środa, 30 grudnia 2009

King Khan


Moja przygoda z indyjskim kinem zaczęła się od filmu " Kabhi Khushi Kabhie Gham". Oglądałam nie do końca przekonana co do jego " wspaniałości". Usłyszałam tylko od koleżanki " Oglądaj, nie gadaj spodoba Ci się". Gdy na ekranie pojawił się Hrithik Roshan pomyślałam tylko " matko, jakie on ma oczy"... Wtedy zaczęłam śledzić losy zagubionych braci. A Roshan wydawał mi się taki piękny...aż do bólu. Jednak zachwyt nim nie trwał długo. Wraz z biegiem wydarzeń pojawiało się kilku nowych bohaterów w tym Rahul wyskakujący z helikoptera. Scena kiedy biegnie na spotkanie z matką a jego włosy powiewają na wietrze przesądziła o moim uwielbieniu dla tego aktora. Nie oderwałam oczu od ekranu ani na moment. Później dotarłam do innych filmów z jego udziałem i tak zaczęłam je kolekcjonować. Jako Aman w " Kal Ho Na Ho" urzekł mnie bardzo. Dawał szczęście swoją grą, sposobem poruszania się i mówienia. Filmy z jego udziałem to wielkie hity. Nie ma w tym nic dziwnego, bo kiedy on pojawia się na ekranie i wciela w daną postać nie można mu nie wierzyć. Kochają go całe Indie, Pakistan...a powoli cały świat. Wcześniej nie rozumiałam tego zachwytu tak dobrze jak teraz. Wydawał mi się tylko przystojnym, utalentowanym aktorem. Idealnym do odtwarzania ról amantów. Wszystko zmieniło się gdy przeczytałam książkę biograficzną " Król Bollywoodu Shah Rukh Khan". Zrozumiałam jego naturalność i dobroć, determinacje oraz pracowitość. Będąc młodym chłopakiem pochodzącym z małozamożnej rodziny postanowił zostać królem kina...i został. Jego idolem filmowym był nie kto inny jak Amitabh Bachchan. Teraz gra u jego boku w wielu produkcjach. Mimo wielkiego sukcesu pozostał zwykłym chłopakiem z New Delhi. Być może w tym tkwi właśnie sekret jego fenomenu?

Z pewnością zasługuje na miano " króla ".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz