niedziela, 23 stycznia 2011

Koffee with Karan...

Co się stało z kinem Bollywood? To pytanie nasuwa mi się po obejrzeniu filmu na podstawie scenariusza Karana Johara. Amerykanizacja widoczna na każdym kroku...brak kolorów tylko rażąca po oczach biel. Czas trwania mniejszy niż dwie godziny...Gdzie się podziały filmy na które trzeba było przeznaczyć połowę dnia ? Gdzie kolorowe, melodyjne piosenki? Miłość i ślub...w wielkim domu bogato przystrojonym? "We are family" jest przykładem tego jak kino indyjskie się zmienia i w tym przypadku nie jestem pewna czy na dobre...Bollywood staje się za bardzo Hollywoodzkie co wydaję mi się mija się z celem.
Zawsze uważałam że to co robi Karan jest dobre, że musi takie być. W końcu to on jest reżyserem
"Czasem słońce, czasem deszcz ", "Nigdy nie mów żegnaj", i scenarzystą do " Gdyby jutra nie było". No i oczywiście " My name is Khan"... Jednak po tym "dziele" jakim jest " We are family" powoli zmieniam zdanie. Masówka - tak to mogę określić...i co w tym wszystkim robi Kajol? Nie pojęte... Historia powielona, schematyczna do bólu. Wszystko rozgryzłam już mniej więcej w połowie filmu. Oparta na prostych ludzkich odruchach i emocjach. I nie powiem że nie dało się popłakać bo dało ale tak jak mówię jest to po prostu żerowanie na ludzkich emocjach. Wydaję mi się iż Johar doskonale o tym wiedział dlatego przyłożył rękę do czegoś tak prostego i tandetnego za razem. Śmiem twierdzić, że zrobił to tylko i wyłącznie dla kasy...szkoda tylko że po drodze zagubił gdzieś sens i radość indyjskiego kina.
Jestem na nie...

1 komentarz:

  1. "Masówka" ciekawe że użyłaś tego słowa w kontekście akurat tego filmu. Przecież ogółem te filmy bolly które do nas trafiają to masówki. Ogółem bolly to masówki skoro co roku tworzy się tam ponad 1000 filmów. A już " Czasem słońce, deszcz" jest tego najlepszym przykładem. Ja też lubię kolorowe, radosne rozśpiewane bollywoody. Ale po pewnym czasie schemat "on"+"ona"+ "przeszkody na drodze miłości" = przesłodzony happy end zaczyna być zwyczajnie męczący. Że zalatujre Ameryką... hm nic dziwnego. w końcu to remake filmu "Stepmom". Co do reszty zarzutów. Większość indyjskich filmów bazuje na uczuciach, wyciskaniu łez itp. Ja się tam cieszę że istnieją filmy poruszające trochę głębsze tematy. I cieszę się, że jest okazja w takich obrazach zobaczyć Kajol. Jednym słowem nie oglądałam ale z chęcią zobaczę:)Jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń