środa, 13 stycznia 2010

Co to, to nie...!


Didi przysłała mi ze swojego " ezoterycznego " miasta fragmenty dwóch książek o tematyce jak nie trudno się domyślić indyjskiej. Zabrałam się więc do czytania. Pierwszy z fragmentów dotyczył Bollywood. Rozdział zatytułowany " Bollywood, prozac zaprawiony masalą" mało nie przyprawił mnie o zawał. Jak można być takim nie obiektywnym?...zgroza.

Pani Karolina Wojtasik pisze tak :

" Filmy opowiadają o miłości ale nie koncentrują się na jej fizycznych aspektach;bohaterowie nie pokazują nagiego ciała , nie całują się w usta o bardziej śmiałych pieszczotach nie wspomnę".


Tu się we mnie zagotowało...Owszem kiedyś tak było ale teraz odchodzi się od tego coraz bardziej. A książka została wydana w 2009 roku. Mogłabym podać nieskończoną ilość przykładów na to iż nagie ciało zostało pokazane i to nie raz.

Pierwsze co przychodzi mi do głowy to scena nazwijmy to łóżkowa Mai i Deva...w " Nigdy nie mów żegnaj"- 2006. Dalej..." Saalam Namaste"( 2005), Amber i Nick. Coś na temat całowania w usta...


" Oprócz scen wulgarnych, pokazujących brutalne sceny gwałtów, ewentualnie zboczenia, nie wolno na przykład poddawać dyskusji przyjacielskich kontaktów Indii z innymi państwami".


To można wyczytać dalej..cóż nie sądzę aby na przykład " Fanaa"- 2006, opowiadała o przyjacielskich stosunkach z Kaszmirem. Lub " Bombay" z 1995 roku. Hmm albo " Dil Se" i scena końcowa. Rok 1998. I wreszcie " Kurbaan" - listopad 2009. Z Saifem Ali Khanem oraz Kareeną Kapoor.

Kino indyjskie rozwija się z roku na rok. Jeżeli już ktoś zamierza o nim pisać cokolwiek to wypadałoby zapoznać się z tematem. Łatwo jest wydać nie prawidłowy osąd, trudniej jest przyznać się do błędu. A wrzucanie wszystkiego do jednego worka nie zawsze jest skuteczne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz