wtorek, 25 stycznia 2011

CHAK DE INDIA !!

W październiku po wielu kontrowersjach związanych z przygotowaniami odbyły się w Delhi XIX Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej.
Znalazłam ciekawy artykuł poświęcony temu wydarzeniu. Ale dlaczego postanowiłam o tym napisać? Otóż hymn Igrzysk skomponowany przez A.R. Rahmana miał być lepszy niż Waka,Waka. Nie jest...spodziewałam się czegoś zupełnie innego, czegoś z tzw. ogniem. Dostałam hmm...wydmuszkę ładnie opakowaną ale pustą w środku...
Zachęcam do oceny i komentarzy.


niedziela, 23 stycznia 2011

Koffee with Karan...

Co się stało z kinem Bollywood? To pytanie nasuwa mi się po obejrzeniu filmu na podstawie scenariusza Karana Johara. Amerykanizacja widoczna na każdym kroku...brak kolorów tylko rażąca po oczach biel. Czas trwania mniejszy niż dwie godziny...Gdzie się podziały filmy na które trzeba było przeznaczyć połowę dnia ? Gdzie kolorowe, melodyjne piosenki? Miłość i ślub...w wielkim domu bogato przystrojonym? "We are family" jest przykładem tego jak kino indyjskie się zmienia i w tym przypadku nie jestem pewna czy na dobre...Bollywood staje się za bardzo Hollywoodzkie co wydaję mi się mija się z celem.
Zawsze uważałam że to co robi Karan jest dobre, że musi takie być. W końcu to on jest reżyserem
"Czasem słońce, czasem deszcz ", "Nigdy nie mów żegnaj", i scenarzystą do " Gdyby jutra nie było". No i oczywiście " My name is Khan"... Jednak po tym "dziele" jakim jest " We are family" powoli zmieniam zdanie. Masówka - tak to mogę określić...i co w tym wszystkim robi Kajol? Nie pojęte... Historia powielona, schematyczna do bólu. Wszystko rozgryzłam już mniej więcej w połowie filmu. Oparta na prostych ludzkich odruchach i emocjach. I nie powiem że nie dało się popłakać bo dało ale tak jak mówię jest to po prostu żerowanie na ludzkich emocjach. Wydaję mi się iż Johar doskonale o tym wiedział dlatego przyłożył rękę do czegoś tak prostego i tandetnego za razem. Śmiem twierdzić, że zrobił to tylko i wyłącznie dla kasy...szkoda tylko że po drodze zagubił gdzieś sens i radość indyjskiego kina.
Jestem na nie...

wtorek, 18 stycznia 2011

Udi..- obudź się...

Udało mi się zobaczyć " Guzaarish" i jestem zachwycona !! Fantastyczny, mądry film ze wspaniałą muzyką. Nie mam się do czego przyczepić. Już wcześniej, jeszcze przed obejrzeniem spodobała mi się piosenka "Udi" ale gdy do słów i melodii doszedł obraz...cóż powaliło mnie na łopatki... CUDOWNA AISH !! Nie mogłam oderwać od niej oczu. Gorąco polecam ! :)

niedziela, 9 stycznia 2011

Trzeźwym okiem na Delhi



" Urodzony w Ameryce Roshan (Abhishek Bachchan) przywozi do Indii swoją schorowaną babcię (Waheeda Rahman). Nie zdawał sobie jednak sprawy, że ta krótka wycieczka, może na zawsze odmienić jego życie, prowadząc do przemiany wewnętrznej. Tłem całej fabuły jest życie istniejące za murami Starych Delhi. Miasto pokazuje chaos, religię i etos indyjskich mieszkańców. Symbolem miasta jest 110006 a oznaką miłości do niego nazwa "Delhi-6"- Bollywood.pl

Film pokazuję istniejący kontrast miasta...religię i tradycję mieszającą się w życiu codziennym. Roshan wychowany w amerykańskiej kulturze przeżywa szok widząc to co dzieje się na ulicach Delhi. Na początku jest lekko sceptycznie nastawiony, robi zdjęcia i obserwuję. Zwiedza i wchłania...Po pewnym czasie zaczyna dostrzegać drugą stronę medalu...Nie istnieją tylko kolorowe Delhi ze swoimi świętami i przedstawieniami. Szerzy się korupcja, policja nadużywa swojej władzy, istnieje podział na kasty...
Nie wszystko da się zrozumieć, tradycja jest tak głęboko zakorzeniona, że przysłania czasami dobro drugiego człowieka. Kiedy Roshan dotyka kobiety z niższej kasty musi natychmiast umyć dłonie ( z tego co zauważyłam popiołem). Nikt jej nie dotyka za dnia, w nocy mężczyźni nie mają z tym problemu... Społecznościowy idiota, który z pozoru nie umie liczyć okazuję się na końcu szalenie inteligentny. " Delhi-6" obrazuję w cudownie realny sposób zachowanie, codzienne życie i zaściankowość ludzi. Ich brak obiektywizmu i zaślepienie wiarą... Oczywiście nie obeszło się bez konfliktu hindusko- muzułmańskiego. I bez wątku miłosnego, niechcianego małżeństwa i pozycji kobiety w społeczeństwie.

Świetny film z bardzo dobą muzyką A.R Rahmana. Do obejrzenia dla wszystkich nie tylko fanów Bollywood. I raczej proszę zaopatrzyć się w chusteczki.

sobota, 1 stycznia 2011

Dulha Mil Gaya ;)



" Tej Ratan Dhanraj - Donsai (Fardeen Khan) żyje z pieniędzy zarobionych przez ojca, wydając je na dziewczyny i zabawy. W dniu 25 urodzin spotyka się z prawnikiem ojca, gotowy przejąć cały spadek. Ten jednak odczytuje mu testament, który mówi, że Dhanraj musi się w ciągu 15 dni ożenić z córką przyjaciela ojca – Samarpreet (Ishita Sharma) i pozostać z nią w związku małżeńskim minimum 10 lat, inaczej pieniądze przepadną, a Dhanraj będzie musiał zwrócić wszystko, co do tej pory wydał. Donsai jedzie do Pendżabu i żeni się z Samarpreet, a następnie wyjeżdża do USA. Shimmer (Sushmita Sen) jest modelką i przyjaciółką Dhanraja, i tak jak on, zaprzysięgłym wrogiem małżeństwa. Przewrotny los zechce, że to jej przypadnie w udziale ratowanie związku Samarpreet i Donsaia. "- Bollywood.pl

Film kolorowy z piosenkami zapadającymi w pamięć. Z pozoru płytka historia o miłości niesie ze sobą mnóstwo radości i wiary, że jak chcemy to wszystko jest możliwe. Zabawny i nieco przekolorowany świat super modelki i jej przyjaciela zapatrzonego w siebie egoistę wciąga widza bez reszty- przynajmniej mnie wciągnął ;) Bardzo podobała mi się postać Lotusa...przesympatyczny pan ubierający się w paskudne garnitury z sercem na dłoni. Specyficzne poczucie humoru może momentami razić tych, którzy nie są przyzwyczajeni. Jednak dla mnie był to świetny pokaz gry aktorskiej na wysokim poziomie. Być może po raz kolejny nie jestem obiektywna w swej ocenie ponieważ w drugiej części filmu pojawia się postać Pawana grana przez samego SRK ;) Można się przyczepić tak naprawdę, że jego rola była płytka i niewiele wniosła do filmu...można ale po co? Jego obecność podniosła tylko poziom i sprawiła, że film ożył. Bez konkurencyjna jak dla mnie jest scena, w której pojawia się na przyjęciu i kiedy skacze do wody aby uratować psa z plastiku... :) Tandetne...? Hmm...nie wydaję mi się, może gdyby to nie był ShahRukh to bym się przyczepiła ale w tych okolicznościach po prostu nie mogę.

Nauczyłam się, że w filmach Bollywood czasami trzeba patrzeć na pewne rzeczy z przymrużeniem oka aby po drodze nie zagubić sensu historii, oraz że pewne kwestie nie podlegają dyskusji. Podsumowując, film ciepły, optymistyczny i do obejrzenia dla każdego fana pana SRK ;)