poniedziałek, 26 grudnia 2011

Don 2- film dla dużych chłopców...

Premiera w Anglii już się odbyła. Nie było na niej SRK ... a wrażenia no cóż jeszcze nie widziałam ale tak naprawdę nie wiem czy chcę zobaczyć. Na forum Bollywood.pl znalazłam wczoraj piosenki promujące film. Co ja mogę powiedzieć? Jestem przerażona bo jeżeli film będzie taki jak piosenki to nie będzie na co patrzeć. Europejska premiera odbędzie się 11 lutego w Berlinie z wielką pompą, czarno to widzę...

Piosenka pierwsza; Priyanka i jej nogi na pierwszym planie. Czy tylko mnie się wydaję, że Szaruk jest już trochę za stary na takie klipy? Owszem przystojny jak zawsze ale po Wielkim Donie spodziewałam się czegoś więcej!




Piosenka druga; gadżeciarski Szaruk i tempa blondynka podająca wino.. Piękne samochody i kryminaliści nie stawiający zupełnie oporu. Do tego piosenka dziwnie znajoma! Straszne!!

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Indyjskie Boże Narodzenie


Święta Bożego Narodzenia w Indiach są różne jak różni są ludzie, stany czy miasta. Chrześcijanie stanowią tam zaledwie 3 % populacji. Jednak narodziny Chrystusa obchodzi się tam z równie wielką pompą co na zachodzie. Chrześcijanie w Indiach spotykają się na kolację wigilijną ( czasami ich dania nie różnią się zbytnio od codziennych indyjskich dań). Dekorują także drzewka mango, bananowca lub po prostu kupują sztuczny odpowiednik zielonej choinki. Święta Bożego Narodzenia są popularne również wśród wyznawców innych religii, którzy bardzo chętnie odwiedzają swoich chrześcijańskich przyjaciół ( być może wiąże się to z tym, że podczas trwania świąt wolne ma każdy niezależnie od wyznania). Zachowana jest tam tradycja śpiewania kolęd, chodzenia do kościoła na pasterkę, gdzie można zobaczyć typową szopkę.

Można zobaczyć jak do żłobka podchodzą kobiety w kolorowych zwiewnych sari a sama figura Matki Boskiej też często jest ubrana w sari, zgodnie z tradycją hinduską."


Na ulicy natomiast można spotkać Św. Mikołaja w czerwonym kubraczku ;) Podobnie jak w Polsce przygotowania do świąt zaczynają się na długo przed terminem. Zakupy, gotowanie potraw - regionalne ryby, dania z sera, warzyw i ryżu. Strojenie domów, kupowanie bombek choinkowych na ulicznych straganach a to wszystko w upale ;) Obserwuje się niestety dużą komercjalizację świąt między innymi pod wpływem telewizji. W New Delhi, Bombaju czy Bengalore wystawy domów handlowych przystrojone są ozdobami świątecznymi, słychać amerykańskie świąteczne piosenki... szał zakupów ogarnia konsumentów. Nie ważne jednak czy Św. Mikołaj ubrany jest w czerwony kożuch czy może tradycyjne indyjskie ubranie lub po prostu koszulę i klapki, ważne żeby przyniósł wymarzone prezenty. Indie to masala a atmosferę świąt tworzą ludzie. :)

niedziela, 18 grudnia 2011

Trudna droga do końca...


Niedawno zakupiłam w markecie " Salaam Namaste" cena była niewielka biorąc pod uwagę, że to oryginalne wydanie. Wieczorem zabrałam się do ponownego oglądania, cała w skowronkach bo mimo, iż znam już historię Nicka i Ambar to chętnie włożyłam płytę do odtwarzacza. No i się zaczęło...oglądam, oglądam i co widzę?? Cukierkowy świat, cały w różu i miłości....ale może od początku. Ostatni raz oglądałam go chyba z trzy lata temu i zupełnie inaczej zareagowałam. Te wszystkie kolory, barwy które drażnią oko podobały mi się. A teraz nie! No, dobrze pomijając barwy, skupmy się na treści. Otóż jakie to banalne! Ona piękna ( bo jakże by inaczej), utalentowana- przyszły chirurg pracujący w radiu aby zarobić na studia. Uciekła z domu w Indiach przed małżeństwem...On bogaty architekt z zamiłowania kucharz, przystojny z wydepilowaną klatą... Ich drogi spotykają się nagle i powstaje z tego " niezły bigos". Chyba się naprawdę starzeje, ponieważ kiedyś ten film miał dla mnie przesłanie, głębię i coś sobą reprezentował...teraz myślę iż jest to obraz przeznaczony dla nastolatek i dzieci z plecakami Hello Kitty... Drewniane aktorstwo, nic wspólnego z Indiami do tego te pieniądze rosnące chyba na drzewie. Saif Ali Khan wydawał mi się taki męski...teraz jest podstarzałym playboyem... z idealnie gładką klatką piersiową. Jednak są pewne aspekty filmu, które w dalszym ciągu mi się podobają. Muzyka i scena z maską ;D Ach i jeszcze " Sorry?" :) I pan krokodyl Dundee. Ale to wszystko...ech, słabo, naprawdę słabo. Jeżeli oczekujemy od filmu czegoś więcej niż ładnej buzi, kolorów i gadżetów, no i może jeszcze dość przewidywalnej historii z happy endem...to zdecydowanie nie powinniśmy oglądać " Salaam Namaste" To nie jest film, który wymaga zaangażowania... Ale na upartego można go obejrzeć z przyjaciółką przy popcornie, jeżeli ktoś jest amatorem gładkich torsów.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Szczęście znaczy szczur





Świątynia szczurów w wiosce Deshnok, północne Indie. Tuż przy granicy z Pakistanem. Cała historia rozpoczyna się w 1387 roku wraz z przyjściem na świat kobiety imieniem Karni Mata. Wywodziła się z szanowanej i wysoko postawionej kasty Charan słynącej z żołnierzy i poetów. Ludzie urodzeni w tej kaście są niezwykle dzielni w walce, gotowi oddać życie za prawdę, w którą wierzą. Karni Mata według ludzi była kolejnym wcieleniem wojowniczej bogini Durgi. Która sama była jedną z cielesnych form bogini Parvati. Durga została powołana do życia w bardzo konkretnym celu. Ludzie nie radzili sobie z pewnym złośliwym demonem, ponieważ demon ten imieniem Mahisza odradzał się w coraz to nowej i silniejszej postaci, a w miejsce jednej odrąbanej głowy wyrastały mu dwie nowe. Durga oczywiście staje na wysokości zadania i razem ze swoim lwem pokonuje demona.

" Koło życia w hinduizmie nie przestaje się obracać, tak więc wojowniczka Durga powraca na Ziemię w nowych wcieleniach, a jednym z nich była właśnie Karni Mata. Już za życia zbudowano jej kilka świątyń. Najsłynniejsza powstała jednak w momencie jej tajemniczego zniknięcia z domu".

To właśnie ta słynna świątynia jest świątynią szczurów. Ale skąd wzięły się w niej szczury? Są różne wersje: Pierwsza głosi, że zagniewana bogini za karę zamieniła całą rodzinę w szczury, dorzucając w swoim przekleństwie to, że od tej pory będą ze szczurów zmieniać się w ludzi by potem znów przybierać postać gryzoni. Zostaną więc na wieczność uwiezieni w kręgu reinkarnacji. Bez szansy na uwolnienie i osiągnięcie nirwany. Druga opowiada historię zmarłego syna jednego z przyjaciół Karni Maty.

" Wróżbitka zwróciła się o pomoc do boga śmierci Yamy, prosząc go o przywrócenie chłopca do życia. Yama odrzekł, że niestety jest już za późno, ponieważ chłopiec rozpoczął właśnie nowe życie pod postacią szczura. - W takim razie- zdecydowała Karni Mata- niech wszyscy ludzie z mojego rodu zmieniają się w szczury przed powrotem do ludzkiej postaci". 


Tak się stało co oznacza, że wszystkie szczury w świątyni są w rzeczywistości ludźmi. I właśnie dlatego są uważane za święte. Wchodzi się bez butów taki zwyczaj, że do miejsc świętych należy wchodzić tylko boso. Nagie stopy dotykają dziwnie wilgotnej posadzki... wszystkie te plamy zostawiają szczury. Są wszędzie, gdzieś około dziesięciu tysięcy. Dziesięć tysięcy szczurów zupełnie nie pilnowanych, biegający sobie swobodnie po najciemniejszych zakamarkach świątyni. I nie tylko, bo gdy wejdą na człowieka nie wolno ich trącać. Najlepiej poczekać aż same zejdą. Wokoło pełno mis z jedzeniem, trójząb będący symbolem boga Sziwy, zborze rozrzucone na podłodze. Ludzie przebywają do świątyni z najdalszych zakątków Indii, żeby złożyć dary. Podczas festiwalu Navratri trwającego przez dziewięć dni, zwykle przypadającym między wrześniem a listopadem, tysiące ludzi przychodzi tu do świątyni z pieszą pielgrzymką. Jeśli w tym potężnym tłumie zdarzy się wypadek i ktoś niechcący nadepnie na jednego ze świętych szczurów, musi w darze ofiarować szczura zrobionego ze szczerego złota. Natomiast jeśli spełni się życzenie pielgrzyma, który był w świątyni i prosił boginię Durgę o wsparcie w jakiejś ważnej dla siebie sprawie, musi tu wrócić i ugotować dwa wielkie garnki jedzenia, najlepiej ryżu ze słodkimi dodatkami. I rozdać je obecnym nieznajomym, wtedy opieka bogini będzie trwała dłużej. Spacerujący szczur po ciele człowieka przynosi dobre zdarzenia, to dobry znak i nie należy się ich bać. A jeżeli już zdarzy nam się zobaczyć białego szczura ( co jest niezwykle trudne bo jest w świątyni tylko jeden) to jest to wielki przywilej i radość. To znak, symbol, zapowiedź czegoś... Ten kto zobaczy białego szczura zostanie obdarzony wielkim bogactwem...bogactwem duszy...

piątek, 25 listopada 2011

Czy oni mają talent?

Indyjskie " Talent Show" nie zostało by wyemitowane w polskiej telewizji... tyle zakazów, nakazów, tradycji a tu proszę chłopcy i ich " talent" ...


niedziela, 20 listopada 2011

Indie bez Indii ...

Film " Jedz, módl się, kochaj" miał z założenia bardzo mi się podobać. Zmusiłam do jego oglądania mojego M, gdyż byłam święcie przekonana że to dobry film. Nie zraził mnie czas trwania bo przecież nie jedna bollywoodzka produkcja trwa dłużej. Oglądaliśmy więc popijając procenty. Teraz myślę, ze gdyby nie te procenty film okazał by się znacznie gorszy- o ile jeszcze bardziej może. A dlaczego o nim piszę skoro to nie film produkcji indyjskiej? Otóż główna bohaterka Liz rozstaje się z mężem i w ramach terapii po rozwodzie wyrusza w podróż po świecie. Trafia do Indii...i to był główny powód dla, którego chciałam ten film zobaczyć. Jednak najpierw spędza jakiś czas we Włoszech. Byłam zachwycona krajobrazem włoskich ulic i tym bardziej z niecierpliwością czekałam na część z Indii. Po ok godzinie filmu kiedy już lekko przysypiałam bo akcji żadnej... wreszcie wsiadła w taksówkę i... No właśnie i nic! Żadnych widoków, żadnych zabytków ( nawet Taj Mahal-u)...tylko ona w taksówce i chmara dzieci biegnąca wokoło. Czas spędzony w Indiach strasznie się dłużył, nic innego nie było pokazane prócz modlitwy i medytacji w jakiejś sekcie z Guru Geeta na czele. A przecież tyle jest do zobaczenia, do zjedzenia, poznania. Indie to nie tylko medytacje ale przede wszystkim wspaniałe budowle. Przeszło mi nawet przez głowę, że może ekipa filmowa wcale nie była w Indiach, gdyż jest to dla mnie nie zrozumiałe jak można w taki sposób pokazać kraj, który ma tyle do zaoferowania turyście. Wielkie rozczarowanie i kompletna pomyłka. Po Indiach trafia na Bali gdzie przychodzi miłość...i ten wypucowany goguś z hiszpańskim akcentem. Szkoda czasu na ten film, naprawdę. Lepiej obejrzeć np: " Przyczajony Tygrys ukryty Smok" ;D Wiem, wiem inna kultura ale jakże cudowny film! ;D

niedziela, 23 października 2011

Powrót do szkoły



Historia osadzona w szkolnych murach...mundurki, bogate dzieciaki i rodzice zawsze mający coś do roboty. Always Kabhi Kabhi miał mnie zachwycić...miał ale nie zachwycił. Dużo kolorów, tańca i śpiewu ale ...
Jak by to powiedział prof. Mizerek " obrzydliwie młodzi " ;D Dziewczęta ukryte pod tapetą makijażu, szczupłe i piękne bez żadnej nawet najmniejszej skazy cery. I tu nasuwa się pytanie, czy tak wyglądają nastolatki? Czy aby odwiecznym problemem ich nie jest trądzik? Hm...no, ale idziemy dalej w tej jakże estetycznej historii. Grupka przyjaciół spotyka się po szkole, rozmowy o niczym jakaś piosenka w tle lub na pierwszym planie. Miłość wpleciona w szybkie i modne życie- rodzice wiecznie pracujący, wiecznie nieobecni. Piętrzące się problemy, brak zrozumienia ze strony najbliższych i presja otoczenia. Presja aby spełnić nie zrealizowane ambicje swoich rodziców, aby ich nie zawieść. Własne marzenia i pragnienia gdzieś tam głęboko schowane przed światem, przed sobą.
Sztuka teatralna staje się pretekstem do walki o marzenia, okropnie uwspółcześniona wersja Romea i Julii... Wyznania miłosne wysyłane smse'm - znak naszych czasów.
Film nie jest zły, ma przesłanie można nawet wysnuć pewne wnioski. Że przyjaźń jest ważna, że miłość i własne zdanie ale ...ile można??! Miałam wrażenie że już coś podobnego oglądałam tyle że lekko starsze. Mam na myśli " Jestem przy Tobie" - tam wprawdzie był jeszcze żołnierz i misja do spełnienia ale reszta się zgadza. Przesłanie też podobne...I pewnie dlatego film mnie rozczarował. Nie był tym czego oczekiwałam po obejrzeniu zwiastunu . Choć miał w sobie odrobinę humoru i dystansu do pewnych rzeczy. Jednak o wszystkim tak naprawdę zadecydowała moim zdaniem koszmarna piosenka finałowa...o antenie... a potem jeszcze w napisach końcowych pokazał się ShahRukh Khan... w innej wersji tej strasznej piosenki. Nie mam nic więcej do dodania...trzeba obejrzeć aby wiedzieć o czym mówię. Także popcorn w dłoń i do dzieła ;D


czwartek, 22 września 2011

Ostatni dzień lata z mantrą

Moja didi siedzi w domu z anginą... Wiem z doświadczenia, że mantra jest dobra na wszystko. Owocnego słuchania ;) I powrotu do zdrowia.
Snatam Kaur - cudowny głos !




środa, 21 września 2011

wtorek, 20 września 2011

Wata cukrowa


"Angel" nie jest historią miłosną, lecz opowieścią o miłości. Abhay (Nilesh Sahay), spędza dwa lata w więzieniu po tym, jak nieumyślnie spowodował śmiertelny wypadek motocyklowy. Po odbyciu kary więzienia, spotyka Sonal (Maddalsa Sharma), niepełnosprawną córkę zmarłego i prosi ją o wybaczenie. Sonal początkowo jest oburzona zachowaniem Abhaya, jednak z czasem jej gniew łagodnieje i zaczyna iskrzyć między nimi. Chłopak chce odkupić swoją winę, pomagając Sonal w rehabilitacji. Wszystko układa się idealnie, do momentu, gdy do ich życia dojdzie do pewnego zamętu.- Bollywood.pl

Spodziewałam się po tym filmie czegoś więcej...jestem bardzo rozczarowana. Po obejrzeniu czułam ogromny niedosyt. Czas filmu jak na mój gust stanowczo za krótki, a piosenek zbyt dużo.Ma się wrażenie jakby były upchane bo z fabułą i historią jest gorzej więc trzeba czymś zapełnić film i zaciekawić widza...Zacznijmy jednak od początku; główny bohater, ach jakże denerwujący typek. Wychodzi z więzienia po dwóch latach odsiadki, nie zauważa że rodzina w " subtelny" sposób próbuje mu przekazać że nie jest mile widziany. Nie zauważa bo jak dla mnie ma coś z głową... Nie odpowiedzialny za swoje życie, lekkoduch który doświadcza cudownej przemiany za sprawą spotkania na swojej drodze niepełnosprawnej dziewczyny; nie kupuję tego! Spotykają się on nawet zaczyna chodzić do pracy, pomaga jej w rehabilitacji- bardzo ładnie ;D Mogłoby być coś z tej historii gdyby nie została tak okrojona, spłaszczona niczym naleśnik i to w dodatku niesmaczny. Po pierwsze za mało uwagi poświęcono dziewczynie, jej chorobie, rodzinie, ogólnie sytuacji. Widz ( a przynajmniej ja ) musi sobie dorabiać ideologię i historię choroby,ponieważ poza udarem mózgu nie wiadomo nic. Ale dobrze zdarza się, idźmy dalej...Dalej jeszcze gorzej. Muzyka nie zachwyca, bohaterowie drugoplanowi raczej irytujący: brat pantoflarz, szwagierka hydra, matka bez prawa do głosu.To od strony męskiej, po drugiej stronie chyba siostra z mężem, którzy osiągają niewątpliwe korzyści z posiadania niepełnosprawnej krewnej ( luksusowe mieszkanie). Postać Sonal bardzo mi się podobała, jej zaangażowanie w rodzący się związek a z drugiej strony ten strach przed codziennością, przed samotnością. Desperackie wołanie o zainteresowanie...Wiarygodni byli również policjanci bijący więźnia, niesamowicie wiarygodni. Źli funkcjonariusze jednocześnie stojący po stronie prawa... scena zabrania telefonu komórkowego mówi wszystko ;P Zakochany mężczyzna zrobi wszystko dla swojej kobiety, zostanie pobity metalową pałką;wstanie, będzie biegł ciemną ulicą po to aby złamać gałęzie przed jej oknem pozbawiając ją tym samym lęków...Zostanie niesłusznie oskarżony ale w celi ciągle będzie myślał o swojej ukochanej, w tle oczywiście ckliwa, cukierkowa piosenka, chwytająca z założenia widza za serce. Kobieta wylewająca morze łez... i cudowne, szczęśliwe zakończenie...Tak dobrze się zapowiadał, zwiastun obejrzałam z wypiekami na twarzy. Tylko zwiastun... Na uwagę zasługują policjanci ;D Jakoś się na nich skupiłam, może przez książkę Suketu, gdzie czytam o świecie przestępczym i metodach Bombajskiej policji. Tak...oni byli prawdziwi co do reszty; cukierkowe, różowe...taka wata...

sobota, 17 września 2011

Nawiedzony w 3D


Horror Bollywood… pierwszy jaki obejrzałam. Pierwszy i zapewne nie ostatni. W górach stoi dom skrywający straszną tajemnicę, w nocy słychać krzyki kobiety a służba ze strachu porzuciła pracę. Młody Rehan postanawia rozprawić się ze złym duchem jeszcze przed sprzedażą domu. Jednak nie jest to takie proste...
Nawiedzony dom należy bowiem do złego ducha profesora, który ponad 80 lat temu o mało nie dopuścił się haniebnego czynu. Zakochany w swojej uczennicy owładnięty pożądaniem, chciał za wszelką cenę ją posiąść. Dziewczyna jednak broni się przed oprawcą...Tak zaczyna się " Haunted"; pierwsza połowa trzyma w napięciu, muzyka tworzy nastrój grozy, z niepokojem czeka się na rozwój wypadków. Skrzypiące drzwi, które same się otwierają, spadające książki i wreszcie sam duch profesora...tak jest to część której raczej nie da się obejrzeć samemu. Profesjonalnie zrobione sceny i efekty specjalne, opętanie i pożądanie zmieszane ze sobą, tragiczna historia młodej dziewczyny... Parę razy podskoczyłam, zdecydowanie przydało się męskie ramię ;D Nie jest to cukierkowy film lecz taki który można obejrzeć z partnerem, przynajmniej tak myślałam dopóki nie zaczęła się druga część.
Posiada ona dobre sceny ale wpleciony wątek miłosny psuje cały efekt. Przeniesienie się w przeszłość głównego bohatera nie było dla mnie zdziwieniem ale sam romans...no matko i milion córek! Zupełnie nie potrzebny, wepchany jakby na siłę bo przecież nie może być indyjskiego filmu bez ckliwej piosenki?!! Wydawało mi się, że może... Sytuacja wydawało by się bez wyjścia, powielane schematy rodem z amerykańskich horrorów. Przyszedł mi na myśl
Egzorcysta oraz Ring. Do tego przewidywalne zakończenie...
Jednak mimo tych wszystkich mankamentów warto obejrzeć film ze względu na pierwszą część i fantastyczną muzykę.
Chociaż nie wiem czy jeszcze do niego wrócę ponieważ twarz profesora śniła mi się dwie noce ;P


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Ofiara dla Allacha


" Kiedy Allach mia wezwał Ibrahima, by złożył w ofierze swego syna, Ibrahim posłusznie zabrał go w góry. Zamknął oczy, uniósł miecz, a kiedy gotów był go opuścić, ujrzał kozła stojącego na miejscu syna. "

Święto Id -ul Adha, jedno z najważniejszych świąt Islamu. Święto,które uczy że powinniśmy umieć poświęcić dla Boga to co jest nam drogie. Zabijanie - składanie ofiar, ucztowanie potrwa kilka dni. Ludzie zbierają się na ulicach, przyprowadzają bydło. Niekiedy dopiero co kupione, nic dla nich nieznaczące a niekiedy bydło z własnego gospodarstwa. Hodowane od małego. Religia uczy, że każda rzecz na ziemi została stworzona przez Allacha dla przyjemności człowieka, jeśli więc zwierzęta nie są stworzone, aby je zabijać, to po co istnieją? Zwierzęta stworzone na użytek ludzki...


Na otwartą przestrzeń przyprowadza się bydło. Widzowie tłoczą się dokoła, są także dzieci czasami bardzo małe. One też muszą to zobaczyć...


" Byk zostaje obalony na ziemię, jego głowa odchylona w tył, nogi związane. Na chwilę posadzono na nim roczne dziecko, po czym znów je zabrano. (...) Odczytuję na głos siedem imion i odmawia modlitwę. Następnie jakiś mężczyzna, który nie jest zawodowym rzeźnikiem, przeciąga nóż po szyi zwierzęcia(...) Ciało zwierzęcia porusza się mimowolnie, szarpie łbem, podkurcza nogi".


Mięso będzie dygotać jeszcze w domu, podczas jego przyrządzania. Czasami ruchy mięśni trwają jeszcze ponad godzinę od zabicia. Zabijanie odbywa się tuż obok żywych jeszcze zwierząt. Jednak nie słychać żadnych dźwięków Żadnej reakcji, jakby pogodziły się z czekającym na nie losem.


" Jeden z byków pozwala położyć się na boku i leży tak, czekając z otwartymi oczyma na ostrze noża. Nawet nie próbuje się wyrwać, kiedy ostrze przesuwa się po jego gardle".

Ulica lepi się od krwi, wkoło boso biegają dzieci. Dźwigają świeżo obcięte głowy byków o otwartych oczach. Śmieciarze- specjalnie do tego przydzieleni zaczynają zbierać porzucone wnętrzności. Worki wypełnione łajnem, wielkie stosy, koty i psy ucztujące...

" Zwierzę przyprowadza się żywe - możesz zobaczyć, co jest przed i po, dowiedzieć się, z której dokładnie części wnętrza pochodzi dany kawałek mięsa. Widzisz jak usiłuję utrzymać się na nogach, kiedy jest obalane na ziemię, widzisz jego szeroko otwarte oczy, podczas gdy przygniatają je mężczyźni, widzisz histeryczne sapanie i drganie ciała po tym, jak opuściła je krew".

Jasnoczerwona kropla krwi wylądowała na błękicie koszuli i teraz tkwi tam, zastyga. Po jakimś czasie staje się czarna, niegroźna- po prostu kolejna czarna plamka. Świeże mięso podobno smakuje lepiej niż to zabite wiele miesięcy a nawet lat temu. Niż te przywiezione z odległych krajów. Wszyscy garną się do rozkrajania i zabijania to forma polowania... rozrywki podszytej wiarą. Mięso leży bezpośrednio na ulicy nawet wtedy gdy jest gorąco, nie ma zamrażarek. Niepotrzebne części ciała są odcinane od reszty i zostawiane tam gdzie zwierzę leżało, w rynsztoku. Mówi się że te zwierzęta mają szczęście, że są zabijane dla religii. Że są szczęśliwe...Jednak rzeź trwająca kilka dni zupełnie mija się z celem święta. Powinno poświęcać się w ofierze kozła. Hodowanego we własnym gospodarstwie Kozła, którego się kochało. Wtedy jest to prawdziwa ofiara, ponieważ żegnasz się z czymś dla siebie cennym. Bezmyślne zabijanie dla zasady, rozrywki jest po prostu okrucieństwem.

" (...) cała ta krew, którą dziś oglądasz... Allachowi to się nie podoba".


Zwierzę też czuję! Nie skazujmy go na śmierć...dla wątroby, serca czy zupy z bydlęcych kopyt... GO VEGAN

Cytaty: " Maximum City Bombaj" - S. Mehta


środa, 20 lipca 2011

The kill


" No one killed Jessica" najnowszy film z Rani Mukherjee jaki udało mi się obejrzeć. Daleki od idyllicznych, kolorowych produkcji Bollywood.

"
Film oparty na prawdziwej historii morderstwa modelki Jessiki Lal (Myra Karn) przez Manisha Bhardwaja (Mohammed Zeeshan Ayyub), jakie miało miejsce w Delhi w roku 1999. Jest to rekonstrukcja zdarzeń od momentu śmierci do 2006 roku, w której siostra zabitej, Sabrina Lal, ukazuje bezsilność jednostki wobec skorumpowanego systemu. Walczy wraz z rodziną o sprawiedliwość przeciwko władzy i wpływowym ludziom polityki, domagając się praw w sądzie. W sprawę włącza się znana dziennikarka Meera,która mobilizuje całe Indie chcąc udowodnić, że w demokracji to ludzie są potęgą i ich głos."

Historia jak wiele innych z pozoru nie zbyt interesująca...z pozoru. Klub, alkohol, broń i gniew. Morderstwo z błahego powodu, wręcz absurdalnego. Skorumpowane Delhi, władza i protekcja. Zwykły obywatel niewiele ma do powiedzenia w mieście, w którym rządzi pieniądz. Młoda dziewczyna przed, którą całe życie...złe miejsce, zły moment. Rodzina pogrążona z żałobie, siostra podejmująca nierówną walkę. Walkę trwającą zbyt długo. Utrata nadziei i godności, wiary w sprawiedliwość. Nie mogłam oglądać spokojnie jak świadkowie zastraszani przez wpływowych ojców zmieniali zeznania... " Wziąłem siedem milionów łapówki żeby go nie bić w osobnym pomieszczeniu"- mówi policjant pomagający ( przynajmniej na początku) Sabrinie. Włos się jeży na głowie, gdy słyszy się podobne rzeczy... Wszystko na nowo nabiera rozpędu gdy do akcji wkracza postać dziennikarki granej przez Rani. Moim zdaniem świetna rola suki :) Film nad wyraz prawdziwy, pokazujący niemoc panującą w Indiach i dziury w prawie, które przydałoby się jak najszybciej załatać. Polecam każdemu.

sobota, 16 lipca 2011

Wioski w mieście



" To popierdolone miasto. Ocean powinien je zalać, wtargnąć na te wyspy jedną ogromną falą przypływu i zmieść je z powierzchni ziemi".

Mumbai zwany też Bombajem...miasto wielkich możliwości, spełniania marzeń... 387000 osób na km 2. Wieczny ścisk,, smog ( oddychanie w mieście równa się wypaleniu dwóch i pół paczki papierosów dziennie). Nieustanny hałas ruchu ulicznego, odór wielu ciał, szerząca się korupcja, przerwy w dostawie prądu czy gazu... Slumsy - nie odłączny element krajobrazu Mumbaiu. Większość slumsów wygląda niczym wysypisko śmieci. Otwarte ścieki płyną miedzy domami a dzieci bawią się w pobliżu wpadając do rowów. Toalety są a i owszem...

" Toalety stały w dwóch rzędach. Masa gówna wypływała z każdej z nich i rozlewała się swobodnie wokół kabiny".

Kartonowe ściany podparte kilkoma bambusowymi kijami i to nie zawsze, odbudowa takiego domu po zniszczeniu na przykład przez policję trwa 2-3 godziny.

" Kobieta w brudnym pół sari. Nie ma nawet do picia, co tu mówić o praniu. Dzieci są nagie. Wchodzę do chaty nie ma tam praktycznie żadnych sprzętów kuchennych. A ci z gminy wdzierają się niczym horda demonów i niszczą chatę"- " Maximum City Bombaj" Suketu Mehta


W slumsach bardzo szybko rozwijają się choroby - dur brzuszny, żółtaczka, malaria. Woda dociera tam tylko przez kilka godzin dziennie co powoduje ogromne kolejki kobiet z wiadrami. Brak dostępu do latryn, załatwianie wszelkich higienicznych spraw wzdłuż torów kolejowych...Brak bieżącej wody i prądu.
Seks i śmierć w Mumbaiu są sobie bardzo bliskie a seksualność w slumsie nie ma w sobie nic z delikatności, jest ukryta i zwierzęca. Kobiety są poniżane i zmuszane do częstych kontaktów seksualnych nie tylko z własnymi mężami. Nikt nie powie głośno o tym co dzieje się w slumsach, kobieta z reguły ze strachu a i nawet mąż jeżeli wie co dzieje się z jego żoną nikomu tego nie ujawni. Wiązało by się to z tym, że nie umie utrzymać przy sobie kobiety, ich męskość by przecież ucierpiała. Slumsy, wspólnota ludzi żyjących w wiecznej nędzy... Cieszące się coraz większym zainteresowaniem turystów.

środa, 29 czerwca 2011

" ostatnio mi się przypomniało "



On your way to India
You'll see the light
On your way to India
Your eternal life
On your way to India
You'll have me in mind

Didi wysłała, piosenka z 1992 roku. Nie kojarzę zupełnie a może byłam zbyt mała żeby pamiętać. Dobrze jest mieć siostrę :D Która pamięta.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Roztańczone Indie - Bharatanatjam


Kiedy tańczysz, jesteś boginią, pełną kobiecości i siły. Znającą swoją wartość i mogącą sobie pozwolić na bycie to uwodzicielską, to kapryśną. Silną lub delikatną jak płatki rozkwitającego lotosu… Dłonie tancerki opowiadają miłosne historie, oko podkreśla każdy gest, głowa porusza się do rytmu muzyki, biodra wykonują płynne albo dynamiczne ruchy, pełne wdzięku. A całości dopełnia wiele mówiący uśmiech…
Jedna z indyjskich legend opowiada, że świat został stworzony przez tańczącego Śiwę Występował on wtedy pod postacią Nataradźa (Pan tańca), a sekrety tańca sam Brahma zawierzył Bharacie, który opisał je w traktacie zatytułowanym Natjaśastra, i to on jest do dziś podstawowym podręcznikiem wszystkich form hinduskiego tańca klasycznego.
Są one tańcami sakralnymi, związanymi z mitologią. Ich pochodzenie uważane jest za święte. Początkowo były tańczone tylko w świątyniach przez kapłanki zwane dewadasi, celem tańca było uwolnienie duszy od świata materialnej ułudy i połączenie jej z boskością. Bharatanatjam istnieje od ok. 3000 lat, na początku tańczony wyłącznie w świątyniach później już na królewskich dworach.W XX wieku taniec został zreformowany i w 1930 przyjął nazwę Bharatanatjam opierając się na trzech symbolach w słowie Bharata - bhawa ( uczucie), raga ( melodia), tala ( muzyka, rytm). Był często postrzegany jako rodzaj ofiary na rzecz bóstwa.
Obecnie taniec ten jest wykonywany przez jednego tancerza, najczęściej kobietę lub przez grupę. Towarzyszy mu muzyka i śpiew komentujący całość i podkreślający emocje i ekspresje tańca.

środa, 22 czerwca 2011

Relax take it easy

No sesja, no stres :) Wreszcie można spać długo, czytać zaległe książki - "Maximum City Bombaj", oglądać filmy - dziś na TVP 2 o 20.25 " Ostatni Legion" z pięknooką Aish :) a w lipcu " Fanna"- o ludzkiej porze! Piosenka pod nosem się wałęsa... :D



czwartek, 16 czerwca 2011

Co nowego...

Nazbierało się u mnie zaległości w oglądaniu, oj nazbierało. W kolejce czeka " Kaal" oraz " Phir Bhi Dil Hai Hindustani" Sesja więc nie ma kiedy oglądać... Nadrobię wszystko, mam nadzieję.
Pojawiło się mnóstwo interesujących zapowiedzi. No, może przesadziłam z tym mnóstwo ale trzy filmy chciałabym zobaczyć.

1. Nowy SRK jako super bohater ;D - KONIECZNIE !! Ra.One




2. " Always Kabhi Kabhi" wyprodukowany przez Gauri Khan. Indyjski romans osadzony w szkolnych ławach...



3. " Angel" KONIECZNIE!

środa, 15 czerwca 2011

Bombay- przytul mnie...czyli Steczkowska o Indiach...

Nie znana wcześniej choć z 1997 roku. Płyta " Naga", aranżacja interesująca ale tekst... szuka Go...

" w tym pociągu nie ma cię
jeżdżę ciągle - kocham cię
bilet Goa - Bombay mam
nieustannie we mnie trwaj"

Może się jeszcze przekonam, może znajdę ukrytą głębie...

niedziela, 5 czerwca 2011

Podróż po Indiach




Wszystkie informację jakie dziś tu zamieszczę pochodzą z programu radiowego " Świat według blondynki".
Gdy tylko uda mi się wyjechać do Indii natychmiast o tym napiszę a na razie kilka przydatnych informacji dla tych, którzy się wybierają do kraju tygrysów.


Zaczynamy od spakowania plecaka. Zasada im mniej tym lepiej. Nie pakować nie potrzebnych ubrań, gdyż można kupić wszystko na miejscu a nawet jeżeli nie to po prostu wyprać koszulkę, która na następny dzień będzie gotowa do założenia. Można też kupić lokalne ubrania - nawet trzeba! Sama nie nosiłam ale podobno bardzo wygodne.
Podstawa to ochraniacz na plecak, który nakładamy na bagaż w razie deszczu. Nie przewidzimy przecież wszystkiego a może zdarzyć się podróż na dachu autobusu. Jeżeli nie nałożymy ochraniacza wszystko co mamy w środku przemoknie. Oczywiście zabrać ze sobą coś ciepłego, latarkę, nóż i płaszcz przeciwdeszczowy.
Teraz ceny, minimalne zarówno za nocleg jak i wyżywienie. Pod warunkiem że nie chcemy nocować w pięciogwiazdkowym hotelu. Zabrać ze sobą więcej gotówki niż zakładamy. Pamiętając o pamiątkach...
Posługujemy się tylko lokalną walutą i TYLKO GOTÓWKĄ; nie brać ze sobą kart kredytowych z prostego powodu, banki są tylko w dużych miastach. Poza tym posługiwanie się kartą jest niebezpieczne.
Jeżeli poruszamy się lokalnymi środkami transportu, śpimy w tanich miejscach ( nie zawsze przecież hotelach) to istnieje duża szansa że przywieziemy część pieniędzy ze sobą. Gotówkę należy ukryć w bagażu podręcznym ( zapinana może doszywana kieszeń) i pilnować go jak oka w głowie.

Będąc już w Indiach trzeba pamiętać o odmienności kultur.
Np: nie wolno nikogo dotykać w głowę. Zarówno hindusi jak i buddyści wierzą, że w głowie mieszka dusza. Dotyczy to zwłaszcza dzieci. Także stopy są dość istotne, nie wypada nam siadać z nogami wyciągniętymi do przodu.
Stopy są uznawane za brudne, nieczyste ( nawet jeżeli z perspektywy europejczyka wydają się nam czyste i pachnące). Zawsze siadajmy tak aby schować stopy a gdy chcemy gdzieś wejść nie bardzo wiedząc w jaki sposób najlepiej zdjąć buty ( warto zaryzykować niż wejść w butach).

Hm...oczywiście niezbędne są odpowiednie szczepienia i wiza... ale to na samym początku.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wykorzystam wkrótce te wiadomości w praktyce.

poniedziałek, 23 maja 2011

Fascynujący orient...


Didi kupiła, bo o Indiach, bo ładna okładka. Okładka może i ładna- cieszy oko i przyciąga czytelnika. Z treścią już gorzej...czytałam " tę fascynującą powieść" długo, bardzo długo. Głównie w pociągu. Tak, do pociągu to ona się nadaję. Dobrze wygląda w torbie ;) Sama treść jednak nie zrobiła na mnie wrażenia. Ale może powiem w końcu o jaki to tytuł się rozchodzi, otóż mam na myśli " Hinduską miłość"- Javier'a Moro. Można powiedzieć, że ją " wymęczyłam".

"
Jest rok 1906. Na wesele króla Hiszpanii Alfonsa XIII zjeżdża do Madrytu specjalny wysłannik z Indii, radża Singh. Trzydziestokilkuletni, przystojny, wykształcony i bajecznie bogaty książę poznaje szesnastoletnią Anitę Delgado, tancerkę flamenco. Wyznaje jej miłość, a ona zgadza się go poślubić. Wkrótce odpływa do egzotycznego księstwa Kapurthali, by zamieszkać w olśniewającym pałacu, pośród słoni i... rolls-royce’ów. Niestety, zaczynają się kłopoty... Czy miłość męża ochroni ją przed szykanami i samotnością? Autor korzystał z dziennika prowadzonego przez bohaterkę, a historię wielkich uczuć, intryg i zdrady, wspaniale wtopił w malownicze tło obyczajowe z życia Indii i Europy czasów fin de siècle’u".

Tło rzeczywiście interesujące, postać Anity całkiem niezła. Ale jakieś to wszystko było puste i nad wyraz przewidywalne. Czytałam, czytałam a tam tylko zmiana strojów, krajobrazów no i w końcu kochanka... do czego doszłam mniej więcej w połowie książki. A przecież nie powinno tak się stać, powinna być dla mnie zaskoczeniem do samego końca. Nie była. I raczej już do niej nie wrócę... Hmm...podobała mi się postać Karana i przepych Indii pod władzą Anglii. Ta " papierowa" władza i spory czterech żon. Alkoholizm i różnego typu inne nałogi, kochanki radży i jego klejnoty...Wszystko ładnie oprawione ale przesłanie...hmm, chyba tylko takie że nie powinno robić się tego czego oczekują od nas inni. Przynajmniej nie w kwestii małżeństwa i uczuć.
Może ktoś czytał już tę powieść i chciałby się podzielić wrażeniami? Zapraszam do komentowania.

piątek, 8 kwietnia 2011

Dni Indyjsko- Tybetańskie







Emocje opadły więc można na chłodno opisać przebieg wydarzenia które miało miejsce w Poznaniu 2 i 3 kwietnia. Gdybym napisała post zaraz po przybyciu to na pewno nie byłoby w nim nic pozytywnego. Hm...ale może od początku. Najpierw program dni:

- wykłady na temat indyjskich języków i kina
- pokazy zdjęć z Indii
- pokaz tańca bollywoodzkiego
- pokaz i warsztaty jogi
- malowanie dłoni henną
- warsztaty kaligrafii i wiązania sari
- degustacja indyjskich przekąsek

Organizatorzy czyli studenci Indologii UAM nie popisali się...oczywiście takie są moje odczucia bo z tego co wyczytałam na forum Bollywood.pl ludzie są zachwyceni. Dzięki uprzejmości mojej didi mogłam jej siedzieć na głowie aż do poniedziałku dzięki czemu miałam możliwość uczestniczenia w całym sobotnim indyjskim dniu. Siedziba muzeum podobała mi się, klimat lekko przypominał Indie, śmieszne wydało mi się odprawianie pudźy do Hanumana skoro na ołtarzu widniał wizerunek Saraswatii. Didi szepnęła mi na ucho - " Może nie mieli obrazka"...No, dobrze może nie mieli ale dlaczego w takim razie bóg małpa musiał być przywoływany? Zagadka nie rozwikłana do dziś.
Nadrobili jednak spontanicznością i tańcem Bollywood a właściwie nauką tańca w której brał udział jedyny pan :D Tańczący moim zdaniem najlepiej ze wszystkich uczących się. Według programu wykłady miały trwać do 30 minut. Jeden z pierwszych o języku hindi trwał może 10. Nie dowiedziałam się niczego czego bym nie wiedziała a szkoda bo wydawałoby się że studenci drugiego i trzeciego roku powinni wiedzieć więcej. Poza tym przerwy między poszczególnymi warsztatami lub wykładami były dłuższe niż przewidywał organizator. W czasie jednej z takich przerw pomalowałam sobie dłoń henną a w zasadzie nie ja tylko jakaś studentka. Może i się nie znam ale henna nie powinna chyba odpadać po kilku godzinach od nałożenia? Nie powinna być nakładana taką grubą warstwą... No, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Szczerze mówiąc bardziej zaciekawiła mnie gazeta w którą dziewczyna w sari wycierała swoje narzędzie pracy. Zobaczyłam na niej " znaczki" hindi i przez głowę przeszło- " Czy nie można było użyć Wyborczej?" Jako miłośniczka wszystkiego co indyjskie nie mogłam na to patrzeć. Ale dość narzekania czas na pozytywy :) Pokaz przypraw z Indii, bardzo interesujący. Zapach asafetidy niezapomniany. Przedstawienie From English to Hinglish nad wyraz prawdziwe ;) Powiedziałabym nawet że trochę wyjęte ze szklanego ekranu. W każdym razie Hinglish rozumiem świetnie :) I to specyficzne poczucie humoru...nic dodać nic ująć. Wykład na temat świąt uzmysłowił mi że nie wiem wszystkiego i tu byłam mile zaskoczona bo wreszcie mogłam się czegoś dowiedzieć. Ale o tym czego się dowiedziałam w późniejszych postach. Jednak najbardziej przypadła mi do gustu pani opowiadająca o sadhu i święcie Kumbhamela. Wiedziała o czym mówi bo sama była świadkiem wejścia sadhu do Gangesu. Lepiej słucha się kogoś kto był na miejscu niż kogoś kto zna tylko suche fakty. Nie mogło oczywiście zabraknąć wzmianki o kinie. Bollywood rządzi ! :) SRK obecny na ekranie we fragmentach filmów, młody Big B. Wywołali salwy śmiechu na sali, i tu oberwie się didi która śmiała się najgłośniej z przeszczepu oczu :D
Od razu widać kto ogląda a kto nie... W każdym razie wykład był interesujący i ożywiający. Miło było popatrzeć na Dar- De Disco :) Oczywiście nie wtajemniczeni w fabułę filmu nie mogli zrozumieć dlaczego ShahRukh nie ma koszuli i jest tak nawoskowany. Jednak świadomość tego że są ludzie podobni do ciebie, mający te same pasje, odczuwający podobnie daje siłę do tego aby nie wątpić i mimo krytyki nieraz przecież bardzo licznej tkwić przy swoim.
Nie mogę nie wspomnieć o książce Suketu Mehty "Maximum city Bombaj"- były czytane fragmenty i pokazywane zdjęcia z Mumbaiu...Mumbai motyw przewodni dnia :)
Dzień zakończył się średnio miłą wizytą w klubie Shivaz gdzie zaraz nad barem umieszczone zostało zdjęcie Aish z filmu " Devdas" owszem ładne...ale tylko zdjęcie. Jak dla mnie klub nie ma klimatu Indii za grosz. Wszystko jest tak dobrane, aż za bardzo. Na telebimie zamiast pląsów Bollywood można było zobaczyć czarnoskórych raperów...no zgroza. Został jeszcze konkurs wiedzy o Indiach... który przeprowadzony był głównie w gronie samych studentów. Na forum wyczytałam że oprócz mnie mojej didi i jej przyjaciółki była jedna osoba z zewnątrz... Pytanie o markę samochodu sprawiło że straciłam jeden punkt co wiązało się z dyskwalifikacją.
Tak zakończył się dzień indyjski a zaczęło się " nocne życie " Ezoterycznego miasta :)
O mojej wizycie w fantastycznej TAJ INDIA opowiem kiedy indziej.

niedziela, 27 marca 2011

Dil Di Dil Vich Vaasdi :)

Tujhe Mein Rab Dikhta Hai, Yaara Mein Kya Karu.. :D

" Jesteś uderzeniem mojego serca i niczego więcej nie wiem.
Poza tym że widzę w Tobie boga, nie wiem co mam robić...
Chylę przed Tobą czoła"





PS: Dni Indyjsko- Tybetańskie 2-3 kwietnia Poznań ! :) Będę TAM! :)

czwartek, 24 marca 2011

środa, 23 marca 2011

Filmowo x 2


W sobotę korzystając z chwili słodkiego lenistwa, postanowiłam nadrobić braki w oglądaniu filmów. Sięgnęłam po dwa tytuły " Hum- Tum" w polskim tłumaczeniu " Zakochani" oraz " Outsourced" i tu co do tłumaczenia mam pewne obiekcję gdyż spotkałam się z różnym " Zaginiony w Indiach" bądź też " Źródło szczęścia". Przyjmijmy jednak że jest to " Zaginiony w Indiach" Film opowiada historię amerykanina, który kompletnie nie przygotowany zmuszony jest z tyknąć się z Indiami.
" Todd Anderson jest jednym z pracowników dużego centrum handlowego w Seattle. Pewnego dnia jego szef postanawia przenieść go setki kilometrów od domu - do biura w Indiach. Kiedy Todd przybywa do miejsca, w którym od teraz będzie musiał nie tylko pracować, ale też mieszkać i żyć, jest zagubiony, przytłoczony nową kulturą. Na szczęście w Bombaju spotyka piękną dziewczynę, która uświadamia mu, że, aby poradzić sobie z niecodzienną dla niego sytuacją, musi nauczyć się wielu rzeczy, nie tylko o samych Indiach, ich mieszkańcach i kulturze, ale przede wszystkim o samym sobie".
W filmie bardzo dobrze pokazane zostały kontrasty kraju tygrysów. Jego odmienność widoczną praktycznie na każdym kroku. Historia została opowiedziana w lekki i zabawny sposób, uśmiałam się kiedy Todd z przerażeniem na twarzy bieg do pociągu lub gdy nie wiedząc czym może skończyć się to dla Europejczyka wypił gola :D Oczywiście nie chcąc reszty co wprawiło w zachwyt ulicznego sprzedawce. No i te czyste miasta... :) Polecam film każdemu, kto ma ochotę na dobrą rozrywkę. Choć osoba nie znająca choć trochę zwyczajów panujących w Indiach może się czuć jak " Tuud" :)

"Rhea (Rani Mukherjee) i Karan (Saif Ali Khan) spotykają się przypadkowo w samolocie lecącym do Nowego Jorku. Są oni swoimi przeciwieństwami, dlatego cały czas dochodzi między nimi do kłótni. Kiedy nagle Karan całuje Rheę, dziewczyna jest oburzona. W Nowym Jorku ich drogi się rozchodzą - pozornie na zawsze.
W ciągu następnych 9 lat spotykają się wielokrotnie - zazwyczaj przypadkowo, m.in. na ślubie Rhei. Jak zakończy się ich historia? Czy przypadkowe spotkania do czegoś doprowadzą?".

Przy drugim filmie nie było już tak kolorowo...tzn. może i kolorowo owszem lecz... " Hum- Tum" jak dla mnie to wielki niewypał.
Trochę jest jak wydmuszka, ładna otoczka ale tak naprawdę żadna zawartość. Jak dla mnie pierwszej połowy filmu mogłoby w ogóle nie być bo tak się ciągnęła niemiłosiernie...zgroza. Dobrym przerywnikiem były kreskówkowe postacie, śmiem twierdzić że one wypadły najlepiej. Z całych sił starałam się polubić ten film i szukać pozytywów ale kiedy już jakiś znalazłam ( piosenka ze zmianą ról i plażą) to zaraz bombardował mnie schemat i tandeta. Uwielbiam Bollywood ale to co zobaczyłam w tym filmie woła o pomstę do nieba. Historia nie powaliła mnie wcale i była po prostu nudna. Może poza momentem z mieszkaniem, małżeństwem i psem Tommym bo on akurat był zabawny. Ale poza tymi dwoma wyjątkami...cóż strasznie się dłużył i nawet przystojny Saif na niewiele się przydał. Zapchaj dziura czasowa tyle...


niedziela, 20 marca 2011

Słodkie dzieciństwo

W każdym obejrzanym przeze mnie filmie Bollywood jeżeli występują dzieci to są radosne, uśmiechnięte- bez większych trosk. Wystarczy przywołać obraz młodego Rohana z " Czasem słońce, czasem deszcz" czy też dwójkę rodzeństwa z "TaraRumPum" Przeważnie jest kolorowo i bezpiecznie... A jak to wygląda w rzeczywistości, czy każde indyjskie dziecko budzi się rano z uśmiechem na twarzy i beztrosko się bawi? Otóż jak to bywa często film ma niewiele wspólnego z prawdziwym życiem. Jedna z ośmiu podstawowych zasad indyjskiej konstytucji mówi: " mniejszości, szczepy, podupadłe społeczności i zubożałe klasy powinny mieć zagwarantowane odpowiednie warunki do życia".
Biorąc pod uwagę, że około 70% społeczeństwa Indii mieszka w rejonach wiejskich, trudno wyobrazić sobie wypełnienie tych postanowień.
Za młodzi na ślub - precz z tradycją. Dziecięce śluby w Indiach są prawnie zakazane. Pomimo tego ponad połowa indyjskich kobiet wydawana jest za mąż przed ukończeniem 15 roku życia. Indyjskie prawo dopuszcza związki małżeńskie w wieku lat 18 ( kobiety) i 21 (mężczyźni). Zdarza się, że rodziny podpisują kontrakty małżeńskie swoich dzieci kiedy te są jeszcze niemowlętami. Nie jest niczym nadzwyczajnym ślub dzieci w wieku 10 lat i starszych. Tak szybkie wkroczenie w życie małżeńskie odbiera dzieciom szanse na normalne dorastanie. Dziewczynki, które obejmują obowiązki żony w tak młodym wieku, nie są w stanie rozwijać się normalnie. Są pozbawione beztroski dzieciństwa i wieku nastoletniego. Poza tym przezywają one traumatyczne chwile z uwagi na brak świadomości. Skazuje je na analfabetyzm, finansową zależność i nieudolność.

" Nawet tak młoda żona spełniać musi wszystkie obowiązki małżeńskie, ze współżyciem włącznie. Relacje seksualne między nastolatkami zaczynają się bardzo wcześnie. Tylko 43 procent z nich stosuje jakąkolwiek antykoncepcje. Grupa osób w wieku 10-25 stanowią najliczniejszą zarażona HIV/AIDS. Wynika to zarówno z braku świadomości, jak i kryzysu zdrowotnego na terenie Indii.
Organizacje z całego świata próbują przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się HIV/AIDS w Indiach. Jest to niezwykle trudne zadanie. Zmuszanie dzieci do pobierania się i szybkiego wkraczania w dorosłe życie małżeńskie nie tylko nie pomaga temu, ale także okalecza psychiki dzieci. Odbiera się im dzieciństwo i prawo wyboru " .

Subash Mohapatra pracował niegdyś dla najbardziej opiniotwórczych gazet w Indiach. W 1995 założył organizację FFDA (Forum for Fact-Finding Documentation and Advocacy). Nadal jest jednym z jej dyrektorów. Dlaczego zdecydował się na przeniesienie z komfortowego biura w New Delhi do pełnych wyrzutków społeczeństwa slumsów i walkę o prawa człowieka?

"Stało się to pewnego ranka, gdy w szpitalu dochodził do zdrowia po przebytej malarii. Zobaczył leżącą na noszach martwą 12-letnią dziewczynkę a obok niej mniejsze dziecko. Gdy zapytał na co umarło to rodzeństwo, usłyszał, że “to nie rodzeństwo tylko matka z dzieckiem. Obie zmarły w trakcie porodu”

Pomimo tego, że zabronione prawnie od 1929 roku, takie małżeństwa nadal są zawierane, pod patronatem tradycji, głównie w najbiedniejszych rodzinach. Najokrutniejszy rodzaj dyskryminacji odbywa się kosztem społeczności Dalit, znanych lepiej jako „nietykalni”. Pracują przy garbowaniu skór, czyszczą butelki, są ulicznymi sprzedawcami; sprzątają odchody zwierząt z ulic; są zazwyczaj rolnikami bez ziemi i domu. W niektórych wioskach zabronione jest by cień „nietykalnego” padł na drogę Brahmana (należącego do najwyższej kasty). Z tych samych powodów „nietykalnie” muszą wycierać ziemię po której przeszli. Dla nich Indie są stałym, choć niewidzialnym więzieniem. Adivasi, stanowiący około 8% populacji, skoncentrowani w swoich grupach, w których styl życia, metody leczenia i ceremonie religijne praktycznie się nie zmieniły w ciągu ostatnich 2000 lat. Społeczna i kulturowa izolacja pozostawia ich na obrzeżach społeczeństwa. Władzę indyjskie prywatyzują ich lasy i rzeki, wypędzają z wiosek, zazwyczaj nie oferując żadnego zadośćuczynienia w imię rozwoju. Postępująca globalizacja raczej jeszcze bardziej ich wypchnie na margines.
Wszystko to prowadzi do braku dzieciństwa, bezpieczeństwa i miłości. Praca dzieci w Indiach jest ogromnym problemem. Dzieci właśnie z najuboższych rodzin są zmuszane do zarabiania...
Georginę Briers można było określić tylko jednym słowem - zakupoholiczka. 21-latka wydała tysiące funtów na torebki. Kiedy nie miała ich już gdzie umieścić, ulokowała 8 pudeł wypełnionych torbami w domu swojej macochy. Co tydzień, tuż po wypłacie, wydawała wszystko podczas zakupowego szaleństwa. Spodnie z Topshop. Buty od Jimmy'ego Choo. Cena i marka nie grały roli, Georgina musiała mieć wszystko to, co najmodniejsze. Dlatego gdy tylko usłyszała, że telewizja poszukuje ludzi oszalałych na punkcie mody, nie mogła się powstrzymać i wysłała podanie. Nie posiadała się z radości gdy okazało się że jest jedną z siedmiu szczęśliwców wybranych spośród 2000 kandydatów. Producenci powiedzieli uczestnikom, że będą podróżować dookoła świata i uczyć się o modzie. Georgina która mieszka w Burton w Staffordshire, marzyła o sklepach Nowego Jorku i wybiegach Milanu. Zamiast tego wysłano ją do Indii, gdzie BBC3 kręciło dokument "Krew, po i T-shirty". Tam rozpoczęła życie u wyzyskiwaczy i dowiedziała się, jak naprawdę zrobiono zakupione przez nią ubrania.

" Byłam taka nieświadoma. Kiedy producenci zapytali mnie gdzie jak sądzę robi się ubrania, odpowiedziałam "gdzieś w Anglii, na jakiejś wielkiej maszynie". Nie miałam o niczym pojęcia. Myślałam, że ludzie już nie szyją ubrań ręcznie. Najpierw Georgina zamieszkała z indyjską rodziną, podjęła też pracę. "Musieliśmy się budzić o jednej godzinie - 5 rano - zrobić śniadanie, posprzątać dom, potem iść na cały dzień do pracy do fabryki. To wszystko było takie.. pierwotne. 15-osobowa rodzina mieszkała w domu z dwoma sypialniami. Mężczyźni i kobiety spały osobno, więc było tłoczno. W fabryce było w porządku. Była toaleta i stołówka, pracowaliśmy od 8 rano do 17. Jednak później przeniesiono nas do innej fabryki, gdzie musieliśmy żyć tak jak inni pracownicy. Spaliśmy pod maszynami, szczury i muchy były dosłownie wszędzie. Na zewnątrz był wielki, otwarty kanał ściekowy, pełen odchodów, zwierząt, śmieci. Smród był okropny, z tego wszystkiego nawet zwymiotowałam. Pracowaliśmy ile tylko się dało, raz zdarzyło się, że zmiana trwała od 8 rano do 21.. A za 2 dni pracy dostaliśmy około 40p. Praca była wyczerpująca. Niewiele nam się udawało. Wszystkie rzeczy od nas zostały odrzucone. Jakość musi być bez zarzutu. "

Georginę i jej grupę zabrano do przytułka w ogromnych slumsach. Wysłano ich tam, by poszukali wśród dzieci pracowników i zabrali je do obozu. W wielu przypadkach to rodzice sprzedali swoje dzieci, a te nie mają już dokąd iść.


"Na ten widok łamało się serce", mówi Georgina.
"Jeden mały chłopiec siedział tam i opowiadał mi, jak jego dawny szef karał go rozbierając do naga i polewając gorącą, posłodzoną wodą. Później przywiązywał go do drzewa by sprawdzić czy pogryzą go mrówki. Każdy z nich miał taką historię. To tylko małe dzieci, a szyją nam ubrania".

Może by warto było się nad tym zastanowić zanim rzucimy się na kolejną wyprzedaż w domach handlowych?




sobota, 5 marca 2011

Roztańczone Indie - garba

Dziś o indyjskiej formie tańca jaką jest garba. Powstała w regionie Gudżarati, przypomina trochę zachodnie tańce ludowe. Nazwa garba pochodzi od sanskryckiego terminu garbha co w dosłownym tłumaczeniu oznacza " łonie" lub " łono". Taniec tradycyjny wykonuję się wokół zapalonej lampy- garba deep.Ta lampa oznacza życie, symbolizuje płód w łonie matki. Podczas trwania święta Navaratri czyli nocy. Jest to początek wiosny, każda lampa lub wizerunek bogini Durgi umieszczone są w centrum pieśni jako obiekt czci. Ludzie tańczą a każdy ich ruch kończy się klaskaniem- nie tylko w dłonie nie wiem jednak jak nazywa się przyrząd którego się w tym celu używa. Zarówno mężczyźni jak i kobiety zazwyczaj noszą kolorowe stroje podczas tańca. Kobiety zakładają choli ghaghra. Strój z bawełny z koralikami, haftami i wszystkim innym co kolorowe i błyszczące. Mężczyźni noszą kafni- mnie to przypomina długą piżamę ;D Istnieje ogromne zainteresowanie garbą w Indiach, Wielkiej Brytanii gdzie otwierane są specjalne szkoły ale również w Stanach Zjednoczonych. Nie jest powiedziane, że każda garba musi wyglądać tak samo. Wszystko zależy od społeczności. Jak różni są ludzie tak też różnić się będą tańce. Pomysł na cykl o tańcach przyszedł mi do głowy dziś w trakcie " Dumy i uprzedzenia" ;) Może jak niektórym wiadomo tam właśnie tańczone garbę. Coś wspaniałego, synchronizacja i wdzięk ;)

sobota, 19 lutego 2011

Najstarszy zawód świata


Bangladesz. Dzielnica slumsów, chatki jedna przy drugiej a w każdej mieszka prostytutka. Maya lat 18 hinduska. Od 10 roku życia sprzedaję swoje ciało. Po śmierci matki ciotka sprzedała ją burdelmamie za 5 tys. dolarów. Nie miał kto się nią zajmować, wyżywić, ciotka stwierdziła, że to tylko kłopot. Maya nie chciała zostać w dzielnicy prostytutek, chciała uciec za wszelką cenę. Jednak każda próba ucieczki kończyła się tak samo- biciem. Musiała spłacić burdelmamę, nie było wyjścia. Do 17 roku życia spłaciła dług, może teraz zarabiać dla siebie. Ma własny kąt i przyjaciół- ma nawet chłopaka, który koniecznie chce założyć własny interes. "Kocham go ale nie wiem czy on mnie kocha"- mówi. Maya wiele razy myślała o tym, żeby porzucić ten zawód, znaleźć jakąś inną pracę. Jednak nie jest to proste, w społeczeństwie bowiem jest już naznaczona jako nieczysta-reprezentuję najniższą kastę jaka istnieje w Bangladeszu.( chucri- czukri) Poza tym nie posiada żadnego wykształcenia, nie ma możliwości rozwoju. Dlatego też Maya zajęła się pomaganiem najmłodszym dziewczynom wchodzącym w zawód prostytutki. Opowiada o chorobach przenoszonych drogą płciową, o konieczności stosowania prezerwatyw. Nawet jeżeli klient nie ma na to ochoty. W Bangladeszu nikt nie zwraca na to uwagi, klient płaci, klient wymaga. Zwykle 4 dolary za godzinę. W ciągu dnia dziewczyna może uprawiać seks nawet do 10 razy . Nikogo to nie szokuję, im więcej tym lepiej. Szerzą się choroby, ponad 40% zarażonych syfilisem. Prostytucja jest w tym przypadku ekonomiczną koniecznością. Legalna lecz jednak stygmatyzowana. Najmłodsze dziewczyny sprzedające swoje ciało to 13 latki...

Handel kobietami i zmuszanie do prostytucji są masowym zjawiskiem także w Indiach. Według statystyk rządu blisko 3mln osób zaangażowanych jest w prostytucję. Ponad jedna trzecia zaczyna w dzieciństwie. Południowa część Andhra Pradesh, gdzie mieści się Hyderabad, jest jednym z największych "dostawców" kobiet i dziewcząt. Wiąże się to z ubóstwem w tym regionie.

" Niektórym z dziewcząt i kobiet, które uratowała organizacja Prajwala, obiecywano wcześniej pracę w restauracjach. Inne - w ucieczce przed własną rodziną - wpadły w sidła handlarzy. Są też i takie, które po prostu zostały sprzedane przez swoich rodziców, mężów czy narzeczonych lub te, które urodziły się jako część tego wielkiego przemysłu, ponieważ ich matki same trudniły się prostytucją".

Sunitha Krishnan prowadzi przytułki dla ofiar handlu prostytutkami.

Jeden z przytułków daje schronienie 185 dzieciom. Niektóre mają zaledwie 3 lata. Większość - w wyniku gwałtu - została zarażona wirusem HIV. Krishnan jest bardzo drobną kobietą. Ma na sobie dżinsy i prostą, bawełnianą tunikę w paski. Jest współzałożycielką Prajwali- wieczny ogień.

" Została uratowana przedwczoraj. Jest zakłopotana i potwornie nieufna. Jej nadgarstki są pokryte szerokimi bliznami. Krishnan tłumaczy, że takie rany są często pozostałościami po próbach samobójczych. Prawie każda z tych kobiet przynajmniej raz próbowała odebrać sobie życie. Ale ta dziewczyna została pocięta przez swojego klienta".


"Był taki czas w moim życiu, kiedy myślałam, że jeśli na swojej drodze spotkam Boga, zabiję Go gołymi rękami".
- napisała na swoim blogu Krishnan.

Tego wszystkiego nie usłyszymy z ust przewodnika, nie zobaczymy w katalogu biura podróży... To przecież tabu...

czwartek, 17 lutego 2011

Pudźa- kontakt człowieka z bogiem


Pudźa jest najpowszechniejszym hinduskim rytuałem. Jest to ceremonia polegająca na złożeniu ofiary bóstwu obecnemu w wizerunku. Odprawiana jest każdego dnia niekiedy kilkakrotnie, w domach, świątyniach lub też podczas trwania ważnych świąt. Inaczej wyglądają ceremonie w domu a inaczej w świątyniach.

" Domową pudźę celebrują codziennie sami domownicy, wykorzystując prywatne ołtarze z wizerunkami bóstw. Ceremonię najczęściej prowadzi jeden z lokatorów, ale często pomagają mu inne osoby. Na początku zaprasza się bóstwo do uczestnictwa. Po symbolicznym powitaniu polegającym m.in. na wskazaniu miejsca, gdzie wyjątkowy gość może "usiąść", obmywa mu się stopy i ofiaruję wodę z miodem dla zaspokojenia pierwszego pragnienia. "

W dalszej części pudźy karmi się bóstwo, oczywiście symbolicznie, obdarowuje jedzeniem - owocami, miodem, ryżem, słodyczami, mlekiem oraz ghi. W tym czasie wizerunek jest okadzany, przystrajany w kwiaty lub przyodziewany w specjalne ubrania.
Pudźa w świątyni różni się znacznie od tej domowej, ma bardziej wyrafinowany charakter.

" Odprawia ją zazwyczaj kilka razy w ciągu dnia kapłan świątynny, zwany pudźari. Funkcję te najczęściej sprawują osoby wywodzące się z warny braminów. Wymaga się od nich m.in. znajomości sanskryckich hymnów religijnych i ścisłego wegetarianizmu".


Podczas trwania ceremonii pudźari recytuję fragmenty tekstów religijnych, bóstwo nie jest już traktowane jako gość lecz bardziej jak mieszkaniec świątyni. Sługami są kapłani. Pudźę odprawiane na ważne uroczystości mają inny charakter i są bardziej rozbudowane od tych codziennych.
Każdy rodzaj pudźy zamyka obrzęd arati - wywodzi się on z wedyjskiego rytuału ognia.

" Ceremoniał polega na wykonywaniu okrężnych ruchów trzymanymi w rękach zapalonymi tzw. lampami arati wokół wizerunków bogów. Knoty świec nasączone są ghi lub kamforą. Światło płomieni ofiarowuję się bóstwu, a w zamian za to w lampach gromadzi się jego dobroczynna moc. Następnie celebrans gestami skierowanymi ku uczestnikom ceremonii przelewa na nich boskie błogosławieństwo, skumulowane wcześniej w lampie. W czasie obrzędu na cześć bóstwa rozbrzmiewają specjalne pieśni arati".


Pudźa powiązana może być z Durgą. Wtedy takie święto nosi nazwę Durga Pudźa. Trwa kilka dni a podczas tego święta hindusi palą ogniska, modlą się, śpiewają i tańczą. Inauguracja święta nosi nazwę Bodhan, przed jej rozpoczęciem stawia się ogromne namioty- przypominające świątynie zwane pandalami. W środku buduję się ogromne ołtarze i rzeźby przedstawiające Durgę i przyjazne jej bóstwa podczas zwycięskiej walki z demonem Mahisasurą. Drugiego dnia świąt rano odbywa się ofiarowanie kwiatów- andźali.

" Każdego dnia świąt odbywa się bhog, czyli lunch. Jedzą wszyscy- i wierni i bóstwa. Aby Durga mogła spokojnie zjeść, zasłania się ją na ten czas ogromnymi białymi chustami".


Sindur khela- ostatni dzień świąt. Kobiety malują sobie nawzajem i Durdze sindur, co oznacza, że wraca do swojego męża. Karmią też bóstwa towarzyszące Durdze. Zaraz Durga wróci z domu ojca do domu męża. Powrót ten nazywa się baran. Później wiezie się rzeźby Durgi nad brzeg Gangesu bądź Jamuny, odprawia się tam ostatnie modły, tańczy się i wrzuca wizerunek bogini do wody.

niedziela, 13 lutego 2011

Jane Austen w wersji indyjskiej


Wczoraj na Ale Kino! widziałam film " Duma i uprzedzenie" z Aish. Film pełen kolorów i tańca..;) Bardzo mi tego brakowało! Oczywiście odbiegał od pierwotnej wersji angielskiej ale miał tyle uroku ;) Trzy siostry, matka koniecznie chcąca wydać każdą za mąż najlepiej za bogatego, przystojnego młodzieńca. Ojciec stojący jakby z boku. Piękne sari i krajobraz Złotej Świątyni. Śpiew na ulicach i typowe indyjskie wesele. Zamożny pan Darcy i jego przyjaciel hindus...:) Wyjazdy, niesnaski i wszystko co trzeba do stworzenia historii miłosnej. Film nie wysokich lotów ale coś ma w sobie, coś niewiarygodnie pozytywnego. Można dostrzec podobieństwo w niektórych postaciach i zabawnie się je porównuję. Pan Darcy oczywiście przystojny i zarozumiały ;) Lalita oczytana i odważna w swoich poglądach. Na koniec podwójny ślub :) Lekki film do obejrzenia z przyjaciółką. Mnie się bardzo podobał. ;)


Piosenka, którą od wczoraj nucę pod nosem ;)

piątek, 11 lutego 2011

Żony boga




"Pory roku wydawały się przychodzić w nieodpowiedniej kolejności, a ludzie przestali wykonywać swe obowiązki, nieustannie kłócili się i oszukiwali nawzajem przy najmniejszej okazji".

" Według mitologii, Bharata był władcą jednego z wcześniejszych plemion indoeuropejskich, które dotarły do Indii, zatrzymały się na krótko nad Indusem, ale poszły dalej i osiedliły się nad Gangą w dorzeczu Doabu. Jego spadkobiercą był mityczny Kuru, władca ludu Kuru, który założył silne państwo o tej samej nazwie ze stolicą w Hastinapura, jedno z 16 mahajanapad, wielkich państw północnych i środkowych Indii, istniejących jeszcze w VI-V wieku p.n.e. Założona przez niego dynastia Kaurawa, wywodząca się z linii księżycowej Czandra, znalazła się w politycznym impasie, gdy władzę objął Pandu, co znaczy blady (prawdopodobnie z powodu bielactwa wynikłego z trądu). Jego starszy brat, Dhritarasztra, był ślepy i z tego powodu nie mógł dziedziczyć tronu po swoim ojcu. Obaj bracia zostali wychowani przez Bhiszmę, wspaniałego nauczyciela, oddanego przyjaciela rodziny o nieskazitelnych przymiotach wojownika i wiernego sługi królestwa Hastinapury, jej długoletniego regenta. Chłopcy otrzymali od niego, wydawałoby się, modelowe wykształcenie i wiarę w etos warny ksiatrijów. A jednak to właśnie Bhiszma i ślepy Dhritarasztra, starszyzna rodu, ponoszą odpowiedzialność za doprowadzenie do wojny. Ich winą było milczenie i brak umiejętności podejmowania właściwej decyzji we właściwym momencie.Po śmierci Pandu, jego pięciu synów zamieszkało na dworze stryja, korzystając z bogactwa całego rodu Kuru i mądrości Bhiszmy, który wychowując Kaurawów, został również nauczycielem Pandawów. Już wtedy, w dzieciństwie, synowie Dhritarasztry byli złośliwi w stosunku do swych kuzynów, a ich podstępne gierki i knowania doprowadziły do bratobójczej wojny. Ślepy Dhritarasztra uwielbiał swego syna Durjodhanę, nigdy nie sprzeciwiając się jego gruboskórnym wybrykom, pijaństwu, grubiaństwu i małostkowości, ale jednak juwaradżą, prawowitym następcą, uczynił jak nakazywało prawo najstarszego z braci Pandawów, Judhiszthirę. Zazdrość i dążenie do odzyskania władzy królewskiej doprowadziło do wojny".
Arawan, bóg czczony przez hidżra. Mahabharata ukazuję go umierającego podczas osiemnastego dnia wojny między kuzynami. Jedynym życzeniem Arawana jest wzięcie ślubu. Jednak żadna kobieta nie chcę się tego podjąć, nie chce zostać wdową już w kilka godzin po ślubie. Prośby Arawana wysłuchuję Krishna, który schodzi na ziemię pod postacią kobiety. - Mohini. Wiadomo nie od dziś że hidżra są w indyjskim społeczeństwie na marginesie. I żeby przeżyć często muszą trudnić się prostytucją. Raz do roku organizowany jest dla trzeciej płci konkurs piękności. Wtedy to wszyscy bez skrępowania mogą ubrać się w kolorowe sari i wreszcie poczuć się akceptowanym. Podczas konkursu nie prezentuję się tylko swoich wdzięków ale też sposoby na radzenie sobie z ludzkimi przytykami. Hidżra mają w zwyczaju modlić się w świątyni Sri Mariamman, gdzie kapłan udziela im symbolicznego ślubu z Arawanem. Kupują szklane bransolety oraz specjalne sznury, którymi obwiąże je kapłan na znak małżeństwa. Śluby odbywają się wieczorami przy dusznym zapachu kadzideł, nie myśli się wtedy o tym że za parę godzin zostanie się wdową. Dzięki ślubom oddaje się cześć bogu i jego pamięci. Nie tylko hidżra mogą zostać żoną Arawana. W niektórych wioskach żyją mężczyźni, którzy przebierają się w damskie ubrania i idą do świątyni prosić boga o płodność. Wierzą, że skoro chcą mieć więcej dzieci muszą wcielić się w kobietę. Jakby zobaczyć wszystko od drugiej strony. Po ceremonii zaślubin przychodzi czas żałoby. Rozbija się szklane bransolety - symbol małżeństwa. A hidżra pogrążają się w głębokim smutku.
Tylko raz do roku mogą poczuć się szczęśliwi, ważni...potem wracają na ulicę.