwonym Forcie, a obrońcą ich nie był kto inny jak sam Nehru.
Rangoon w reżyserii Vishala Bhardwaj przenosi widza właśnie w czasy kresu II wojny światowej, do panowania Brytyjskiego, gdzie biały człowiek znaczył najwięcej. Poznajemy dziewczynę zgarniętą z ulicy, teraz słynną i zamożną aktorkę. Zakochaną oczywiście w swoim wybawcy, egoistycznym, zapatrzonym w sukces mężczyźnie, któremu własna kariera nie potoczyła się tak jak planował.
Dziewczyna bez wątpienia piękna, nie grzeszy inteligencją i
wierzy w każde wypowiedziane słowo swojego ukochanego, jest uległa i posłuszna.
Brytyjczycy chcą się zabawić, więc wysyłają ją w podróż do żołnierzy
przebywających w fortach. Jej ukochany
zostaje na miejscu uwikłany w podłą intrygę dziadka. A dziewczyna z początku
wściekła, przeżywa przy boku swojego ochroniarza Malika największą przygodę i
miłość życia. Po perypetiach i niebezpieczeństwach udaje jej się cało powrócić
do swojego dawnego życia. Tyle tylko, że nie jest ona już tą samą
dziewczyną. Nie jest małą, naiwną Julią słuchającą poleceń.
Malik rozbudził w niej uczucia o, których istnieniu nawet
nie podejrzewała i dostrzegł w niej coś więcej niż gwiazdkę hinduskiego kina.
Bez reszty dałam się porwać tej opowieści miłosnej z historią w tle. Kupił mnie Saif Ali Khan grający zakochanego bez pamięci, jak i oczywiście mój ulubiony Shahid Kapoor, który w roli żołnierza i kochanka sprawdza się doskonale. Nie jest to film Bollywood, piosenki nie są tak istotne a i nie jest ich zbyt wiele. Jest to film, który daje do myślenia i pozostawia w widzu pewien niedosyt, złość i uczucie niesprawiedliwości. Nie oglądałam już dawno żadnego indyjskiego filmu z racji przejedzenia się Panem Khanem, ale nie żałuję że sięgnęłam w tę piękną niehandlową niedzielę po tę pozycję. Serdecznie polecam! I czekam na komentarze po seansach!
Subskrybuj:
Posty (Atom)