Wczoraj TVP 2 wyemitowało " Oświadczyny po irlandzku". Film luźno nawiązuje swoją historią do dobrze mi znanego " Jab we met".
Amerykanka Anna (Amy
Adams) ma zamiar dotrzeć do Dublina, aby w "Leap Day" czyli 29 lutego
oświadczyć się swojemu chłopakowi. Zgodnie z irlandzką tradycją, jeśli
tego dnia kobiety oświadczą się swoim wybrańcom, muszą oni powiedzieć
'tak'. Niestety pogoda krzyżuje jej plany. Anna jest jednak
zdeterminowana, aby dotrzeć do swojego chłopaka z oświadczynami zanim
skończy się dzień, nawet mimo iż musi w tym celu przeprawić się przez
pół kraju, w czym pomaga jej poznany barman Declan (Matthew Goode).
To, że jest to historia zaczerpnięta z Bollywood mógł dostrzec tylko zawodowiec Wszyscy pamiętamy Kareenę w roli Geety ;) Zabawna i pomysłowa dziewczyna, dobrze radząca sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Zakochana chcę jak najszybciej zobaczyć swojego narzeczonego, który nawiasem mówiąc w obu wersjach jest strasznym gburem!
Anna jednak nie jest tak błyskotliwa i zabawna jak jej pierwowzór. Jej zachowanie przynajmniej na początku filmu może bardzo denerwować. Zachowuje się jak typowa bogata dziewczynka, nowojorska dziewczynka, która ma wszystko poukładane w głowie i zaplanowane najbliższe 50 lat życia. Dopiero gdy pojawia się przystojny Irlandczyk, dziewczynka staje się kobietą.
Declan bardzo przypominała mi Adity'e ;) Nie był wprawdzie nieprzyzwoicie bogaty ale uroku nie można mu odmówić... ;) Podobieństwa można było dostrzec w sumie niewielkie. Scena w motelu... jazda taksówką, która w rzeczywistości nią nie była... Dużo deszczu i kąpiel w jeziorze. Tylko w wydaniu męskiej Geety ;)
Jednak film był zabawny i inteligentny. Nie dłużył się a z pozoru banalna historia nabrała nowego blasku.
Oglądałam dawno temu i także mi się podobał. A skojarzenia z 'Jab We Met'nie miałam, tak więc szacun! Pozdrawiam serdecznie :D
OdpowiedzUsuń