piątek, 28 grudnia 2012
poniedziałek, 17 grudnia 2012
niedziela, 16 grudnia 2012
Bollywood - indyjski sen
Ojcem indyjskiej kinematografii był Dhundiraj Govind Phalke (1870-1944) zwany Dadasahab, twórca filmów niemych-pierwszego długo metrażowego filmu indyjskiego. Jego premiera miała miejsce 3 maja 1913 roku.
Nie umiał się odnaleźć w dobie dźwięku- odszedł zapomniany.
Bollywood to nazwa przemysłu filmowego utworzona w latach 70-siątych ze zbitki słów Hollywood i Bombaj.
W Indiach produkuje się najwięcej filmów na świecie. ok 800 rocznie, a Mumbai to największe miasto filmowe. Produkcję prowadzi się w większości stanów w językach regionalnych, w samym Mumbaiu kreci się ok. 150 filmów rocznie dla wyznawców hinduizmu w języku hindi. W Bollywood można się albo zakochać, albo go nienawidzić nie istnieje nic pomiędzy.
" Nie lubię realizmu. Realizm mam na ulicy. Film to powinno być coś, co pozwoli na kilka godzin z tej rzeczywistości uciec". - Kajol
Indusi oglądają głównie rodzime produkcje, jednym z filmów Hollywood, któremu udało się załapać do dziesiątki przebojów wszech czasów był Titanic.
" Tylko kino przynosi nam ulgę, to najważniejsza rzecz w kraju"- ShahRukh Khan
W Europie panuje powszechne przekonanie, że taki film to nic innego jak tandeta i banał ładnie opakowana. Zawsze szczęśliwe zakończenie, piosenki, przepych i miłość. Filmy te jednak mają jeden cel- doprowadzić do tego, aby widz zapomniał na te trzy godziny o ponurej rzeczywistości jaka panuje na ulicy. Nawet te najsłabsze produkcje są oglądane, gdyż można się dzięki nim oderwać, zapomnieć... To tak naprawdę jedyna forma rozrywki na,którą może sobie pozwolić nawet uboga rodzina.
Przeciętny europejczyk nie jest w stanie zrozumieć, że główny bohater zawsze wygrywa, nawet jeżeli zostanie zastrzelony to wstaje i ostatkiem sił naciera na napastnika... Operacja oczu zawsze się powiedzie... Jednak coraz częściej niestety widać w indyjskim kinie wpływ zachodu, co uważam wcale nie jest dobre. Filmy stają się krótsze a i piosenki nie są już takie jak kiedyś. Odstępuje się od erotyzmu pokazanego poprzez sceny w deszczu a zaczyna się kręcić sceny łóżkowe na wzór amerykańskich produkcji. A przecież to jest coś oryginalnego, niepowtarzalnego, coś co powinno się pielęgnować... Miłość w piosenkach, taniec w szwajcarskich górach, playback głównych bohaterów są wizytówką tego kina, jego największym skarbem. Szkoda by było o tym zapomnieć...
piątek, 14 grudnia 2012
Ravi Shankar (1920-2012)
Premier Indii Manmohan Singh powiedział o nim: Był naszym narodowym skarbem i światowym ambasadorem indyjskiej tradycji. Ravi Shankar - bo o nim mowa - odszedł 11 grudnia.
Ravi Shankar przyszedł na świat w artystycznej rodzinie a pierwsze kroki na scenie stawiał w tanecznej trupie, kierowanej przez swojego brata. Pod koniec lat 30. zajął się studiami nad tradycyjną muzyką Indii oraz grą na sitarze. Poza tym, że komponował, był też dyrektorem muzycznym rozgłośni All India.
Jego światowa kariera mogła się rozwinąć dzięki dwóm spotkaniom. Pierwsze - ze skrzypkiem Yehudi Manuhin'em, który w latach 50. występował w Indiach. Słynny muzyk trafił na domowy koncert Ravi'ego a rozmowy zaowocowały długoletnią współpracą i szeregiem wspólnych płyt. To spotkanie ośmieliło Shankara, by spróbować swych sił poza Indiami. Wizytował Europę i Stany Zjednoczone, podpisując kontrakty z tamtejszymi wytwórniami. I doszło wkrótce do kolejnego znaczącego spotkania. Shankar podczas przyjęcia w Los Angeles spotkał Georga'a Harrisona (The Beatles). Od tego momentu Ravi Shankar stał się gwiazdą popkultury. Żartował: Jeśli ktoś chce mówić, że to Harrison dał mi popularność, to jest w tym sporo prawdy. W 1967 roku muzyk wystąpił na hipisowskim festiwalu Monterey Pop Festival (dwa lata później na festiwalu Woodstock), a koncert ten stał się początkiem recepcji muzyki hinduskiej w zachodnich społeczeństwach. Shankar zamieszkał ostatecznie w Kalifornii, wykładał teorię muzyki hinduskiej i nagrywał z muzykami światowej sławy, stając się prekursorem world music. Był autorem muzyki do filmu Ghandhi. Koncertował niemal do końca życia.
[źródło]
tekst na podstawie: Robert Sankowski, Ravi Shankar nie żyje, Gazeta Wyborcza, 13-12-2012, nr 291, s. 12]
czwartek, 13 grudnia 2012
niedziela, 9 grudnia 2012
Zuchwalec zabiera swoją narzeczoną
Postanowiłam
wrócić do bardzo dawno nie oglądanego filmu z moim niegdyś ulubionym
duetem. Oglądałam ten film cztery lata temu, wtedy inaczej patrzyłam na
pewne rzeczy, a moja przygoda z indyjskim kinem dopiero się zaczynała.
Usiadłam więc z psem i włączyłam egzemplarz o ile dobrze pamiętam z
"Pani Domu" ;) Pies znudził się dość szybko, ja wytrwałam do końca.
Mogłoby się wydawać to nie łatwe, gdyż film trwa trzy godziny... jednak
nie odczułam zupełnie upływającego czasu. Historia przystojnego Raja - lekkoducha rozpieszczonego przez ojca oraz nieśmiałej i posłusznej
rodzinie Simran pochłonęła mnie bez reszty.
"Dilwale Dulhania Le Jayenge"- to wielki bollywoodzki przebój i klasyk, nieprzerwanie grany w indyjskich kinach od 1995 roku.
Raj i Simran to młodzi Indusi mieszkający w Londynie. Wspólny wyjazd do Europy staje się początkiem wielkiej przygody i nieodwracalnych zmian w życiu bohaterów. Miesiąc spędzony razem owocuje szaloną miłością. Simran mimo świadomości rychłego zamążpójścia zakochuje się w Raju, który ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu odwzajemnia uczucie. Jednak podróż po Europie kończy się i trzeba wracać do rzeczywistości. Dziewczyna posłusznie gra rolę dobrej córki, a uczucia swoje wyjawia tylko matce, która zaniepokojona przedstawia córce obraz indyjskiej kobiety wiecznie posłusznej mężowi czy ojcu, nie mającej prawa do szczęścia.
"Jesteśmy po to aby dawać szczęście mężczyznom i poświęcać własne, nigdy nie bywa odwrotnie".
Ojciec dowiaduje się o uczuciu córki i wywozi ją do Indii na aranżowany ślub. Raj w tym czasie wzdycha do ukochanej i postanawia zrobić wszystko aby mogli być razem ;) Przyjeżdża do Indii aby nie dopuścić do ślubu...
Za drugim podejściem zauważyłam pewne perełki tego filmu, które wcześniej umknęły mojej uwadze. Humor, dobra muzyka, opowieść ponadczasowa :) Poza tym dało się zauważyć mnóstwo zapożyczeń do innych filmów. W końcu klasyk to klasyk ;) Piosenka, którą śpiewała rodzina pana młodego przy ognisku wykorzystana była w filmie " Nigdy nie mów żegnaj", na samym początku w scenie ślubu." Chalte Chalte" też wzięło coś dla siebie :) Film w pełni zasługuje na uznanie za jeden z najlepszych hitów Bollywood ;) Moja ocena to 9\10
środa, 28 listopada 2012
Lalki w ogniu
Indira Gandhi uwielbiała jako dziecko swoją angielską lalkę. Jednak dorastająca pod wpływem nauk ojca Nehru oraz młodego początkującego prawnika musiała wybrać; miłość do lalki czy miłość do ojczyzny. Płonący stos ubrań przed rodzinnym domem, gdzie ogień pochłaniał angielskie jedwabie, garnitury, koszule, lustra weneckie, dywany itp. Indira spaliła lalkę na dachu swojego domu na znak solidarności z narodem.
Stąd wziął się tytuł książki Pauliny Wilk "Lalki w ogniu- opowieści z Indii". Trudno mi tak naprawdę ustosunkować się do tego co przeczytałam, ponieważ jak wiadomo nie miałam jeszcze okazji być w Indiach. Cała moja wiedza o tym kraju pochodzi z przeczytanej literatury, jak i obejrzanych filmów. Wielokrotnie tworząc swojego posta podpierałam się tekstem autorki. Jednak miałam wrażenie czytając, że widzi ona w Indiach tylko kraj problemów, biedy i smrodu... Z początku nawet mi to pasowało, mocne słowa kogoś kto był w centrum wydarzeń, jednak im dalej tym gorzej... Czytałam i czytałam i nie było w tym prawie niczego czego bym nie wiedziała, z tym wyjątkiem, że w przeciwieństwie do poprzednich publikacji ta wcale nie zachęcała do tego kraju. I nie mam tu na myśli opisanego ubóstwa, aranżowanych ślubów, palenia wdów czy miłości do Bollywood. Raczej tego, że autorka skupiła się w dużym stopniu ( jak dla mnie zbyt dużym) na negatywnych aspektach życia w Indiach. Być może tak właśnie miała wyglądać ta książka, lecz jeżeli chodzi o mnie to zdecydowanie zabrakło pozytywnej strony. A może to ja mam wyimaginowany obraz kraju tygrysów a książka przedstawia w surowy i momentami brutalny sposób prawdziwy obraz indyjskiej społeczności...? Dzięki "Lalką w ogniu" dowiedziałam się, że Kryszna miał łącznie szesnaście tysięcy żon i spłodził z nimi sto osiemdziesiąt tysięcy synów...ten to miał zdrowie ;)
Książkę mam dzięki uprzejmości i czujności didi!
wtorek, 27 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
Happy Diwali!
To święto światła - w sanskrycie pojęcie to oznacza dosłownie rząd świateł.
Pierwszy dzień nosi nazwę Dhanvantari Triodasi lub Dhanwantari Triodasi. Kobiety, aby zapewnić sobie pomyślność powinny właśnie tego dnia zakupić trochę srebra lub złota a jeśli nie mają środków to chociaż nowe naczynia. Hindusi aby ułatwić drogę do swoich domów bogini bogactwa i dobrobytu Lakshmi znaczą śladami z mąki ryżowej drogę.
Drugi nazywa się Narak Chaturdasi. Drugiego dnia przypada tak naprawdę wigilia Diwali. Według legendy tego dnia Kryszna zniszczył demona Narakasur i uwolnił świat od lęku i strachu. W niektórych regionach bierze się specjalną kąpiel - z dodatkiem olejków i pasty uptan - jeszcze przed wschodem słońca.
Dzień trzeci to faktyczne Diwali, gdzie poświęca się dary dla Matki Lakshmi. Czwarty dzień Diwiali to wyraz czci dla Kryszny, a konkretnie dziękczynienia za wzniesienie Góry Govardhan. Dzień piąty nosi nazwę Bhratri Dooj i jest dniem poświęconym siostrom.
W Diwali mogą uczestniczyć wszyscy - bez względu na wiek. Zapalane są lampy diyas, małe gliniane światełka czy coraz częściej kolorowe lampki elektryczne, dekorowane są również domy, a wszystko po to by przekonać bogów do zesłania szczęścia i pomyślności. Diwali jest bardzo zróżnicowanym świętem - sposoby świętowania zależą od regionu (np. w niektórych czci się bogów darując słodycze). Generalnie jednak dla Hindusów ciemność oznacza ignorancję, a światło jest metaforą wiedzy, oświecenia. Dlatego zapalenie lampy symbolizuje zniszczenie wszelkich niegodziwości - złości, zazdrości, chciwości itp. Diwali to dla współczesnych Hindusów bardzo ważny moment i okazja do wdzięczności za to, czym obdarzył ich los, zatrzymania się w codziennym pędzie, zastanowienia nad sobą, spędzenia czasu z bliskimi i przede wszystkim radości.
czwartek, 8 listopada 2012
piątek, 26 października 2012
Yash Chopra - Jab Tak Hai Jaan
środa, 24 października 2012
poniedziałek, 1 października 2012
To przeznaczenie
"MilengeMilenge" czyli indyjskie " Igraszki losu" ;) Ona spotyka jego w pięknych okolicznościach przyrody, po tym jak wróżka przepowiedziała jej Pana Właściwego. Zachwycona szybko oświadcza się lubemu w świetle księżyca, a luby... piję, pali i lubi grać na gitarze ;) gdzieś w tym wszystkim jest pamiętnik...przewodnik. I się zaczyna! ;) Film od oryginału nie różni się za bardzo, oczywiście Shahid jest przystojniejszy aniżeli Cusack i cała akcja jak to bywa w indyjskim kinie przeplatana jest piosenkami. Dobrymi piosenkami choć film trwa tylko...godzinę i czterdzieści minut ;) Zmniejszyli liczbę lat po której się spotykają z dziesięciu na trzy, poza tym większość się zgadza. Książka i 50 rupi z Gandhim (czerwone).:) Łatwy i przyjemny film z czarującym jak dla mnie panem Kapoor czy jak kto woli Kapur.
Scena w żeńskim akademiku ... różowe usta chłopców i zszokowana zakonnica ;) Zapraszam do oglądania, film dostępny na chomiku ;p
poniedziałek, 24 września 2012
The Best Exotic Marigold Hotel
Grupa emerytowanych
Anglików wyrusza w podróż do Indii, zachęcona obietnicą wakacji w
luksusowym hotelu. Gdy na miejscu okazuje się, że "luksusowy hotel" jest
rozpadającą się ruiną, emeryci postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce...
Postacie zabawne, inteligentne dialogi lecz... za mało Indii w Indiach! Akcja głównie rozgrywa się w jednym miejscu; hotelu, który straszy swoimi usterkami ;) Jak to w Indiach bywa.
Zabrakło mi atmosfery, kolorów i zapachów... Ekscytacji, zwiedzania... Bohaterowie wychodzili w prawdzie do świątyń, jeździli tuk tukiem ale nie było to zbyt wyeksponowane. A szkoda bo przecież tyle było do zobaczenia. Wszystko wydawało mi się takie oddalone od tych prawdziwych Indii, odseparowane i zamknięte w kilku konkretnych miejscach akcji. Widzowi nie dane było obejrzeć Indii.
Sam film jednak zasługuje na pozytywną opinie chociażby dlatego, że rolę matki hinduski zagrała fantastyczna Lillete Dubey ;) Znana z filmu " Gdyby jutra nie było". Starsza pani na wózku była cudowna! ;)
Moja ocena 6/10.
piątek, 31 sierpnia 2012
Mausam
" Mausam jest ponadczasową opowieścią o miłości w na tle konfliktu
politycznego, wojennego i religijnego między dumnym pendżabskim oficerem
Air Force Harrym (Shahid Kapoor) i uchodźce z Kaszmiru Aayat (Sonam
Kapoor), rozgrywająca się przez cztery sezony.
W pierwszym sezonie akcja rozgrywa się w małej wiosce w Pendżabie i zaczyna się od nieśmiałego młodzieńczego uczucia między Harry'm i Aayat . W drugim sezonie ich miłość rozwija się. Nabiera ona głębi podczas ich rozstania w trzecim sezonie. W ostatnim sezonie czwartym ich miłość wypełnia się, ale bez osobistych poświęceń dla poznania prawdziwej miłości.
Jest to klasyczna podróż, która przenosi nas w świat niezniszczalnych więzów miłości przez ruletkę przeznaczenia. To historia pełna namiętności w różnych odcieniach życia..."- Bollywood.pl
W pierwszym sezonie akcja rozgrywa się w małej wiosce w Pendżabie i zaczyna się od nieśmiałego młodzieńczego uczucia między Harry'm i Aayat . W drugim sezonie ich miłość rozwija się. Nabiera ona głębi podczas ich rozstania w trzecim sezonie. W ostatnim sezonie czwartym ich miłość wypełnia się, ale bez osobistych poświęceń dla poznania prawdziwej miłości.
Jest to klasyczna podróż, która przenosi nas w świat niezniszczalnych więzów miłości przez ruletkę przeznaczenia. To historia pełna namiętności w różnych odcieniach życia..."- Bollywood.pl
Z Shahidem spotkałam się już w filmie " Kiedy ją spotkałem" i wtedy całkowicie mnie zauroczył. Jego lekkość grania i radość płynąca z niej przywodzi na myśl kogoś, kto niegdyś też tak zachwycał... No, ale nie o tym chciałam pisać.
" Mausam" jest historią miłości prawdziwej i romantycznej. Wydał się nawet nieco banalny, ale przez to taki uroczy :) Wzruszająca historia życia młodych ludzi chcących odnaleźć się w trudnej rzeczywistości. Zdaję sobie sprawę, że film nie był idealny lecz mimo to wywarł na mnie szalenie pozytywne wrażenie i nie mam zamiaru pisać o jego minusach. Shahid w mundurze pilota wyglądał... dobrze ;) Muzyka rodem z Pendżabu ;) Całość tworzy wyjątkowy klimat.
Do filmu na pewno wrócę, szczerze polecam ;)
środa, 29 sierpnia 2012
Hitler w Indiach
Dwóch przedsiębiorczych Hindusów otworzyło, w mieście Ahmedabad na zachodzie Indii, sklep z odzieżą o nazwie Hitler. Rajesh Shah (na zdjęciu, przed sklepem) tłumaczy, że nazwę zaczerpnął od pseudonimu dziadka jego partnera biznesowego i dopiero ostatnio dowiedział się kim naprawdę była postać użyczająca swego nazwiska do nazwy sklepu.
- Szczerze, do momentu złożenia wniosku o wydanie znaku firmowego, jedyną wiedzę, jaką posiadaliśmy na temat Hitlera, było to, że był on człowiekiem o surowej naturze i nie miał nic wspólnego z niemieckim dyktatorem – mówił Shah, w wywiadzie dla The Times of India. Jak więc tłumaczyć swastykę w logo sklepu? Poza tym opinii właściciela nie potwierdzają lokalni Żydzi stwierdzając, że sklepikarz działał świadomie. Shah zgodził się na zmianę nazwy prowadzonego biznesu, ale tylko w przypadku, gdy koszty z tym związane zostaną pokryte przez organizacje żydowskie, protestujące przeciw nazwie, gdyż ani Shah, ani wspólnik co miał dziadka o pseudonimie Hitler, nie mają na zmianę nazwy i logo pieniędzy. Sądząc po rozgłosie jaki dotyczy tego sklepu, szybko uda mu się zarobić na nową nazwę. Byle tylko nie wpadło przedsiębiorczemu Hindusowi nazwanie go Stalin czy Mussolini.
Like a Virgin!
Poruszenie w mediach indyjskich wywołała reklama kremu...
przywracającego dziewictwo! Specyfik pod nazwą
18 Again reklamowany jest hasłem Będziesz ciasna jak dziewica. Krem
kosztujący ok. 44 dolary za tubkę ma odmładzać i zacieśniać pochwę, dzięki
takim składnikom jak wyciąg z aloesu, migdałów i owoców granatu. Rishi Bhatia -
właściciel firmy produkującej kosmetyk mówi: Nasz produkt sprawia, że kobiety
bardziej wierzą w siebie, zaś Annie Raja z Narodowej Federacji na rzecz Kobiet
w Indiach, twierdzi: - Taki krem to bzdura. Może powodować, że część kobiet
poczuje się gorsza, mniej warta. Takie produkty są szkodliwe, bo wzmacniają
tylko patriarchalny sposób myślenia: każdy mężczyzna ma prawo posiadać kobietę,
która straci dziewictwo podczas nocy poślubnej.
Mahinda Watsa, ginekolog odpowiadająca na listy czytelników
w pismach Mumbai Mirror i Bangalore Mirror, mówi: Dziewica jest wciąż w cenie i nie sądzę, żeby
to nastawienie zmieniło się w tym wieku. W sumie odpowiedziałam już na ponad 30
tys. listów, dobrze orientuję się więc, jakie ludzie mają problemy. Kobiety
często pytają, jak udawać w noc poślubną, że są dziewicami. Mężczyźni chcieliby
wiedzieć, jak zdobyć pewność, że ich żona z nikim wcześniej nie spała.
Bo chodzi rzecz jasna o kobiety, które mają za sobą seks
przedmałżeński. Ten produkt skierowany jest głównie do nich: do dziewczyn
zdesperowanych, że mąż podczas nocy poślubnej odkryje, że wcześniej już z kimś
spały. Z sondażu przeprowadzonego dla
magazynu India Today wynika, że tylko 19 proc. społeczeństwa akceptuje
seks przedmałżeński lub życie w niesformalizowanym związku. A coraz więcej
młodych Hindusek, zwłaszcza z dużych miast, ma partnerów przed ślubem, co
wynika ze zmian w ich życiu: coraz większej niezależności zawodowej i
finansowej.
Nisreen Nakhoda, lekarka udzielająca porad na temat seksu w
portalu medycznym mdhil.com jest sceptyczna co do kremu: Pochwa zaciska się
dzięki mięśniom, nie bardzo wyobrażam sobie, jak miałby tego dokonać krem. Ale
i tak kobiety rzucą się na ten krem. Zachowania zmieniają się szybciej,
przekonania wolniej. Kobiety pozostają same ze swoimi wątpliwościami
dotyczącymi życia seksualnego, bardzo rzadko która może liczyć na zrozumienie
ze strony chłopaka czy męża.
A oto reklama specyfiku:
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Długo oczekiwane - wreszcie obejrzane !
Wdowa powinna cierpieć do samej śmierci, żyć w pokorze i czystości. Wierna żona zachowująca czystość po śmierci męża, idzie do nieba. Niewierna odrodzi się w macicy szakala. - Prawo Manu
Mała dziewczynka zostaje wbrew swojej woli odseparowana od rodziny, od matki za którą bardzo tęskni i wciąż ma nadzieję, że ta po nią wróci. Trafia do domu wdów, z ogoloną głową wchodzi w nowy nieznany świat.
Nie pamięta swojego ślubu, nie pamięta pogrzebu męża... nie jest przygotowana do roli żony. Jest pozbawioną dzieciństwa dziewczynką, której rodzina się pozbyła. Jedna gęba mniej do wykarmienia... Po śmierci męża traci wszelkie prawa w domu, staje się niewidzialna, niechciana, zbędna.
Kobiety- wdowy są samotne i zgorzkniałe. Niektóre żyją tak już kilkanaście lat, nie zarabiają na życie w żaden sposób. Siedzą tylko na ulicach i proszą o datek. To starcza im na skromny posiłek. Wdowa nie może jeść smażonych rzeczy, więc kurczak czy laddu odpadają. Zamknięta we własnym świecie nie ma możliwości rozwoju, podporządkowana tradycji jest często narażona na nieprzyjemności. Zepchnięta na margines społeczny, pozbawiona prawa do szczęścia.
W filmie ukazane są historie różnych wdów, które nie miały okazji zaznać miłości. Jedna z nich, Kalyani sprzedaje swoje ciało za namową innej, starszej, wiodącej prym wdowy. W ten sposób każda może wieść skromne życie. Kosztem tej jednej... Wszystkie o tym wiedzą, żadna nic nie mówi. Pieniądze pochodzą od bogatych, znudzonych hindusów. Zwykle żonatych... Cały proceder ma miejsce pod osłoną nocy, żeby zachować pozory. Podobno nie ma nic lepszego niż młoda wdowa.
Spotkanie Narayana wszystko zmienia, zarówno w życiu Kalyani jak i w życiu Chuyi.
Film tak prawdziwy, że aż boli.
Drugi film nie był już tak dobry, choć tak samo wyczekiwany. " Rockstar" w roli tytułowej Ranbir Kapoor.
" Janardan
(Ranbir Kapoor) to zwyczajny chłopak, który ma wielkie marzenie- zostać
gwiazdą rocka jak Jim Morrison. Cel ten jednak wydaje się niemożliwy do
osiągnięcia, ponieważ nie potrafi on zdobyć przychylności publiczności. W
końcu zdaje sobie sprawę, że brakuje mu tego, co mają inni wielcy
muzycy - tragicznych przeżyć, bolesnego zawodu miłosnego. Jednak życie
Janardana to oaza spokoju, by to zmienić chłopak postanawia zalecać się
do pięknej Heer (Nargis Fakhri), licząc na to, że ta złamie mu
serce podobnie jak innym swoim adoratorom. "Rockstar" to droga
chłopaka, który zostawia za sobą Janardana, by stać się Jordanem, który
przemierza drogę od zwykłej naiwności do bólu, od niewinnej przyjaźni do
nieodwzajemnionej miłości, od kampusu w Delhi do międzynarodowych scen.
Ostatecznie osiąga to czego zawsze pragnął, ale po drodze niszczy
samego siebie".
I w zasadzie to wszystko... Film bardzo mnie rozczarował. Fabuła niby jakaś była... akcja też... Ale to wszytko takie oklepane, banalne. On kocha ją, ona jego - nie mogą ze sobą być. On z miłego chłopca w sweterku zmienia się w bestie z gitarą... Ona jakaś taka nijaka, jakby jej w ogóle nie było. Sceny koncertowe przydługie, muzyka niepowalająca. A ta piosenka na końcu, kiedy J.J bije policjantów i dziennikarzy...a potem daje wspaniały koncert. Tragedia! Ciągłe wizyty w więzieniu bardzo naciągane nawet jak na Indie. Bo co on niby zrobił w tej Pradze?? Wtargnął do domu z systemem alarmowym. ale czy od razu trzeba było go wtrącać do wiezienia? Afera za aferą, złamane serce i ogólna destrukcja... Scena finałowa miała wzruszać... no błagam! Ciąża jakby na siłę, żeby widz zmoczył oczy...
Jednak mimo wszystko Ranbir dobrze zagrał i zasłużył na Filmfare ;) Tylko ze względu na moją sympatię do niego daje 6.
Choć zdecydowanie wolę chłopca w sweterku niż rockstar z długimi włosami i okropną wojskową czapką.
piątek, 24 sierpnia 2012
MataHari
Polski zespół popowy Blue Cafe ostatnio " zabłysnął" nową piosenką. Piosenka jak piosenka, chciałoby się powiedzieć... melodia jakaś jest, tekst niby też...i oczywiście refren. Jakież było moje zdumienie, gdy zobaczyłam jak ruszają się tancerki podczas refrenu! Pomijam fakt, iż pani Dominika wyglądała jakby dopiero co skończyła pracę w nocnym klubie. Nie jestem nawet pewna czy ma świadomość skąd wywodzą się i co oznaczają gesty i ruchy jakie prezentuje na scenie.
HARI HARI SATU HARI
SINAR MATAHARI
HARI HARI HARI INDAH
HARI HARI INDAH
wtorek, 21 sierpnia 2012
Sharmistha Mukharjee, córka prezydenta Indii w Polsce!
Córka trzynastego prezydenta Republiki Indii - Sharmistha Mukharjee jest mistrzynią klasycznego hinduskiego tańca kathak. Jest to jeden z ośmiu najważniejszych stylów tańca hinduskiego, pochodzący z północnych części Indii. Sharmistha tańczy go od wielu lat, pod kierunkiem trzech mistrzów kathaku. Uważana jest za najwybitniejszą wykonawczynię tego tańca, który wywodzi się z wędrownych opowieści do których stopniowo dodawano gesty. W jej domu istniała silna tradycja tego tańca, przekazana przez matkę, również artystkę. Według Sharmisthy taniec ten łączy w sobie oddanie ciała i duszy, serca.
Słynie z doskonałego kontaktu z publicznością a ze swoimi występami była między innymi w Niemczech, Hiszpanii, Nepalu, Wenezuelii, Stanach Zjednoczonych. Wizyty zagraniczne są dla niej doskonałą okazją - jak twierdzi - na poszerzenie horyzontów i zaczerpnięcie wielu elementów z innych kultur do jej spektakli. Zainspirowała się między innymi Czterema porami roku Vivaldiego. Wspomaga dzięki temu swój taniec baletem. Mówi, że nawet tam, gdzie nie znają kultury indyjskiej, taniec ten - ze względu na swoją szczerość i przekaz - spotyka się z bardzo dobrym przyjęciem. Taniec kathak przekracza bariery, trafia do serc. W Polsce wystąpi dwukrotnie - w Warszawie i we Wrocławiu - ze spektaklem She - opowieść o starożytnych boginiach. Jest to opowieść o mocy kobiecego pierwiastka, inspirowana najstarszym eposem indyjskim. Jak twierdzi artystka - celem spektaklu jest przywrócenie żeńskim boginiom należnego im miejsca. Sharmistha występuje na scenie z pięcioma młodymi tancerzami, a pokaz trwa około siedemdziesięciu minut.
Sharmistha zapewnia, że chciałaby zajmować się głównie tańcem i nie chce mieć wiele wspólnego z polityką. Twierdzi też, że kariera polityczna jej ojca oraz droga artystyczna jej matki - która jest śpiewaczką, tancerką i malarką - nie kolidują ze sobą - Sharmistha dorastała z domu pełnym szacunku dla różnorodności.
Słynie z doskonałego kontaktu z publicznością a ze swoimi występami była między innymi w Niemczech, Hiszpanii, Nepalu, Wenezuelii, Stanach Zjednoczonych. Wizyty zagraniczne są dla niej doskonałą okazją - jak twierdzi - na poszerzenie horyzontów i zaczerpnięcie wielu elementów z innych kultur do jej spektakli. Zainspirowała się między innymi Czterema porami roku Vivaldiego. Wspomaga dzięki temu swój taniec baletem. Mówi, że nawet tam, gdzie nie znają kultury indyjskiej, taniec ten - ze względu na swoją szczerość i przekaz - spotyka się z bardzo dobrym przyjęciem. Taniec kathak przekracza bariery, trafia do serc. W Polsce wystąpi dwukrotnie - w Warszawie i we Wrocławiu - ze spektaklem She - opowieść o starożytnych boginiach. Jest to opowieść o mocy kobiecego pierwiastka, inspirowana najstarszym eposem indyjskim. Jak twierdzi artystka - celem spektaklu jest przywrócenie żeńskim boginiom należnego im miejsca. Sharmistha występuje na scenie z pięcioma młodymi tancerzami, a pokaz trwa około siedemdziesięciu minut.
Sharmistha zapewnia, że chciałaby zajmować się głównie tańcem i nie chce mieć wiele wspólnego z polityką. Twierdzi też, że kariera polityczna jej ojca oraz droga artystyczna jej matki - która jest śpiewaczką, tancerką i malarką - nie kolidują ze sobą - Sharmistha dorastała z domu pełnym szacunku dla różnorodności.
A oto próbka jej umiejętności:
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Irlandia podgląda Indie
Wczoraj TVP 2 wyemitowało " Oświadczyny po irlandzku". Film luźno nawiązuje swoją historią do dobrze mi znanego " Jab we met".
Amerykanka Anna (Amy
Adams) ma zamiar dotrzeć do Dublina, aby w "Leap Day" czyli 29 lutego
oświadczyć się swojemu chłopakowi. Zgodnie z irlandzką tradycją, jeśli
tego dnia kobiety oświadczą się swoim wybrańcom, muszą oni powiedzieć
'tak'. Niestety pogoda krzyżuje jej plany. Anna jest jednak
zdeterminowana, aby dotrzeć do swojego chłopaka z oświadczynami zanim
skończy się dzień, nawet mimo iż musi w tym celu przeprawić się przez
pół kraju, w czym pomaga jej poznany barman Declan (Matthew Goode).
To, że jest to historia zaczerpnięta z Bollywood mógł dostrzec tylko zawodowiec Wszyscy pamiętamy Kareenę w roli Geety ;) Zabawna i pomysłowa dziewczyna, dobrze radząca sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Zakochana chcę jak najszybciej zobaczyć swojego narzeczonego, który nawiasem mówiąc w obu wersjach jest strasznym gburem!
Anna jednak nie jest tak błyskotliwa i zabawna jak jej pierwowzór. Jej zachowanie przynajmniej na początku filmu może bardzo denerwować. Zachowuje się jak typowa bogata dziewczynka, nowojorska dziewczynka, która ma wszystko poukładane w głowie i zaplanowane najbliższe 50 lat życia. Dopiero gdy pojawia się przystojny Irlandczyk, dziewczynka staje się kobietą.
Declan bardzo przypominała mi Adity'e ;) Nie był wprawdzie nieprzyzwoicie bogaty ale uroku nie można mu odmówić... ;) Podobieństwa można było dostrzec w sumie niewielkie. Scena w motelu... jazda taksówką, która w rzeczywistości nią nie była... Dużo deszczu i kąpiel w jeziorze. Tylko w wydaniu męskiej Geety ;)
Jednak film był zabawny i inteligentny. Nie dłużył się a z pozoru banalna historia nabrała nowego blasku.
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Tygrysie Wzgórza
" Wzloty i upadki tworzą nasz los na tym świecie; serce zawsze jest ślepe, lecz prawdę widzi najlepiej" - przysłowie z Kodagu
Koniec XIX wieku, południowe Indie. Malownicze, pachnące kardamonem Kodagu. Powieść przenosi czytelnika w zupełnie inny świat... magiczny, odrealniony. Zielone wzgórza, festiwal Kaweri i tygrysy swobodnie biegające po dżungli. Dewi i Dewwana para najlepszych przyjaciół, beztrosko biegająca po polach ryżowych. Są nierozłączni... Wszyscy wokół przepowiadają im małżeństwo... Kiedy w końcu w sercu Dewwany budzi się uczucie do Dewi okazuję się iż dziewczyna zakochana jest w pogromcy tygrysa. Jako mała dziewczynka postanawia, że jej mężem zostanie tylko Maću- nikt inny. Namiętność jaka z biegiem lat w nich się budzi staje się tłem tragicznych wydarzeń, które na zawsze odmienią życie bohaterów sagi.
Powieść bardzo mnie poruszyła, opisy bujnej, egzotycznej przyrody zachwyciły a główni bohaterowie...
Dewi piękna, młoda zakochana dziewczyna, potem już kobieta. Przesiąknięta bólem i stratą tego co w życiu najważniejsze... Podarowana broszka z tygrysiego pazura, słoneczna plantacja kawy- to jej całe życie.
Dewwana do pewnego momentu był moim faworytem- trudne życie studenta odcisnęło na nim piętno. Ucieczka do zielonego Kodagu nie przyniosła otuchy...
Maću- pogromca tygrysa... Wyrzekł się swojej przysięgi, swojego boga w imię miłości do jednej kobiety... Żołnierz i ojciec...
Cudowne wzgórza - polecam ;)
niedziela, 5 sierpnia 2012
Opowieści Taji
Ludzie powiadają, że wiele, bardzo wiele lat temu, zanim wybudowano świątynię Kaweri, kiedy potężne leśne drzewa kuliły się jeszcze w uśpionych nasionach, wybuchła wielka wojna. Toczono ją o córkę króla, najpiękniejszą księżniczkę jaką kiedykolwiek widziano. Trwała wojna, jakiej nikt z nas nigdy nie zaznał. Gdy dobiegła końca nasi bohaterowie leżeli w bez ruchu na polu bitwy z oczami utkwionymi w niebo, a nasze królowe zniknęły w dymie. Powiadają, że ci nieliczni z pośród nas, którzy przeżyli, uciekli zostawiając za sobą skały i złote piaski splamione grabieżą i padliną. A gdy odeszli, rozległo się nieziemskie westchnienie niczym powiew zimnego wiatru. Przemierzyło całe pole bitwy i omiotło tlące się ruiny fortu, a niebo poszarzało od chmury dymu. Była to długa podróż, wzdłuż rzek, przez równiny i parujące dżungle, wiecznie ocienione płaczącymi chmurami, aż w końcu zatrzymali się zdumieni. przed ich oczami rozciągała się piękna kraina. Pełna połyskującej wody i cienistych wzgórz, płynąca owocami, mlekiem i miodem. stali zachwyceni i nagle ukazała im się dziewica. "Stójcie", powiedziała, a jej głos był jak szemranie strumyka. Oznajmiła, że ma na imię Kaweri i że opiekuje się tymi wzgórzami. Nikt nie przejdzie bez jej pozwolenia. Potem wysłuchała ich opowieści o straszliwej wojnie i przechyliła głowę a pukle jej włosów spłynęły niczym woda. "Możecie tu zostać - powiedziała - na tej niezrównanej ziemi, ale najpierw musicie mi coś obiecać. Co roku, kiedy ponownie wyłonię się na ten świat z góry Bhagamandala, musicie mnie powitać. Wrzućcie do moich wód kwiaty i kokosy, a w zamian na zawsze oddam wam tę ziemię. Będę płynęła przez wasze osady rzekami pełnymi słodkich ryb i tłustych czarnych krabów. Będę nawadniała wasze pola, wypełniając je strumykami i kałużami, które ugoszczą wdzięczne białoskrzydłe ptaki z waszej ojczyzny. Będę zbiegać z tych wzgórz tysiącem wodospadów i pilnować by w lasach zawsze roiło się od zwierzyny".
Nasi przodkowie obiecali pięknej dziewicy, że uczynią jak powiedziała. Uśmiechnęła się, a jej uśmiech był jak słońce świecące z głębi strumienia. "Bądźcie błogosławioną rasą - powiedziała. - Rasą podobną do perły, rasą dzielnych mężczyzn i honorowych kobiet. Niech na waszych polach zawsze dojrzewa ziarno, niech wasze kwiaty nieustanie kwitną". Spojrzała na nich. "Dlaczego jesteście tacy smutni?" i wtedy opowiedzieli jej o zmarłych, o tych wszystkich, których zostawili za sobą. Spojrzała na nich czule oczami które miały barwę ocienionej sadzawki w dżungli. Wskazała palcem niebo i między chmurami błysnął piorun. "Wasi wirowie będą żyć dalej. W niebie. W wieczornych mgłach. W cieniach za drzewami. Wasi przodkowie - pobłogosławiła - już zawszę będą się wami opiekować". Jej słowom towarzyszyło długie westchnienie przypominające powiew bryzy. Chmury nad głowami naszych przodków się rozstąpiły i w koronach drzew przemknęły cienie. Liście na drzewach zaszeleściły, choć nie było wiatru, a potem zaszeleściły jeszcze raz i zapadła cisza. Kiedy się odwrócili, dziewica zniknęła. Nasi przodkowie osiedli tutaj, w tej krainie połyskliwych wód i otwartego nieba. Ludzie mawiają, że czasami, kiedy rozstępują się chmury i deszcz spada niczym srebro, wirowie wychodzą z cieni by znowu zapuścić pośród nas korzenie.
sobota, 28 lipca 2012
środa, 27 czerwca 2012
wtorek, 26 czerwca 2012
Bogini Kaveri z Kodagu...
" Co roku, kiedy ustawały deszcze i złociły się pola, kiedy o zmroku na podwórzach połyskiwały robaczki świętojańskie, a powietrze przypominało aksamit, kiedy gwiazdy wisiały tak nisko, że było wyraźnie widać połyskującą na niebie konstelację siedmiu mędrców, Kaweri, Bogini Matka, dawczyni życia, święta rzeka Kodagu, odwiedzała staw w świątyni na szczycie góry Bhagamandala. Dokładnie w drugim tygodniu października, w porze skrupulatnie wyliczonej przez kapłanów na podstawie ruchu planet i kąta padania promieni słonecznych, wpadała do stawu z zadziwiającą punktualnością. " -
" Tygrysie Wzgórza"
Kaweri- rzeka w południowej Azji- Indie. Długość ok. 764 km, powierzchnia dorzecza 72,5 tys. km2. Źródła w Ghatach Zachodnich. Płynie przez wyżynę , Dekan, Ghaty Wschodnie, Wybrzeże Koromandelskie, uchodzi do Zatoki Bengalskiej (delta: 120 km szerokości, 10 300 km2 powierzchni).
Wykorzystywana do nawadniania i produkcji energii elektrycznej. czwartek, 21 czerwca 2012
piątek, 15 czerwca 2012
I like blue
Bywają dni kiedy nic się nie chcę... Dni leniwe, wypełnione indyjskimi piosenkami i colą ;)
W takie właśnie dni można wrócić do dawno nie oglądanych filmów. Filmów, które kiedyś coś znaczyły, były w jakiś przedziwny i znany tylko nam sposób wyjątkowe. Zdjęłam z półki Nigdy nie mów żegnaj... i po raz kolejny dałam się porwać miłosnej historii. Z początku denerwowały mnie przedłużające się sceny, które niewiele wnosiły do samego filmu. Zauważyłam, że to co kiedyś bawiło, dziś bardziej irytowało. Motyw " czarnej bestii" absolutnie zbędny! Można było wymyślić mniej skomplikowaną sytuację powodującą ich ponowne spotkanie.
Jednak nie zraziłam się i oglądałam dalej, choć już lekko znudzona... Arjun w dalszym ciągu cudowny, piosenki nie straciły na sile ;) Wszystko pozostało bez zmian nie licząc przedłużającego się początku. Przepiękny, młody ShahRukh oraz Rani... miło było patrzeć na nich na ekranie. Tworzyli idealne połączenie.
Nie zabrakło łez, wydawało by się w tak banalnych i znanych momentach... Scena na stacji, na ślubie czy w końcu kulminacyjna.
Zmieniły się jednak odczuwane emocje, już nie patrzyło się na życie jakby miało zaraz przeminąć, jakby uciekało z pod nóg...
Teraz wszystko jest inaczej...
środa, 6 czerwca 2012
Trzech idiotów czyli czego to student nie wymyśli
Indie... Trzy historie młodych, ambitnych studentów mechaniki. Trzy różne domy i spojrzenie na świat, inne powody rozpoczęcia studiów.
" Dwaj
przyjaciele: Farhan (Madhavan) i Raju (Sharman Joshi) wyruszają w
poszukiwaniu zaginionego kolegi. W trakcie tej podróży przypomną sobie o
dawno zapomnianym zakładzie, wezmą udział w ślubie, który będą musieli
zepsuć i pogrzebie, który wymknie się spod kontroli. Podczas poszukiwań
rozpoczną również inną podróż: podróż w głąb własnych wspomnień o
nieokiełznanym wolnomyślicielu Rancho (Aamir Khan), który we własny,
wyjątkowy sposób odmienił ich życie. To wspomnienia o ich akademickim
życiu, które kręciło się wokół romansu
Rancho z energiczną Pią (Kareena Kapoor) i jego zmagań z
bezkompromisowym dziekanem Viru Sahastrabudhhe (Boman Irani). Jednak
pewnego dnia Rancho zniknął? Kim był? Gdzie i dlaczego odszedł?"
Raju - pochodzi z biednej rodziny, gdzie matka nie może sobie pozwolić na nowe sari. Siostra jest jak na razie starą panną ( a niedługo kończy trzydziestkę), ponieważ rodziny nie stać na kupno samochodu jako posagu. Ojciec sparaliżowany, były pracownik poczty. Wszystkie nadzieje pokładane są w nieśmiałym i bojaźliwym Raju... Który do końca nie jest przekonany, czy podoła wszystkim nałożonym na jego barki obowiązkom.
Faraha - jedynak z ogromną miłością obojga rodziców. Wola ojca i jego plan jest w tej rodzinie najważniejszy, to on zdecydował, że chłopak będzie studiował mechanikę choć on sam pasjonuję się fotografią... Wola ojca rzecz święta- sprzeciwić się nie wolno. Laptop już zakupiony potrzebny w nowej pracy, plany dalekosiężne związane z finansami. List zapomniany, nie wysłany. Marzenia o zostaniu fotografem ulatują coraz dalej.
Rancho - chłopak " luzak", który wprowadza nowy porządek do kampusu. Niczego nie uczy się na pamięć, nie znalazł się na studiach przypadkowo. Kocha mechanikę i wiąże z nią swoją przyszłość. Odmieni życie nie tylko dwóch panów opisanych powyżej...
Indyjscy studenci nie różnią się zbytnio od tych Europejskich. Owszem mają ładniejsze sale wykładowe, toalety... i korytarze... A po korytarzu idzie młody człowiek zmęczony i zestresowany. Przed nim egzaminy- w filmie 24 na semestr! Nie wolno mu zawieść oczekiwań rodziny, ojca... Często zapomina o tym co liczy się najbardziej, nie bezmyślne wkuwanie regułek ... Zrozumienie siebie i materiału. Wkuwanie zabija całą radość i chęć samego studiowania. ( ale chyba zboczyłam lekko z tematu) :)
Film " 3 idiotów" wyraźnie pokazuję co może się stać, gdy spełniamy w życiu tylko oczekiwania innych zapominając o sobie. Z założenia komedia i komedią była ;D Jednak na pewno nie głupią! Czas trwania prawie 3 godziny ;) Czyli jesteśmy w domu. Aamir Khan jak zawsze przecudowny, humor i klasa!
Do obejrzenia z chłopakiem ( mój dał radę) Choć dla niego 10 lat to długo... ;)
All izz weel! ;)
wtorek, 22 maja 2012
Pracownik socjalny potrzebny od zaraz
Przy wejściu na Main Bazaar, długą aleję wypełnioną sklepami i hotelikami, sąsiadującą z dworcem kolejowym New Delhi, pojawiał się co rano kaleka zdeformowany tak potwornie, że trudno było określić jego wiek. Poczerniała, wykrzywiona bólem twarz mogła należeć do starca lub młodzieńca. Nie miał rąk ani nóg. Promienie z każdą godziną rozgrzewały asfalt, zmuszając go do makabrycznego tańca- przewracania się z boku na plecy i z powrotem, ratowania palonej gorącem skóry. Konwulsyjne poszukiwanie ulgi trwało do wieczora. Leżące obok srebrne monety lśniły w słońcu, dopełniając obrazu rozpaczy. Trzeba było zatrzymać wzrok, pokonać pierwszy szok, bezradność i odrazę, żeby dostrzec najgorsze: ten człowiek nie mógł sam zebrać rozsypanych rupii, nie dostawał się tu o własnych siłach. Ktoś go przyniósł i ktoś zabierze jego zarobek. Kaleka został wystawiony na ludzkie spojrzenia jak budząca trwogę i litość cyrkowa atrakcja- doznanie warte rupię lub dwie.
Wychudzona staruszka owinęła się sari - tak znoszonym i spranym, że wszystkie zdobiące je wzory zniknęły, została tylko zielonkawa lamówka. Kobieta składa pooraną dłoń w kubeczek, nachyla się nad pasażerami, przybliża wypaloną słońcem twarz. Głębokie i gęste zmarszczki szatkują zwiotczałą skórę, biegną wzdłuż zapadniętych z głodu policzków. Mówią o życiu pełnym trudu o pracy w polu, kilku porodach, chorobach, dzieciach, które odeszły, i mężu, który zmarł. Bezzębne usta zapadły się do wewnątrz, zmęczone powtarzaniem próśb. Rozchylają się lekko w błagalnym grymasie , zastygającym na granicy śmiechu i płaczu. Ruchliwe i czujne pozostają tylko oczy- lśnią niczym ogniki. One jedyne mają jeszcze siłę, mogą wybłagać ratunek. Staruszka nie śpiewa, jej jedynym tytułem do żebrania są starość i osamotnienie, które przyciskają ją do ziemi. Skulony kręgosłup dźwiga jakiś niewidzialny ciężar, sprawiając, że kobieta maleje. Życie uchodzi z niej stopniowo, cielesne rusztowanie zaczyna się walić. Kilka monet pomoże przetrwać do jutra.
" Lalki w ogniu"
Nie ma możliwości przeprowadzenia wywiadu środowiskowego czy podpisania kontraktu socjalnego. Nie znajdzie się zasobów klienta, nie popracuję nową super metodą TSR. Nie będzie uśmiechniętej pani w okienku z pieczątką- nie będzie zasiłku co miesiąc...
niedziela, 13 maja 2012
niedziela, 6 maja 2012
sobota, 5 maja 2012
Jedzie pociąg z daleka...
Kolej to duma Indii, majestatyczny widok wjeżdżających na dworzec wagonów. Każdego dnia na peronach tłoczą się ludzie. Ludzie, którzy podróżują zwykle w poszukiwaniu lepszego życia. Rzadziej z przyczyn turystycznych.
" Dziesiątki wysłużonych zwrotnic prowadzących do peronów, ramp przeładunkowych i bocznic wymuszają ostrożność, ale też finał podróży jest zawsze wydarzeniem zwycięskim, domaga się królewskiej gracji".
Lokomotywa zawsze na przedzie , za nią wagon bagażowy wypchany aż po sufit. Dalej trzy wagony najniższej klasy bez rezerwacji zwanej general wiozących ludzi ubogich i wytrwałych.
" Wsiedli pierwsi, z najmniejszymi tobołkami i największą nadzieją, pchani jakimś niezwykłym powodem, który im - niemającym prawie nic- kazał ruszyć tak daleko. Czekali na pociąg najdłużej, stojąc na peronie w równej linii, pilnowani przez znużonych policjantów wymachujących lathi - bambusowymi kijami o metalowych końcach".
Kiedy blokada drzwi zostaje wyłączona ruszają do walki, cisną się do środka nie zważając na kobiety, dzieci i starców.Miejsc zawsze brakuje a droga jest długa, kto pierwszy ten lepszy... Jeżeli ktoś nie zdoła zająć siedzenia będzie zmuszony jechać ściśnięty na podłodze. Nie zazna snu ani spokoju, nieustannie poszturchiwany przez przechodzących sprzedawców i podróżnych.
Dalej kuszetki drugiej klasy - czternaście wagonów sypialnych. Tu jadą wiejskie rodziny, które stać na jedną akuszerkę. Między wagonami kuszetek mieści się pociągowa kuchnia - nasz Wars, w której mężczyźni przygotowują posiłki rozdawane pasażerom podczas jazdy. " Za ostatnim sypialnym toczą się cztery wagony wiozące najbogatszych podróżnych, odseparowanych czarnymi szybami od duchoty o znojów indyjskiej prowincji. Okien nie da się otworzyć, nie można zajrzeć do środka, z zewnątrz także niewiele widać- bo czym są indyjskie pejzaże wypłukane z kolorów, wystudzone klimatyzowanym powietrzem. Odcięcie od pospólstwa ma lepiej sytuowanym gwarantować czystość i komfort w postaci smaczniejszych posiłków, poduszki, koca, firanki nad łóżkiem, a także nieco większej przestrzeni".
Lokomotywa łącznie ciągnie ponad dwadzieścia platform co zajmuje pół kilometra. Gdy pociąg staje wszystko dzieje się bardzo szybko. Znieruchomiali ludzie wyskakują na perony, oczywiście najszybciej rozbiegają się pasażerowie najtańszych klas. Ich podróż nie jest przygodą, jest koniecznością. Jednak zanim jeszcze ostatni pasażerowie wysiądą z pociągu do wagonów wskakują dworcowe dzieci.
" Małe, ciemne postaci pracują szybko i zręcznie. Przez korytarze i przejścia między wagonami przemykają ich łachmany - krótkie brudne nogawki, powyciągane koszulki, którymi wycierają podłogi, szczeliny i wnęki.Czarne stopy wskakują na siedzenie, zwinne ramiona podciągają ciało, ręka sięga po porzuconą na górnej leżance plastikową butelkę (...) Znaleziska lądują w wysłużonych plecionych workach, szybko pęczniejących. Umorusane głowy zaglądają jeszcze do pociągowych latryn i pod umywalki w korytarzach. Nie ma chwili do stracenia, bo okiennice w kolejnych wagonach zamykają się z hukiem".
Dworcowe dzieci wyskakują. Ich twarze są wykrzywione w bólu, wyniszczone i mroczne. W niczym nie przypominają twarzy beztroskiego dziecka. Nie znają dotyku dłoni matki, ciepła koca i miękkości poduszki. Ciągle w biegu, czujne, gotowe do obrony i ucieczki. Samotne i bezwzględne - każde pilnuje swojej zdobyczy.
" Podczas gdy czterech ośmiolatków ciągnie worki z ekspresu, dwójka młodszych chłopców maszeruje w przeciwną stronę. Idą objęci, przepychając się wesoło i wyrywając sobie z rąk małą torebkę. Na zmianę przykładają ją do nosa i ust. Wciągają klej wprawnie, nie pierwszy raz. Objuczonych bagażami pasażerów mijają z obojętnością- nie zadają im pytań, nie są ciekawi, skąd przyjechali ani gdzie się wybierają. Żyjące wśród pociągów dzieci są najwierniejszymi obywatelami dworcowego świata. Jako jedyne donikąd stąd nie odjadą".
Cytaty: " Lalki w ogniu" Paulina Wilk
wtorek, 24 kwietnia 2012
Indyjskie ploteczki
Didi obudziła mnie wczoraj wieczorem telefonem. Chodziło o zamordowaną piękność Bollywood. Informację znalazła na Pudelek.pl - nie wiem czy jest to wiarygodna strona nie mniej jednak umieszczam artykuł do wglądu.
niedziela, 15 kwietnia 2012
piątek, 6 kwietnia 2012
Poezja rodem z Indii - Rabindranath Tagore
" O ekstazie uścisków"
On
Cały wdzięk, jaki może dziewczyna posiadać,
W pełni pięciu zmysłami odczułem.
Leczy bóle zazwyczaj nie ten, co je zadał,
Ona jedna jest lekiem i bólem.
Czyż niebiosa potrafią umilić tak życie,
Jak objęcia tych rąk oliwkowych?
Biegnąc pali się ogniem, a gdy ją pochwycę,
Zbawczym chłodem uśmierza ból głowy.
W jej warkocze wplecione są kwiaty — płomienie,
Ciało hojnie radością obdarza.
Swym dotykiem wyzwala w mej piersi natchnienie,
Jak modlitwę u swego ołtarza.
Bo pieszczoty jej dają mi szczęścia tak wiele,
Jakbym był najbogatszy na ziemi,
Gdy powietrze nas nawet od siebie nie dzieli
I w uściskach nawzajem giniemy.
Czasem gniew, potem dąsy i znów przebaczenie
Na kolejnym kochanków spotkaniu...
Tak jak dotąd mój umysł piastował myślenie,
Tak się dziś doskonali w kochaniu.
********
" O tak, ja wiem"
O tak, ja wiem, że nie istnieje nic, o ty,
umiłowanie mojego serca — ponad twą miłość,
ponad to światło złote, tańczące śród liścienia, te
gnuśne po niebie żeglujące obłoki, ten powiew
przelotny, zostawiający chłód na mym czole.
Światłość poranna zalewa mi oczy — twojego
serca to zwiastun, wysłany, wysłany ku mnie. Oblicze
twoje nachyla się nad mojem, oczy twe patrzą w me
oczy a serce moje dotknęło się twych stóp.
Subskrybuj:
Posty (Atom)