piątek, 6 września 2019

Legenda Padmavati


Według podań Padmavati znana również jako Rani Padmini rządziła pomiędzy  XIII-XIV wiekiem na terytorium dzisiejszych Indii.

Padmavati była wyjątkowej urody księżniczką królestwa Singhal (Sri Lanka). Władca Fortu Chittor- Ratan Sen usłyszawszy o jej urodzie od gadającej papugi imieniem Hiraman z miejsca się w niej zakochał i uczynił jedną ze swoich żon.

Niestety na drodze ich miłości stanął Sułtan Alauddin Khalji, który owładnięty manią posiadania przyjął sobie za punkt honoru zdobycie młodej Padmavati. Istnieje wiele wersji dalszych  wydarzeń, w jednej z nich Ratan Sen zostaje schwytany i uwięziony w Delhi przez Sułtana, w następnej umiera w walce z Alauddinem, co przyczynia się bezpośrednio do decyzji kobiet o samospaleniu, czyli Jauhar. Królowa nie chcąc ulec muzułmańskiemu najeźdźcy, broniąc honoru kobiet Chittor- postanawia oddać się płomieniom.

Padmini przez lata pojawiała się w sztukach, powieściach, serialach telewizyjnych i filmach. Wielu historyków wciąż spiera się o autentyczność jej legendy i choć oblężenie Chittor przez Sułtana jest jak najbardziej wydarzeniem historycznym (1303 roku n.e), to o samej postaci księżnej nie do końca można tak powiedzieć.

Wczesne relacje z oblężenia Chittor nie wstukują na obecność Padmini. Z rejestrów wynika, że Alauddun zdobył fort, ustanowił się tam gubernatorem wojskowym, a następnie wrócił do Delhi. Pierwszą nie kwestionowaną wzmiankę o Padmini możemy odnaleźć w Padmavat – epickim wierszu napisanym w 1540 roku przez sufickiego poetę Malika Muhammada Jayasiego, który napisał go w hinduskim języku Awadhi i pierwotnie w perskim skrypcie Nastaʿlīq. Jest to najstarszy zachowany tekst spośród ważnych dzieł Awadhi. Najwcześniejsze zachowane manuskrypty Padmavata różnią się znacznie długością i są napisane w wielu różnych skryptach.

W 2017 roku reżyser Sanjay Leela Bhansali postanowił nakręcić Padmavati w języku hindi. Film wzbudził w Indiach masę kontrowersji, doprowadzając tym samym do podziału społeczeństwa na zwolenników i przeciwników obrazu. Do głosu doszli politycy- Lider partii Bharatiya Janata zażądał półtora miliona dolarów za głowę aktorki wcielającej się w rolę królowej.  Oczekiwania co do czystości kobiet, jak i presja społeczeństwa są ogromne. Tradycja wciąż odgrywa szalenie ważną rolę w indyjskim społeczeństwie, pomimo oddawania losu kobiet w ich ręce. W tej ekranizacji legendy Rani nie jest uległa, co powoduje oburzenie milionów kobiet i mężczyzn w całych Indiach.
Do sporów przyczyniła się w dalszym ciągu widoczna ogromna niechęć hindusów do muzułmanów, ludzie zażądali ocenzurowania filmu i zawieszenia premiery. Deepika Padukone odtwórczyni głównej roli tak komentuje tamte wydarzenia:

„ Nie czuję strachu. Czuję złość i rozczarowanie, że wciąż w naszym kraju kobieta nie może być silna, niezależna. Nawet jeśli to artystyczna wizja i filmowy wizerunek”.

Dla mnie film, jak najbardziej godny polecenia. Świetne zdjęcia i muzyka. Mocne 8/10.

czwartek, 5 września 2019

Wschód słońca nad Gangesem- Waranasi



Miasto położone w Północnych Indiach, w stanie Uttar Pradesh. Według podań zostało założone przez boga Śiwę, choć dokładnie nie jest znana data powstania, to przyjmuję się umownie, że miało to miejsce około 3000 lat temu.

„Miasto pławi się w harmidrze i dusi nagrzanym powietrzem (…). Na dachach wokół toczy się życie. Jakaś rodzina urządza sobie piknik. Gdzieś za rogiem kilku chłopców puszcza latawce, na niebie kawałki kolorowego plastiku mieszają się ze stadami gołębi, trudno odróżnić co jest latawcem, a co ptakiem”.

Obecna nazwa miasta pochodzi od starożytnej nazwy  miasta niegdyś  leżącego pomiędzy rzekami Waruna i Assi.  Każdego roku Waranasi jest odwiedzane przez miliony wiernych i zagranicznych turystów, dla których bez wątpienia największą atrakcją są ghaty- schody do rzeki.
Są to szerokie betonowe schody pełniące funkcję swego rodzaju wrót otwierających Waranasi na świętą rzekę Ganges. Hindusi wierzą, że kąpiel i kremacja w takim miejscu zapewni im gwarancję na lepsze miejsce w odwiecznym cyklu narodzin i śmierci. Niedaleko betonowych stopni można zobaczyć piętrzące się świątynie, restauracje czy hotele, ale również domy pogrzebowe i hospicja, gdzie swoich ostatnich dni dożywają ci, którzy chcąc zaoszczędzić rodzinie kłopotu i niewątpliwie sporych kosztów transportu, przeprowadzają się tutaj z całych Indii. W całym Waranasi jest ponad 80 ghatów – największy Daśaśwamedh to centrum starego miasta.

" Stąd można złapać rikszę na dworzec kolejowy, wymienić pieniądze, umówić się na rejs łódką po Gangesie. A także kupić najlepszy w całych Indiach paan. To ziarenka orzecha areka zawinięte w liść betelu, wysmarowane pastą z kardamonu, anyżku, kokosa, a także jadalną kredą. W Waranasi paan jest wszechobecny, ślady w postaci krwawoczerwonych plwocin po jego żuciu widać na każdym kroku”.

O świcie zaspani mężczyźni zanurzają się w chłodnej wodzie, licząc na odpuszczenie grzechów. Zgodnie z tradycją powinni obmyć się w pięciu głównych ghatach: Dasaswamedh, Asi, Abarnasangam, Manikarnika, Panchaganga.  Manikarnika jest jedną z najważniejszą z ghat całopalny w Indiach. Każdego dnia bowiem płonie tam od 200 do 300 ciał. Chociaż w mieście jest jeszcze jedna spalarnia ciał dużo czystsza i tańsza, to dla konserwatywnego hindusa przebywanie w takim miejscu oznacza jedno, złą karmę.

„ Przed kremacją męscy krewni zmarłego golą głowy, wyciszają się. Inni wraz z obsługą spalarni przygotowują stos. Średnio do spalenia jednej osoby potrzeba 250-300 kg drewna. Jego gatunek zależy od kasty i zamożności zmarłego. Od tego zależy też cena. Za najlichsze szczapy trzeba zapłacić minimum  1,5 tys. rupii, zwykle jednak dwa razy więcej. Nawet ci, których nie stać na lepsze gatunki starają się posypać stos choćby opiłkami szlachetnego drzewa sandałowego”.

Mniej więcej koło dziesiątej rano w tym miejscu jest już masa ludzi, pracze rozwieszający swoje pranie na murach, rozkładający krowie łajno producenci ekologicznego opału, czy też chłopcy grający po prostu w krykieta.  Życie toczy się swoim codziennym rytmem.

„Waranasi to Ganga, a Ganga to Waranasi. Bez świętej rzeki byśmy nie istnieli”.

Źródło: National Geographic Traveler nr 03. 2019. Wrota do życia. 

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Twarz indyjskiego łucznictwa


Deepika Kumari urodziła się na poboczu drogi  w jednym z najbiedniejszych stanów w Indiach- Jharkand; we wsi Ratu. Dziewczynki nie mają tam łatwo, od małego uczone są posłuszeństwa i uległości. Według miejscowych żadna dziewczyna nie powinna uprawiać sportu, ponieważ ich miejsce jest w domu a nie na boisku. To domena mężczyzn. Kobiety powinny zajmować się domem i wychowywać dzieci, bo przecież do tego zostały stworzone. We wsi Ratu kobiety z reguły nie pracują, nie mają właściwie żadnych perspektyw dlatego zazwyczaj przed ukończeniem 18 lat wychodzą za mąż.
Deepika mieszkała z rodzicami w rozpadającym się domu zrobionym z błota, który przy każdym deszczu czy burzy nabierał wody. Bieda była tak dotkliwa, że bardzo często wszystkim domownikom doskwierał głód. Ojciec Deepiki – kierowca rikszy bez wykształcenia zarabiał niewiele, a matka pracująca w szpitalu we wsi dostawała wypłatę co dwa, trzy miesiące.

Dziewczyna nie chciała być ciężarem dla rodziców, dlatego gdy tylko usłyszała o szkole łucznictwa Seraikella, gdzie oferowali bezpłatną naukę, odzież i jedzenie postanowiła spróbować. Z początku nawet nie lubiła łucznictwa, odetchnęła z ulgą, że nie musi się martwić o zapewnienie podstawowych potrzeb. Gdy skończyła 13 lat przeszła do Akademii Łucznictwa Tata, gdzie pomału zaczęła rozwijać skrzydła pod okiem trenera Dharmendra Tiwari. Akademia nauczyła ją wszystkiego, począwszy do prawidłowego trzymania łyżki poprzez wielką miłość do łucznictwa. Po roku spędzonym w murach Akademii Kumari została Mistrzynią Świata Kadetów, potem były Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie, gdzie zakwalifikowała się do drużyny kobiet zajmując ósme miejsce. W 2010 roku zdobyła zloty medal w indywidualnym konkursie dla kobiet Commonwealth 2010, otrzymała nagrodę Arjuna- drugą w Indiach najwyższą nagrodę sportową przyznawaną przez prezydenta. W 2016 roku w dniu Republiki Indii została jej przyznana nagroda cywilna Padma Shri, a w 2017 roku przyznana przez Vogue nagroda Young Achievers. 
Sama Deepika ma nadzieję, że to co robi stanie się inspiracją dla innych kobiet w walce o swoje pragnienia i marzenia w tym zdominowanym przez mężczyzn społeczeństwie, w którym zaledwie 1% populacji dziewcząt uczestniczy w zajęciach sportowych.
Jej życie po tylu sukcesach uległo diametralnej zmianie, już nie musi kraść kukurydzy, nawet jeśli taka smakuje najlepiej…

Źródło: Opracowanie własne na podstawie filmu "Panie przodem" 

niedziela, 23 września 2018

Miłość do kwadratu



„ Love Per Square Foot ” w reżyserii Ananda Tiwari ‘ego to pełna humoru, ciepła  opowieść o podążaniu za marzeniami.

Sanjay (Vicky Kaushal) i Karina (Angira Dhar) to młodzi ludzie pracujący w wielkiej korporacji bankowej. Oboje są uwikłani w lekko skomplikowane relacje damsko- męskie i oboje mimo wieku nadal mieszkają z rodzicami. Zarówno on jak i ona nie mają własnego kąta i przestrzeni dla siebie, co staje się coraz bardziej dokuczliwe zważywszy na trudny charakter domowników. Los sprawia, że ich drogi krzyżują się na weselu znajomych z pracy, od tamtej pory zaczyna kiełkować w nich myśl o własnym M. Najpierw nieśmiała, powiedziana żartem propozycja złożenia wniosku mieszkaniowego, potem oświadczyny w rikszy.
Stajemy się świadkiem rozkwitu nowego uczucia- zupełnie nieplanowanego w ich jak najbardziej profesjonalnej umowie mieszkaniowej. Oczywiście jak to bywa w tego typu filmach, coś musi pójść nie tak jak powinno. Na horyzoncie pojawia się niesamowicie irytująca postać szefowej banku, która traktuje swoich pracowników, a zwłaszcza młodego Sanjaya jak niewolników. Z biegiem wydarzeń dowiadujemy się, że szefowa to kłamczucha i psychopatka a chłopak…no cóż jest zbyt delikatny i za mało stanowczy. To staje się powodem do rozwoju poważnych komplikacji w jego relacji z Kariną.
Film ogląda się przyjemnie. Historia się nie ciągnie, nie ma przesadnie wydłużonych dialogów i wątków. Postacie są dobrze zagrane, a muzyka wpada w ucho. Idealny na niedzielę. 
Serdecznie polecam. Moja ocena to mocne 7/10.

wtorek, 26 czerwca 2018

Za wszelką cenę


Mary Kom urodziła się w wiosce Kangathei, w Manipur we wschodnich Indiach. Pochodziła z ubogiej rodziny, jej rodzice byli rolnikami. Prócz codziennych prac domowy Mary zwana przez rodziców Chungneijang chodziła do szkoły, gdzie uczyła się lekkoatletyki. Choć ojciec Mary był w młodości zapaśnikiem nie podzielał rosnącego entuzjazmu córki do boksu. Być może było to spowodowane faktem, że oszpecona twarz Mary mogłaby zaprzepaścić jej szansę na dobre małżeństwo. Jednak upór Mary zaowocował i w wieku 15 lat opuściła rodzinne miasto, żeby pod okiem trenera K. Kosany Meitei profesjonalnie zająć się boksem i rozpocząć naukę w akademii sportowej w stolicy stanu Imphal.
Trener Mejtei tak wspomina współpracę z Mary: „Jest oddaną, bardzo pracowitą dziewczyną o silnej woli, która w mgnieniu oka pojęła podstawy boksu”.

Ojciec Mary dowiedział się o sukcesach córki dopiero po ukazaniu się w 2000 roku jej zdjęcia w lokalnej gazecie, od tamtej pory zaczął wspierać córkę w jej drodze na szczyt. Jej miłość do boksu pokonała wszystko. Nawet, gdy w końcu na horyzoncie pojawił się kandydat na męża Mary nie umiała i nie chciała zrezygnować z walk. Przyszły mąż musiał bez szemrania zaakceptować pasję żony. I tak się stało. Onler pokochał ją z całym inwentarzem.   Po przerwie spowodowanej bliźniaczą ciążą- Mary mogła powrócić do boksowania. A nie było łatwo. Ludzie szybko zapomnieli, brakowało pieniędzy a przede wszystkim wiary w siebie. Po rozpoczęciu ponownego szkolenia pod okiem profesjonalisty i przy ogromnej pomocy rodziny i męża Mary znów osiągała sukcesy. Zdobyła srebrny medal na Mistrzostwach Azji Kobiet w 2008 roku w Indiach oraz czwarty z kolei złoty medal na Mistrzostwach Świata Kobiet w AIBA w Chinach, a następnie złoty medal na Igrzyskach Azjatyckich w 2009 roku w Wietnamie. Startowała w kategorii do 51 kg- w 2010 roku zdobyła złoty medal na Azjatyckich Mistrzostwach Boksu Kobiet w Kazachstanie oraz na Mistrzostwach na Barbados. Kom nigdy nie brała udziału w zawodowym boksie, wszystkie sukcesy były typowo amatorskie. 

W 2015 roku Mary stała się tak popularna i finansowo niezależna, że zdołała prześcignąć kilku zawodowych sportowców w Indiach pod względem zarobków. Mary wykorzystała swoją pozycję i stała się aktywistką na rzecz praw zwierząt. Tak wypowiadała się na temat zaprzestania wykorzystywania w cyrkach słoni: „Cyrki są to okrutne miejsca dla zwierząt, gdzie są bite i torturowane, jestem matką więc wyobrażam sobie przez co przechodzą zwierzęta, kiedy ich małe dzieci są im odbierane tylko po to, aby występować w cyrkach. To smutne”.
W 2014 roku na ekrany indyjskich kin wszedł film opowiadający o losach bokserki, gdzie Priyanka Chopra wcieliła się w Kom. Film wyprodukowany został w hindi, chociaż językiem ojczystym Mary jest dialekt chińsko-tybetański. Reżyserem filmu jest Omung Kumar, a sam film opowiada historię życia Mary od najmłodszych lat poprzez małżeństwo i osiągnięcie tytułów mistrzowskich.

Jab Harry met Sejal, czyli pozory mylą

W filmie w reżyserii Imitaz’a Alie’go twórcy między innymi „Kiedy ją spotkałem” czy „RockStar” możemy zobaczyć ponownie duet Shah Rukh Khan i Anushka Sharma Kohli. 
Obraz osadzony został w krajach Europejskich, takich jak Holandia, Praga czy Węgry. Wszystko okraszone jest mieszanką kolorów, modnych ubrań i nie wiedzieć czemu mnóstwem pieniędzy.Tytułowy Harry zajmuje się zawodowo oprowadzaniem turystów po różnych miastach Europy, między innymi po Amsterdamie. – do domu (do Indii) nie może wrócić z przyczyn nie do końca jasnych. To właśnie tam poznajemy jego i Sejal, dziewczynę która będzie towarzyszyła nam i jemu do końca seansu. Sejal to młoda, początkującą prawniczka, lekko zwariowana, trochę naiwna, a już na pewno zapominalska- zgubiony pierścionek otrzymany od narzeczonego staje się pretekstem do odbycia nowej podróży.
Z początku oczywiście, jak to bywa w tego typu filmach główni bohaterowie wcale za sobą nie przepadają. On zgrywa kobieciarza, a ona ewidentnie ukrywa kompleksy pod płaszczykiem udanego związku. Jednak z biegiem przejechanych kilometrów, obejrzanych zachodów słońca i wypitych kaw rodzi się pomiędzy nimi uczucie. Uczucie które zaczyna napawać Harrego lękiem a Sejal popycha do robienia rzeczy o, których wcześniej mogła tylko myśleć i to też niekoniecznie. Różnego typu perypetię zbliżają ich do siebie i w końcu nie ma odwrotu. Trzeba coś postanowić. I tu zaczynają się schody. Bo przecież Sejal dała słowo, przecież to dziewczyna z dobrego domu, zna narzeczonego od tak dawna… A Harry to wydawałoby się chłopak bez korzeni, pozbawiony jakichkolwiek głębszych uczuć. Ale czy na pewno? „Jab Harry met Sejal” to łatwy i przyjemny film nie wnoszący za dużo, może nawet trochę zbyt zachodni. Ale gdy zajrzeć głębiej i się nieco nad nim zastanowić można dostrzec coś co z pozoru jest niedostrzegalne. I pomimo lekko naciąganej fabuły i niepotrzebnych dialogów wepchanych jakby na siłę to film zdecydowanie nie jest zły, choć z tego co słyszałam w Indiach recenzję nie były zbyt pochlebne. Reprezentacyjny SRK i równie śliczna Anushka nadają klimat w sam raz na lato.  Serdecznie polecam. Moja ocena to mocne 7/10.