niedziela, 22 stycznia 2012

Opowieści z Bangalore

Dwa lat temu na Gwiazdkę od didi dostałam indyjskie opowiadania. Postawiłam na półkę obok innych nie przeczytanych jeszcze książek o Indiach i ... zapomniałam o niej. Dopiero niedawno kiedy zleciała z półki podczas sprzątania przypomniałam sobie jakie mam zaległości w czytaniu i że wypadałoby coś z tym zrobić. W końcu swoje już odstała. Na początku byłam trochę rozczarowana gdy okazało się, że nie jest to jedna długa historia a kilka zupełnie różnych a stało się tak dlatego iż pierwsze opowiadanie bardzo mnie wciągnęło i liczyłam na dalszy ciąg. " Czerwony dywan "- Lavanya Sankaran bo o tym mowa jest zbiorem opowiadań, które łączy jedno miasto. Osiem opowiadań... Nie wszystkie jakoś specjalnie zapadły mi w pamięć.

BOMBAJ TO- " Na randki chodziło się do najlepszej z tanich restauracji, na które było człowieka stać, a na deser była przejażdżka samochodem ( pożyczonym od wyrozumiałego wujka) do słabo oświetlonego miejsca i pół godziny pracowicie spędzone na próbach zgłębienia Wnętrza Kobiety. Wnętrza Jakiejkolwiek Kobiety" .

NOGA UCHO OKO PIĘTA- " Chi chi Mary. Chi chi ja. Od czwartego roku życia, przez kilka lat byłam magicznie uspokajana przez Mary, która wywoływała między moimi udami te niesamowite odczucia. To nasza tajemnica, mówiła. Nie mów mamie, Jeśli powiesz przytrafi Ci się Coś Strasznego".

CZERWONY DYWAN- " Ojciec powiedział mu, że imię jest nieważne. - Twoim pierworodnym dzieckiem jest dziewczynka- ubolewał. - Moim był chłopiec. Mężczyzna powinien mieć trzech synów i jedną córkę, tak jak ja. To jest powód do dumy. Ale nie martw się następnym razem będzie chłopiec, w końcu jesteś moim synem".

NA SKRÓTY- " W jego mniemaniu licencjat to nie wykształcenie, to odpowiednie może tylko dla cudzoziemców, zboczeńców i innych dewiantów ". ( Ha! jestem dewiantem) :)

KAWA MYSORE- " - Cześć Sita- Ramu podchodzi do jej biurka i opiera się o blat. Sita czuje, że zaczyna się czerwienić. Ramu jest przystojny, śmieją mu się oczy. A Sita nie umie z nim o niczym rozmawiać , tylko o pracy. (...) Sita wpatruje się w niego. Ramu pochyla się nad nią, jego twarz jest tak blisko, że rysy rozpływają się na osobne fragmenty. Lekko haczykowaty nos. Oczy pociemniałe pod wpływem intensywności spojrzenia, umieszczone pod wyraźnie zarysowanymi brwiami. Elegancko wystrzyżona bródka. Usta rozciągnięte w uśmiechu, wymawiają słowa które po chwili docierają do uszu Sity. Droga koszula i starannie dopasowany krawat. Jeszcze długo po jego odejściu Sita czuje zapach jego wody kolońskiej".

PTASIE MNIAM MNIAM- " Przecież jeśli spojrzy się na to z naukowego punktu widzenia, biologicznym celem bycia kobietą jest rodzenie dzieci. Brak dzieci równa się brakowi kobiecości"

Przyjemnej lektury ;) Szczególnie polecam KAWĘ MYSORĘ ( nie chodzi tu o banalny romans).

niedziela, 8 stycznia 2012

Delhi Belly - czyli biegunka źródłem problemu


" Tashi (Imran Khan), Arup (Vir Das) i Nitin (Kunaal Roy Kapur) to współlokatorzy, koledzy i partnerzy w przestępstwie. Tashi ma ożenić się za miesiąc, jednak wciąż nie jest pewny czy jego narzeczona jest tą jedyną. Arup nie może się zdecydować kogo zabić najpierw- dziewczynę, która go rzuciła, czy swojego głupiego i irytującego szefa. Nitin natomiast ma wkrótce odkryć, że jedzenie pysznego kurczaka tandoori, zakupionego od ulicznego sprzedawcy, będzie przyczyną najgorszego w jego życiu przypadku biegunki zwanej delhi belly. Trzech zwyczajnych facetów wiedzie zwyczajne życie z wyjątkiem jednego, małego detalu- z powodu niewinnej paczki, znajdują się na liście osób do wyeliminowania przez groźną grupę przestępczą ".

Film przezabawny. Śmiałam się praktycznie od początku ;) Historia trzech przyjaciół sprawiła że na prawie 2 godziny zapomniałam o czekających mnie kolokwiach i egzaminach. Prześmiewczy Aamir pokazuje, że można mieć dystans do siebie, do tradycji i miejsca w jakim się żyje. Przecudownie śmieszny co mam więcej powiedzieć, nie trzeba lubić Indii aby taki się wydał. I myślę że to właśnie przesądzi o sukcesie tego filmu ( mam nadzieję sukcesie bo w pełni na to zasługuję). Muzyka bardzo mi się podobała, dobrze dobrana, melodyjna - wręcz idealna. Nie mam się do czego przyczepić i nawet nie zamierzam. Aamir i jego biegunka kupił mnie całkowicie :) Dobry na każdą okazję- gorąco polecam ;)
Podziękowania dla M. bez którego nie było by mi dane go obejrzeć :)
Ach, i jeszcze jedno amerykański KAC VEGAS się chowa !!

wtorek, 3 stycznia 2012

Łapy, łapy cztery łapy...




" W Indiach psy się nie liczą. To nie są święte krowy dające mleko, kozy czy jedzące byle co świnie. W ich mniemaniu psy są darmozjadami" - " Z Kamasutrą w plecaku" Trisha Bernard.
Za dnia, gdy upał jest ogromny, przenika najgłębsze tkanki skóry- śpią. Niemal niewidoczne w przepływie ludzi. Budzą się wraz z nadejściem chłodu nocy, kiedy na ulicach nie ma prawie nikogo, tłum znika. Nagle robi się ich mnóstwo łączą się w stada, hordy i przestają być już tylko elementem krajobrazu. Indyjskie psy żyją nocą...


" Panuje tu czysta hierarchia siły. Młode, zdrowe, silne psy są dobrze dożywione, ich ogony pewnie pną się ku górze, ich postacie rysują się na czele nocnych watah, ich zęby pewnie tną słabsze ciała psów starych, chorych, słabszych, tych, które walczą gorzej.Stare znają bezlitosne zasady tutejszej egzystencji, małe się ich uczą".


Zdarza się, że w labiryntach wąskich uliczek można usłyszeć rozpaczliwy skowyt szczeniaka, płacz zranionego stworzenia.

" Skomlą tylko małe psy, nie nauczone życia naiwnie myślą może, że ktoś zareaguje na ich ból. Stare i chore psy milczą, nieme wloką swe chude ciała z kąta w kąt, od rynsztoku, do rynsztoku wyciągają gnijące tam resztki, najgorszym ścierwem próbując przedłużyć swoją egzystencję".

Dzieci natomiast bawią się tylko ze zdrowymi psami, malutkimi, słodkimi szczeniaczkami. Ciągną za uszy. Jakby wszystkie należały do każdego z tutejszych mieszkańców, jakby znały smak jego pieszczot, jego kija i kamienia. Indyjskie psy nie lubią turystów wręcz ich ignorują.

" Wszyscy wysiedli z autobusu, żeby się wysiusiać. Właśnie ruszyłyśmy z Sally w pół drogi, kiedy mężczyzna przed nami kopnął leżącego na drodze psa. Nieszczęsny worek kości zawył z bólu (...)"

Taki pies nie bawi się skarpetą, nie uśmiecha się do właściciela, nie śpi w nogach łóżka zabierając kołdrę... Taki pies tak samo potrzebuje miłości, opieki. Tak samo czuje... Jestem wstrząśnięta tym czego się dowiedziałam a tym samym zupełnie bezradna wobec tego faktu. I chyba muszę częściej bawić się ze swoim psem...
Do poczytania

niedziela, 1 stycznia 2012

Saawariya


W nowy rok Polsat uraczył widzów ( zapewne nie każdego ale te mniejszość :D ) cudowną opowieścią o miłości. Nie dalej jak wczoraj żaliłam się, że już tak dawno nie widziałam filmu Bollywood z prawdziwego zdarzenia. A tu proszę, zaglądam w gazetę i widzę ! :) Film wprawdzie długi ale wcale tego nie odczułam a i reklamy nadawane przez telewizję przeszły prawie niezauważone. Oglądałam z zachwytem i przejęciem. Historia z pozoru wydawać by się mogło tandetna i oklepana. Młody chłopak Ranbir Raj - uliczny grajek z niebieską gitarą przyjeżdża do baśniowego miasteczka. Nie ma grosza przy duszy i nic do zaoferowania prócz serdeczności i przyjaźni. Spotyka na swojej drodze prostytutkę Gulabji, która pomaga mu zadomowić się w mieście. Znajduję miejsce, gdzie może się zatrzymać, pracuję w barze jako piosenkarz i w zasadzie wszystko jest w porządku. Do momentu kiedy nie zaczepia pewnej dziewczyny na moście... od tego dnia jego życie całkowicie się zmienia. Ona staje się jego oddechem, biciem serca. Wszelkimi sposobami próbuje zdobyć jej miłość podczas gdy ona sama zakochana jest już w innym... Tego innego gra Salman Khan, który o dziwno w tej roli mnie nie irytuję. Jest natomiast całkowitym przeciwieństwem Raja.
Bajkowa scenografia przenosi widza w inny wymiar; niby Indie a jednak zupełnie inne. Magiczne... Historia tak wiele razy opisywana a wcale nie banalna. Ani na moment nie oderwałam oczu od ekranu ;) Ciepła z nutką dobrego humoru. A muzyka...no cóż powaliła mnie! Ciągle nucę pod nosem. Ach i ten Ranbir w samym ręczniku :) Tego mi było trzeba!