niedziela, 5 lutego 2012

Młody Gandhi


Mohandas Karamćand Gandhi jest drobniutki. Jego oczy, bladoniebieskie niczym oczy ślepca, zdają się z wściekłością wpatrywać w akuszerkę, jakby miał jej za złe to nagłe rozdzielenie. Ma skórę pomarszczoną niczym suszony daktyl. Wprawnym gestem, świadczącym o długiej praktyce, kobieta naciera go olejkiem arganowym, po czym otula w koc. I oto jest w świecie ludzi. - " Gandhi. Jestem żołnierzem pokoju"- Jose Freches.

Urodził się 2 października 1869 roku w Porbandarze, małym księstwie w Gudźaracie. Jego ojciec Karamćand ma już dwóch synów i córkę z Putlibai, młodą i skromną kobietą. Pierworodna nazywa się Raliatben, starszy syn Lakszmidas, a młodszy Karsandas. Mają odpowiednio siedem, sześć i trzy lata. Mohania urodził się jako ostatni.

Kaba Gandhi nie jest już taki młody. Przekroczył pięćdziesiątkę i po raz czwarty wszedł w związek małżeński. Śmierć zabrała mu trzy kolejne żony. Putlibai jest od niego o dwadzieścia osiem lat młodsza. Taka różnica wieku to rzecz zwykła w indyjskiem społeczeństwie, w którym kwestie małżeństw " układa" się między rodzinami.

W rodzinie Gandhich z ojca na syna przechodzi zawód kupca ( diwana)- kogoś w rodzaju pierwszego ministra w służbie księcia lub króla. Jest to kwestią honoru by jak najbardziej uzdolniony z potomków zajął miejsce ojca. Młody Gandhi więc od pierwszego dnia życia miał wyznaczoną drogę.
Religią praktykowaną w domu Mohanii był dźinizm, religia absolutu. Wymaga od wiernych poswięceń, trzeba pościć, modlić się, ograniczać potrzeby, Do świętości prowadzi cierpienie i asceza, czasami nawet umartwianie ciała. Rzeczywistość składa się z dwóch niezmiennych i przeciwnych sobie elementów: dźiwny, ducha, i pudgali, materii. Aby nastąpił kres cierpień, dźiwa musi uwolnić się od pudgali. Ale ponieważ istnieje karma, a byty warunkują własną reinkarnację, dźiwa może w nieskończoność pozostawać więźniem pudgali. Aby się wyzwolić istota musi zrezygnować z wszelikch życiowych uciech. Człowiek musi zapanować nad pięcioma zmysłami i żyć w surowej ascezie, praktykując dietę i seksualną wstrzemięźliwość.

To słabowite dziecko o marzycielskiej duszy. Zawsze " nieobecny".

Mohania bardzo wcześnie zaczął zadawać sobie trudne pytania o prawdziwą naturę Boga. Gdy miał trzy latka matka nauczyła go imion bogów.

Pewnego dnia gdy myśl o tak wielkim Bogu nie daje mu spokoju, zdobywa się na śmiałość i zagaduje matkę:
- Mamo, czy Brahma jest wesoły?
- Tam gdzie jest prawdziwe Poznanie, musi być też radość! Brahma jest Radością. Brahma jest Poznaniem. Brahma jest Prawdą.

Mając dwanaście lat Gandhi zaczyna inaczej spoglądać na otaczający go świat. Dotąd widział nietykalnych ale nigdy na nich nie patrzył. Pewnego dnia zwburzony i zaciekawiony po miesięcznych obserwacjach podchodzi do nietykalnego pracującego nieopodal jego domu. Nietykalny opróźnia codziennie latryny, okazuje się że ma na imię Uka, jego żona wychowuje ośmioro dzieci Gandhi podaje mu dłoń, nie może pogodzić się z niesprawiedliwością, dlaczego to nietykalni muszą sprzątać? Dlaczego każdy nie robi tego we własnym zakresie?

Gniew ściska go za gardło, dusi, podnosi o kilka stopni temperaturę ciała. Wpatruje się w oczy matki. Dlaczego broni tak niesprawiedliwego systemu? Gdyby mógł postwił by sprzątaczy wyżej od profesorów. Opróżnianie kloacznych rowów, wśród wyziewów i smrodu uprzykrzających życie, wydaje mu się zadaniem co najmniej równie użytecznym jak zmuszanie uczniów do klepania z pamięci starych tekstów, których nie pojmują.

Niepokorny w szkole i w domu, ciekawy świata, pogrążony w rozmyśleniach. Wiedział że nie zostanie kupcem, matka też to wiedziała. Mimo wczesnego orzenku Gandhi pozostał chłopcem. Za namową kolegi zaczyna jeść mięso nie przestaje nawet, gdy śni mu się że ma w sobie żywą kozę, która żałośnie jęczy. Jako trzynastolatek uważa, że jezeli Indusi nie będą jeść mięsa, narażą się na pożarcie przez brytyjskiego ogra.

Trzeba umieć podważyć prawa, które nie pozwalają współbraciom podnieść głowy i spojrzeć białemu człowiekowi w oczy. Mówi więc sobie, że spełnia tylko swój obowiązek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz