poniedziałek, 31 maja 2010

Gęsia skórka...


Richard Trentson- amerykański seryjny morderca, pseudonim " wampir". Wypijał krew ofiary i zjadał fragmenty jej ciała.
Ted Bundy- ofiary zwykle zabijał używając tępego noża lub dusząc je.
Javed Iqbal- pakistański morderca, który zamordował i wykorzystał seksualnie ponad 100 dzieci.

I wreszcie Thug Behram.

Działał na terenie Indii w latach
1790–1840, przywódca sekty Thugów. Przypisuje mu się uduszenie ceremonialnym szalem 931 osób, jednak nie ma do końca pewności ile zbrodni popełnił w rzeczywistości. Jego sekta dokonywała rytualnych mordów na cześć bogini Kali. Sam nie był obecny przy wszystkich 931 mordach, twierdził iż zabił " tylko " 125 mężczyzn. Behram został skazany na śmierć i powieszony w 1840 roku.

Raman Raghav psychopatyczna seryjna morderczyni działająca na terenach Indii w połowie lat 60.
Zdiagnozowano u niej schizofrenię po aresztowaniu.

Seria brutalnych morderstw wstrząsnęła miastem Mumbai w sierpniu 1968 roku. Wszystkie morderstwa zostały popełnione w nocy przy użyciu twardych i tępych narzędzi. Podobna seria morderstw miała miejsce w latach 1965-1966, na wschodnich przedmieściach miasta.
Po złapaniu przyznała się tylko do 23 morderstw, jednak wiadomo że popełniła znacznie więcej.
Udowodniono, że cierpiała on na schizofrenię paranoidalną i nie była w stanie zrozumieć, że jej działania są nie zgodne z prawem. Została skazana na dożywotni pobyt w więzieniu i przymusowe leczenie psychiatryczne.

Mordercy mogą być fascynujący...


środa, 26 maja 2010

Chup Chup Ke...Chori Chori...

Dziś coś co brzmi w moim sercu...coś co jak najbardziej pasuje do jego przyśpieszonego rytmu...
Piosenka jest dobra na wszystko...:)





poniedziałek, 24 maja 2010

Nad brzegiem Gangesu...



Wieczór...mnóstwo ludzi siedzi na brzegu. Kąpią się, zamaczają nogi. Przychodzą całe rodziny, modlą się, śmieją...Ganges święta rzeka.

Bogini Ganga uosabia rzekę, zstąpiła z nieba a Sziwa aby złagodzić jej upadek pozwolił bogini wylądować na swoich splecionych włosach. Rozdzielił Gangę na siedem rzek (Ganges i jego dopływy), aby mogła przybyć na Ziemię nie wyrządzając szkód powodzią. Ganga ma moc oczyszczania kąpiących się w jej wodach. Wrzuca się do niej również prochy zmarłych.

GANGA — cała rzeka jest święta wraz ze wszystkimi dopływami. Posiada własny szlak pielgrzymi związany z miejscami mitologicznymi.

" Świętość Gangi nie polega na jej jedyności, wyłączności czy cudowności, lecz na użyteczności dla ludzi — pomonsunowe wylewy zapewniały i zapewniają żyzność pól uprawnych na Nizinie Hindustańskiej. Jednocześnie wiedza o archaicznej przeszłości subkontynentu, którego geologia i geografia są wciąż in statu nascendi, kształtują się nadal i zmieniają krajobraz niemal na naszych oczach, wywołuje zaniepokojenie przyszłością Gangi. W 1897 pod wpływem trzęsienia ziemi w Assamie uległo zmianie ukształtowanie całego pasma górskiego, a w 1810 nastąpiła zmiana struktury błot w rejonie Kaććh, w Gudżaracie. W bardzo odległych czasach zaginęła rzeka Saraswati, dziś giną Jamuna i Czambal; nie jest powiedziane, że Ganga będzie płynęła zawsze. Codzienne pudże odprawiane na jej brzegach wyrażają radość i wdzięczność za to, że jest, że wciąż trwa. Najważniejsze miejsca pielgrzymek to — Gangotri, Rishikesh, Haridwar, Prayag, czyli miejsce ofiary, Waranasi i Kalkuta".

Ganga jest archetypem wszystkich rzek wytapiających się z himalajskich lodowców, a przede wszystkim Indusu, Jamuny i Brahmaputry.

" Ganga to śliczna, młoda bogini, devi. O wdzięcznie pochylonej głowie w białej koronie, wpatrzona w nurt swojej rzeki, siedzi na krokodylu unoszącym się po leniwie płynących wodach. W lewej dolnej ręce trzyma dzbanek na wodę (charakterystyczny lily, do dziś sprzedawany na ghatach w Waranasi), prawą ręką wykonuje gest pozdrowienia, w lewej górnej — trzyma naszyjnik malę (też wciąż sprzedawany w Waranasi), w prawej górnej —kwiat lotosu. Niekiedy przedstawia się ją tylko z dzbankiem lily i lutnią. Jej siostrą jest siedząca na żółwiu devi Jamuna, dopływ prawobrzeżny, niegdyś bardzo obfity w wodę, dziś — zanikający".

Zanurzyć stopy w Gangesie...patrzeć spokojnie na pływające " Światełka"... Wdychać zapachy...A potem wrócić ...z dalekiej podróży...

poniedziałek, 17 maja 2010

Wyciszenie...

Krishna das zawładnęła mną całkowicie...hmmm, myślałam że tego nie znajdę...
Cudowna...gdy jej słucham odpływam...
...och, tak to zdecydowanie najlepsza...:) Gdy człowiekowi smutno a pogoda za oknem raczej przypomina wrzesień niż maj, dobrze jest posłuchać czegoś przy czym można się zrelaksować.





sobota, 15 maja 2010

Święta krowa


Wyobraźmy sobie, że idziemy ulicą indyjskiego miasta. Nie ważne czy to Delhi, Mumbai czy też mała tradycyjna wioska. Nie można ich nie zauważyć, wtapiają się w krajobraz. Krowy- chodzą po chodnikach( pod warunkiem że takie się zdarzą), chodzą po ulicy, leżą na rondach zakłócając ruch samochodów i tak już wystarczająco chaotyczny. Wchodzą na bazar, wyżerają warzywa ze straganów, zaglądają do śmietników w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Załatwiają się byle gdzie... Każda z nich ma lub miała właściciela.

" Najsłyniejsza święta krowa to niejaka Kamadhenu, co w sanskrypcie znaczy " krowa pragnień". Otóż Kamadhenu, z głową ślicznej kobiety i ciałem białej krowy, jest tak cudowna, że spełnia wszelkie życzenia. Pierwszą Kamadhenu, tą od której cały ród świętych krów się wywodzi, była niejaka Surabhi, matka bydła rogatego".


Jadąc przez Indie możemy zauważyć jeden nie zmieniający się element krajobrazu, uporządkowany- to krowie kupy.

" Wszędzie w całych Indiach, jak okiem sięgnąć - na polach, na placykach , na polankach, obok domów, na domach na dachach, na ulicach, na ghatach(stopniach na brzegach rzek) dojrzymy poukładane a to w kopczyki, a to w misternie wyjące się " warkocze" , a to w równe rzędy, a to w tworzące specyficzną fakturę na fasadach domów - suszące się w słońcu krowie placki".

Taki krowi placek ma wiele zastosowań, sadhu spalają je na popiół po czym smarują nimi całe ciało. To zabieg rytualny ale także ochraniacz przeciwsłoneczny. Mieszankę krowiego łajna z mlekiem, serwatką, klarowanym masłem ghi i krowim moczem rozcieńcza się tak, by powstał z tego napój, wielu pobożnych hindusów pije dla oczyszczania zarówno ciała, jak i duszy. W tym samym celu do niektórych napojów na bazie limonki i imbiru dodaje się też odrobinę krowiego moczu.
W Indiach bowiem uważa się, że wszystko co pochodzi od krowy, jest święte. Podstawowym przeznaczeniem krowiej kupy jest opał...

" Jeśli gospodyni chce zrobić z krowiej kupy wykładzinę podłogową, to miesza kupę z krowim moczem, gliną i wodą, tak że powstaje coś, co przypomina pastę. Łatwo daje się to rozsmarować po podłodze, a i można też rozłożyć przed domem. Taka podłoga jest trwała, jednolita kolorystycznie i " składnikowo", a także jest wspaniałym zabezpieczeniem przed wszelkiej maści robactwem. Daje przy okazji miłych zapach, a jak gospodyni ma zmysł estetyczny ( a najczęściej ma), to potrafi przed domem ułożyć ją w ciekawą kompozycję rombów, kwadratów, kół itp. "

" (...) święte krowy są w Indiach symbolem i synonimem wegetarianizmu. Gdyby bowiem każdy Indus postanowił żywić się mięsem, dajmy na to krowim, to Indie nie dałyby rady wyprodukować mięsa dla ponad miliarda ludzi. Potrzeba by pewnie z miliarda krów. Tyle może by się w jakiś sposób znalazło, ale jak je hodować i wykarmić? Przecież bydło potrzebuję nieustannie coś przeżuwać. Okazuje się, że bardziej się opłaca hodować dla ludzi warzywa, owoce, zboża, ryż, niż poświęcić te pola na produkcję zielonej żywności dla krów. Tu kłania się prosty rachunek ekonomiczny- krowa zeżre w postaci zieleniny wielokrotność swojej masy mięsnej. Nie opłaca się żywić mięsem, na którego wyprodukowanie zużyjemy wielokrotność jego masy w masie roślinnej, kiedy z tych produktów roślinnych można wyprodukować odpowiednio więcej pożywienia dla ludzi. " - " Moje Indie" J. Kret



sobota, 8 maja 2010

Dil...

Dziś ta piosenka chodzi mi po głowie, kto oglądał ten wie o czym jest... :))Dziś czuję się na nowo jak Anjali...A dil...szaleje :)



wtorek, 4 maja 2010

Majowe " My name is Khan"


Udało się ! Szaruk na dużym ekranie robi piorunujące wrażenie! ;) Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów...nie było ulotek promujących film. Z didi obeszłyśmy całe kino i nic...hmmm. Plakat wisiał wprawdzie ale tylko jeden w dodatku gdzieś w kącie na samym końcu( chyba specjalnie żeby nie było widać...) Jednak dzięki towarzystwu didi zdołałam się powstrzymać od komentarzy- powiedzmy... Pan " urwał" :) bilety i weszłyśmy do sali. Czułam się bardzo podekscytowana, chyba nawet za bardzo bo to w końcu " zwykły film" . Sala była pusta i bałam się, że już tak zostanie. Na szczęście przyszło jeszcze kilka osób i po morzu reklam ujrzałam stopy Khana. Cóż ja mogę powiedzieć...po prostu rewelacyjny! Cudowny! Khan pokazał wszystkim, którzy się z niego naśmiewali, że jest bardzo dobrym aktorem. Nie trzeba wcale być fanem, żeby zrozumieć film. Żeby się spodobał. Może samej fabuły nie będę opowiadała bo myślę, iż sensu to nie ma gdyż wszyscy wiedzą o co chodzi. W końcu to głośny film o, którym ostatnio ciągle się mówi. Szaruk rozwalił mnie na łopatki swoją grą...poczuciem humoru i lekkością. Profesjonalizmem. Przez pierwszą część filmu bawił a potem wzruszał...tak- oczywiście nie mogło zabraknąć łez...przynajmniej moich. W pewnym momencie zniknęły mi z pola widzenia literki...Cóż...czekam tylko na wydanie dvd. I będę do tego filmu wracała wiele razy...
Żałuję tylko, że nie będę miała możliwości pójścia do kina raz jeszcze.