środa, 3 lipca 2013

Vicky donor

Vicky mieszka z mamą i babcią w New Delhi. Mama -Dolly prowadzi własny, mały salon piękności. Babcia uwielbia ipady a jej marzeniem jest mieć płaski telewizor. Wścibscy sąsiedzi i ich córka na wydaniu dopełniają całości. Vicky jest bezrobotnym lekkoduchem, który żyje z pieniędzy matki. Codzienne imprezy, nowe ciuchy pokrywają znaczną część jego wydatków. Ale do czasu... Spotyka na swojej drodze doktora zajmującego się walką z niepłodnością. 
Doktor upatrzył sobie naszego bohatera  na idealnego dawcę nasienia. 
Tak zaczyna się ta komedia romantyczna- z założenia komedia. Temat filmu ważny w kraju mimo wszystko jeszcze konserwatywnym, gdzie seks pozostaje tabu. Film pokazuje problem wielu małżeństw nie tylko w Indiach, ukazuje ludzką próżność w dążeniu do doskonałości. Pary przychodzą i składają zamówienie na dziecko... Wszyscy chcą kogoś sławnego, Brada Pitta, ShahRukh Khana czy Lady Gagę...:)
Doktor robi wszystko co w jego mocy aby spełnić wygórowane niekiedy oczekiwania par małżeńskich (bo oczywiście tylko o małżeństwach jest mowa). A Vicky jest jego spełnieniem marzeń... Wszystko pozostaje w wielkiej tajemnicy, Vicky zarabia pierwsze pieniądze i kupuje  babci telewizor. Remontuje mamie salon, twierdzi że pracuje w handlu. Nieoczekiwanie (dla widza jest to oczywiste od pierwszych minut filmu, oczywiste do bólu), przychodzi miłość a wraz z nią decyzja o ślubie. Sytuacja się komplikuje a sekret wychodzi na jaw... Afera goni aferę, między piosenkami można spokojnie wyjść na siku lub zaparzyć herbatę, nic się nie straci. Reakcja rodziny standardowa, co dobrze oddaje moim zdaniem prawdę, przynajmniej po części. Temat naprawdę interesujący, można było zrobić z tego niezłą historię, można było ale się nie udało. Postać Vickiego jest nijaka,przystojny to on jest (zwłaszcza w stroju do krykieta). ale poza tym niewiele ma do zaprezentowania, jeżeli chodzi o postać Tuny czy jak kto woli Ashimy to zapamiętałam tylko tyle, że ma ładne włosy. Cała ta zmiana zachowania jakoś do mnie nie przemawia, szybkie wyznanie miłości przy kawie też nie. A już końcówka na pewno. Wielkie rozczarowanie. Niby komedia, a zaśmiałam się tylko raz w scenie, gdzie pojawia się gej- dosłownie na chwilkę. Oczywiście to tylko moje prywatne zdanie, zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach. Moja ocena to 4\10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz