wtorek, 23 lutego 2010

Saraswati - poślubiona Brahmie?...


Zwykle zaczynam od męskiego boga ale tym razem wydaję mi się, że Saraswati jest bardziej interesująca...
Saraswati - " Ta do której należą pierwotne wody". Podobno jest żoną Brahmy ale tego nie jestem do końca pewna bo różnie źródła podają. Posiada dar wymowy,mądrości i zdolności do nauki. Ma cztery ręce, które reprezentują cztery aspekty ludzkiej osobowości : umysł, intelekt, czujność i ego. Jej imieniem nazwana jest starożytna rzeka płynąca równolegle do Indusu, która zaginęła w wyniku trzęsienia ziemi ( około 2000 p.n.e. ).


" Płynie na łabędziu po jeziorze o lustrzanej tafli, w której odbija się jej wizerunek, co symbolizuje pełną kontrolę nad uczuciami i spokój umysłu, nieodzowny dla jasności wyrażania się. Zbiera potoki mowy, tak jak ocean gromadzi wody rzek".


Gdy władca indyjskich niebios Indra, był jeszcze młody, stoczył on epicką bitwę z pra-smokiem i ojcem wszystkich smoków, Vritrą. Smok ten więził w swoich dziewięćdziesięciu fortecach wszystkie rzeki świata, zmrażając je w wysokich szczytach Himalajów. Gdy w końcu Indra zdołał ubić smoka, runął on na swoje fortece i skruszył je, uwalniając tym samym rzeki. Woda jednak popłynęła nowymi torami, i jeden z tych torów skierował się do zatoki bengalskiej, w ten sposób tworząc rzekę
zwaną Saraswati. Przedstawia się ją również jako mądrość Brahmy, która na jego życzenie przybrała postać kobiety. Tym sposobem stała się częścią trideva trzech bogiń- małżonek bogów indyjskich ( Sziwy, Wisznu , Brahmy).

"
Bogini potoków mowy, słów i elokwencji, twórczyni sanskrytu, języka „pełnego, całkowitego”, panuje nie tylko nad słowem mówionym, ale i pisanym — nad znakami sanskryckiego sylabariusza. Jest opiekunką alfabetu devanagari".

"Przedstawiana ze zwojem zwiniętych w harmonijkę pasków liści palmowych, pustaka, na których zapisywano zbiory mądrości przekazywane z pokolenia na pokolenie. Patronka nauk, literatury, sztuk pięknych i muzyki".

Spoczywa na różowym lotosie, co symbolizuje medytację, czystość umysłu i jasność ekspresji. W czterech rękach dzierży winę ( wykonany z drewna hebanowego lub chlebowego instrument muzyczny wprawia się je w drganie techniką szarpaną), księgi Wed, naszyjnik medytacyjny z pereł japa mala i lotos.

" Mimo że obrazuje trzy potężne aspekty devi — wolę-działanie-wiedzę — to już nie wzrusza ludzkich serc, pobudza tylko intelekt: studenci i uczniowie z wyższych klas (dzieci z podstawówki są w rękach Ganeśi i Hanumana), budują ołtarze i proszą o błogosławieństwo, a ona błogosławi książki, instrumenty muzyczne, pędzle, sztalugi i laptopy".

Saraswati jest siakti Brahmy. Nosi białe szaty, symbolizuje czystość i jeździ na białej gęsi.
Nie jest może bardzo wyjątkowa ale jakże potrzebna. Postanowiłam o niej napisać tylko z jednego powodu...oglądając " Kal Ho Na Ho " zawsze zastanawiałam się kim jest bogini do której modliły się
Lajjo i te dwie kobitki, których imion nigdy nie pamiętam ;) Teraz wiem dlaczego Aman tak bardzo chciał przerwać ich modły... nawet ona by tego nie zniosła ;)...


niedziela, 21 lutego 2010

Znajomo ...


Wczoraj telewizja TVN wyemitowała film " Notebook" - Pamiętnik. Wprawdzie nie oglądałam od początku ale szybko zorientowałam się o co chodzi. Mimo długich bloków reklamowych dałam radę zobaczyć do końca. Bardzo mi się podobał....prawdziwa historia o miłości...takiej co zdarza się tylko raz w życiu. Akcja toczy się w dwóch miejscach- w domu opieki oraz w północnej Karolinie ( lata 40). Dwoje pensjonariuszy domu opieki Noah i Allie umilają sobie czas czytając pamiętnik w , którym opisana jest historia miłosna dwojga młodych ludzi. Z biegiem akcji okazuje się, że bohaterami tej opowieści są oni sami a Noah próbuję przywrócić pamięć swojej ukochanej żonie chorej na Alzheimera.
Film wzruszający i nie przewidywalny ( konieczna paczka chusteczek )... Po obejrzeniu go jednak miałam wrażenie, że gdzieś to już widziałam... Gdy w końcu sobie przypomniałam czar prysnął...

" U Me Aur Hum"- Ty i ja. Wersja bollywood... historia ściągnięta prawie w całości... Ajay Devgan nie popisał się. Nie ma w niej nic orginalnego, prócz piosenek...Zmieniło się tylko miejsce akcji i ilość dzieci. Hm, oglądałam ten film znacznie wcześniej niż " Notebook", nie sądziłam że jest to jego indyjska wersja. Byłam przekonana o orginalności scenariusza...Mówiąc szczerze zawiodłam się... Myślę, że Devgana stać na własne pomysły a nie kopiowanie cudzych...







piątek, 19 lutego 2010

Taare Zameen Par- kiedy zabrakło chusteczek...


Zafundowałam sobie fantastyczną filmową ucztę... Nie wiem co mnie podkusiło, że mimo małego budżetu zalogowałam się na merlinie i w ciągu pięciu minut stałam się potencjalną właścicielką filmu Aamira Khana. Wydanie jest bardzo ładne ( 3 płytowe) zawiera ścieżkę dźwiękową oraz dodatki- jak powstał film, usunięte sceny i zwiastuny. Hmm...co mogę powiedzieć na temat samego filmu?...Jest inny niż wszystkie do tej pory obejrzane przeze mnie. Magiczny a zarazem nad wyraz prawdziwy. Aamir wprowadza nas w świat dziecka, pokazuje że nie zawsze wszystko jest takie jakie widzimy. Że każdy zasługuję na drugą szansę i nikomu nie można odmówić pomocy. Niezwykle ciepła i barwna opowieść o życiu dziecka zmagającego się z codziennym życiem. Brakiem zrozumienia ze strony najbliższego otoczenia.

" 9
letni Ishaan ma poważne problemy w szkole. Nie potrafi się skupić, żyje we własnym rozmarzonym świecie. Kiedy po raz kolejny grozi mu zostanie w tej samej klasie rodzice decydują się na wysłanie go do szkoły z internatem. Spotyka tam nauczyciela, który zdaje się rozumieć jego problemy..."

A. Khan jest nie tylko producentem i reżyserem gra również rolę nauczyciela- przyjaciela. Jest niesamowity... ;) Film dla każdego , nie ważne czy wcześniej stykał się z indyjskim kinem...
Ja na pewno będę wracała do niego często. Gorąco polecam. A ścieżka dźwiękowa...cóż ...można się zakochać...

czwartek, 18 lutego 2010

Z sentymentu...

Obraz Rahula wyskakującego z helikoptera robi na mnie piorunujące wrażenie...zawsze ;) Przystojny, młody i bogaty...czego chcieć więcej?... ; ) Dobry na wszystkie smuteczki.


środa, 17 lutego 2010

Trochę " prywaty"...

Nie będzie o Indiach- tak wyjątkowo...9 lutego ukazała się nowa płyta HIM...słuchałam tego będąc nastolatką. Dwie poprzednie płyty były moim zdaniem nie zbyt dobre...zbyt ciężkie. Dlatego właśnie postanowiłam opublikować ten post, ponieważ nowa płyta jest rewelacyjna ! ;)
" Screamworks Love in Theory and Practice". Może to dlatego,że nosi znowu długi tytuł? hmmm, nie mam pojęcia ale jest fantastyczna! ;)
Oto video promujące

wtorek, 16 lutego 2010

poniedziałek, 15 lutego 2010

Sadhu znaczy " święty człowiek"



Usłyszałam głos mamy z drugiego pokoju " Włącz telewizor program o Indiach! ". W pośpiechu znalazłam pilota i zaczęłam szukać... program trwał ponad godzinę i opowiadał o życiu sadhu. Wędrowcach, ascetach hinduskich, dążących do absolutnego wyzwolenia. Często żyjących w ubóstwie w swoich społecznościach poddanych woli Guru.

" Palą haszysz, medytują, modlą się. Na dni i tygodnie wstrzymują pracę serca ".


Mimo tego, że są wiecznie naćpani... traktowani są z szacunkiem, ludzie przychodzą do nich aby uzyskać duchowe wsparcie. Oddają swoje pieniądze Guru, który rozdaje je następnym przybyłym ( chowa je pod dywan na którym siedzi).

" Nacinają własne ciała. Jedzą resztki z pogrzebowych stosów. W ludzkich czaszkach piją mocz. Czynią cuda. Są święci".



Raz na 12 lat w Indiach odbywa się Meha Kumbh Mela- największy festiwal religijny świata. Nad Ganges zjeżdża się kilka milionów pielgrzymów w tym oczywiście sadhu.

" Sadhu grzebie w tekturowym pudełku po butach „Baty”, pełnym glinianych, podłużnych, r ozszerzających się ku górze fajek - czilum. Ostukuje je, słucha dźwięku paznokcia drapiącego glinę. Wreszcie wybiera jedną. Odkłada na bok. Z innego pudełka wyciąga owinięty w papier gazetowy kawałek haszyszu(...)".

Sadhu jest nomadem. Nie ma nic. Całe życie poświęca temu, aby wyzwolić się z "mokshy", reinkarnacyjnego koła wcieleń, by stać się jednością z Bogiem. Jest martwy za życia, martwy dla rodziny i przyjaciół. Dla " Ja chcę" , " Ja mam". Żyje z tego co otrzyma od ludzi nie prosi o nic nie pożąda.

" W czasie swojej inicjacji sadhu przeżywa własną śmierć. Umiera. Rozumiesz? Świadomie umiera dla tego świata. Znaczy się go gorącym żelazem na rękach, dokonując symbolicznego aktu kremacji jego ciała".

Upalanie się :

To nie jest takie normalne upalanie się, to święta komunia. Sama fajka jest symbolem boskiego lingamu, falusa Sziwy. Odpowiednio złożone palce, w których umieszczasz lingam to joni, vagina bogini. Wkładając fajkę w łono palców dokonujesz aktu prokreacji - to, co męskie łączy się z tym, co kobiece. Jednocześnie mokra szmatka symbolizuje żywioł wody, oddech powietrze, ogień... a gliniana fajka - materię, ziemię. Tak więc paląc nie tylko upalasz się, czy też bierzesz udział w seksualnym połączeniu bogów, ale także łączysz, niczym Bóg w dniu stworzenia, wszystkie żywioły - stwarzasz świat.

Zawsze uśmiechnięci o trochę nieprzytomnych oczach
. Jedni nadzy pokryci tylko popiołem inni ubrani w brązowe lub pomarańczowe szaty. Z długimi nie obcinanymi włosami lub całkiem łysi.

" Przez te 30 lat wiele lat spędziłem na umartwianiu się. Wielodniowych medytacjach, pozycjach jogi, głodówkach. Widziałem rzeczy, które wy, ludzie Zachodu, nazywacie cudami... Sadhu na kilka tygodni zakopywanych w ziemi bez powietrza, innych, żywiących się tylko wodą, albo tych, chodzących po wodzie i lewitujących... okaleczających się, jedzących ludzkie mięso i pijących mocz z ludzkich czaszek w czasie świętych ceremonii, widziałem chorych na trąd leczonych dotknięciem rąk, sparaliżowanych, chodzących po szamańskich zabiegach sadhu... I co? I nic... W rzeczywistości te cuda nie mają znaczenia. Są tylko zewnętrznym znakiem mocy tych ludzi... Czym jest ta moc? To Bóg. Sadhu są tymi, którym udało się zrealizować w sobie rzeczywistość boską. Są bogami... Sterują swoimi funkcjami biologicznymi, potrafią przestać oddychać, zatrzymać pracę serca. Kierują swoimi emocjami. Uczuciami. Myślami... Czasem. Przyszłością. Teraźniejszością"- Chandru Baba- Sadhu.

Sadhu ( i nie tylko ) wierzą, że krowa jest świętym zwierzęciem. Zatem wszystko co z niej wychodzi też...to nie śmierdzi tylko pachnie... W programie widziałam jak mieszkańcy wioski przynosili krowie odchody sadhu aby "oblepił nimi " miejsce na ogień. Ma to przynieść pomyślność i pomoc w medytacji oraz jodze...

Dla mnie są oni fascynujący...widząc ich całe tłumy zjednoczone ze sobą...można odzyskać wiarę...nie tylko w bogów...

niedziela, 14 lutego 2010

Walentynki w stylu indyjskim


W Indiach coraz bardziej widoczny jest wpływ zachodniej kultury. Młodzi ludzie piją coca-colę, chodzą do kina na amerykańskie produkcje, noszą znaną markę spodni...Także święto zakochanych się przyjęło...Chociaż nie obeszło się bez protestów ortodoksyjnych hindusów, uważają oni że zagraża to tradycji i kulturze ich kraju. Osobiście myślę, że nie ma się czym martwić. Nawet jeżeli młodzi obdarowują się prezentami w tym dniu , okazują sobie sympatię- nie ma w tym nic złego. To tylko kolejny powód żeby powiedzieć " Kocham Cię "...


piątek, 12 lutego 2010

Wspomnień czar...

Jakoś pozytywna enargia ze mnie uleciała...dziś w myślach tylko twarz Rahula... "Tere Liye" brzmi mi w uszach...nie ma bardziej odpowiedniej piosenki na dziś...Zaara... jak ona zniosła rozstanie z Veer'em?...trudno to zrozumieć... Jak dała sobie radę z narastającą tęsknotą?...Czy tłumaczyła sercu, że już nic nie będzie?...ale jak to wytłumaczyć...? Chyba nie można...to w końcu serce ono niczego i nikogo nie słucha...żaden argument nie jest właściwy...
Było tak ciepło...na zegarze 11.00, ławka w parku...hmm banał...ale serce było szczęśliwe...Nie było tylko kawałkiem mięsa jak teraz...Zaara znalazła Veer'a...
" Main Yahan Hoon" - też pasuje...



czwartek, 11 lutego 2010

Salaam-E-Ishq


Didi zabrała mnie do kina na " Wszystko co kocham "- polecam, fantastyczny film. Przy kasie w gablocie stały różne filmy na dvd. Napis nad nimi głosił " Promocja walentynkowa wszystkie po 15 zł", wtedy zauważyłam trzy tytuły bollywood: " Znalazłem Cię ", " Kiedy ją spotkałem " oraz

" Wszystko dla miłości"- swoją drogą czasami polskie tytuły są okropne i w żaden sposób nie tłumaczą oryginału...no ale cóż zrobić najważniejsze, że wydali. Cena kusiła...ale nie byłam pewna czy oryginalne wydanie może kosztować tyle co wydanie gazetowe. Didi przejęła inicjatywę. Pani w kasie potwierdziła... " Chyba po 15...". Nie czekałam, aż przypomni sobie inną cenę, włożyłam do torebki i weszłam z didi do sali.

Wczoraj obejrzałam...jestem pod wrażeniem. Ale może od początku... film opowiada historię sześciu par. Z pozoru zupełnie różnych i nie powiązanych ze sobą. Przedstawione są różne odcienie miłości, różne spojrzenie i wydarzenia. Łączy je jednak jedno...dążenie do szczęścia.

Pierwsza para ( chyba najmniej ważna a jednak nie pozbawiona humoru )- Phoolwati ( Isha Koppikar) i Ram ( Sohail Khan) są nowożeńcami chcącymi skonsumować związek ;) Jednak nie dochodzi do tego z powodu ciągłych przeciwności losu... a to podczas nocy poślubnej dochodzi do pożaru ( przez nie uwagę pana młodego, który w ogniu namiętności zapomina jakie sari może być łatwo palne )...hmm reszty może nie będę pisała bo może ktoś będzie chciał zobaczyć ten film ;)

Najbardziej podobały mi się dwie pary: Kamini ( Priyanka Chopra) jako młoda gwiazdeczka pozbawiona samokrytyki oraz Rahul ( Salman Khan) jako jej wymażony...;) Khan zrobił na mnie ogromne wrażenie...nie widziałam wcześniej żadnego filmu z jego udziałem i muszę to nadrobić koniecznie. Świetnie wyglądają razem na ekranie. A głos Salmana przyprawia o gęsią skórkę...hmmmm...:)

Taksówkarz Raju ( Govinda) zakochuję się w turystce, która przyjechała do Indii odzyskać utraconego ukochanego - hindusa, który bierze ślub zaaranżowany przez rodziców. Stephanie nie ma pojęcia, ze prawdziwa miłość jest na wyciągnięcie ręki...

Jest jeszcze trochę " drewniany " John Abraham czyli Ashu i jego żona z utraconą pamięcią...( Vidya Balan). To najbardziej wzruszający wątek tego filmu dlatego nie będę opowiadała aby nie popsuć wrażenia tym , który chcieli by sami się przekonać... jestem chyba lekko uprzedzona do Abrahama po " New York" ale w tej roli wypadł dobrze a nawet wiarygodnie.

Zostały jeszcze dwie pary : Biznesmen znudzony swoim poukładany życiem ( Anil Kapoor)- Vinay. Spotyka dziewczynę zupełnie inną niż żona...i wydaje mu się, że to miłość...wprowadza ona w jego życie powiew świeżości...Oczywiście żonie dostaję się najbardziej.

I lekkoduch zaręczony a wcale nie mający zamiaru się żenić...;) - Shiven ( Akshaye Khenna) oraz Gia ( Ayesha Takia). Film bardzo dobry, pełen humoru ale i z przesłaniem...żeby nigdy nie rezygnować z miłości...Nie trzeba jej szukać na siłę ona zawsze przychodzi nie spodziewanie...

Życzę miłego seansu ;)


poniedziałek, 8 lutego 2010

" Moją religią jest miłość"


Szukałam indyjskich poetów...znalazłam ją. Ma Amritananda Mayi urodzona 1953 r. " Klejnot ambrozji" czyli Sudhamani. Od piątego roku życia układała pieśni na cześć Krishny, śpiewając i tańcząc z uwielbieniem. Gdy miała dziewięć lat musiała zająć się braćmi i siostrami ponieważ jej matka ciężko zachorowała. Po skończonej pracy w domu nie kładła się spać lecz chodziła do świątyni i całymi nocami śpiewała i medytowała. Obserwując ludzki egoizm Sudhamani upewniła się, że jedyną stałą wartością w świecie jest oddanie się miłości boskiej. Jako " iszta devatę" , bóstwo prowadzące, przyjęła postać Krishny ( przeżywała wizje).




" Doznała roztopienia swej jaźni w Jego osobie i związała się z nim w związku mistycznym".

Kiedy chciano wydać ją za mąż kategorycznie odmówiła twierdząc, że jest poślubiona Krishnie. Wyrzucono ją z domu. Otrzymała wizję boskiej Matki Wszechświata, która ukazała się pod postacią światła i całkowicie " wzięła w posiadanie" jej osobowość. Napełniła umysł spokojem spełnienia. Pod jej wpływem znalazło się wiele osób pragnących z nią obcować. Zaczęto nazywać ją Ammą, Matką, do tej pory uznawana jest za największą współcześnie żyjącą świętą Indii.


" Naucza, że boskość przejawia się we wszystkim co istnieje. W ożywionym i nieożywionym".


Namawia swoich uczniów do ćwiczenia medytacji. Nie przykłada takiej wagi do wiedzy intelektualnej.


" Nic nie jest różne od mojego Ja bez formy, w którym cały wszechświat jest tylko maleńką bańką".


Pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło to z Joanną Darc'k...tak naprawdę nie wiem czy jest ono właściwe ale Joanna też miała wizje i oddała się Bogu i jego woli. A przy tym podarowała coś światu a właściwie Francji. Jedno jest pewne dzięki działalności Ammy wiele osób odnalazło spokój i harmonię...




niedziela, 7 lutego 2010

Rebeliant

Nie sądziłam, że ten film obejrzany ponownie wywrze na mnie takie wrażenie. Długo nie mogłam dojść do siebie. Może dlatego, ze to nie jest tzw. typowy bollywood. Opowiada przecież historie Indii, ich walkę o niepodległość, wolność...Opowiada o bohaterze narodowym jakim był bez wątpienia Mangal Pandey.
Indie były pod panowaniem brytyjskim ( Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska), od 1614 roku rozpoczęła swą działalność w Chinach, potem dotarła do Indii i podpożądkowała je sobie całkowicie.
Od 1857 roku do 1859 trwało Powstanie sipajów( miejscowych). Byli oni werbowani do piechoty brytyjskiej ( oficerami byli wyłącznie brytyjczycy).
Bunt rozpoczął się z powodu instrukcji stosowania tłuszczu krowiego lub wieprzowego do konserwacji amunicji. Proces ten godził w uczucia religijne zarówno hindusów( w pierwszym przypadku) jak i Muzułmanów ( przypadek drugi). 29 marca żołnierz z bengalskiego pułku piechoty Mangal Pandey zabił pierwszego oficera angielskiego. Bunt objął ok. 80 tys. żołnierzy z północnych i środkowych Indii. Muzułmanie ogłosili świętą wojnę ( dżihad) co przyczyniło się do wzmocnienia powstania. Po roku udało się Brytyjczykom opanować powstanie, dzięki przybyłym posiłkom z metropolii. Zakończyli bunt krwawo, przywiązując ciała sipajów do luf armatnich...W 1857 roku Mangal został stracony. Jednak zapoczątkował on wielkie zmiany i walkę o niepodległość swojego kraju.
Bardzo wzrusza mnie ten film, szczególnie scena obrony indyjskich kobiet...oraz ta ostatnia... Jeżeli ktoś nie oglądał to mogę z czystym sumieniem polecić.


sobota, 6 lutego 2010

Dawno, dawno temu...

Oto ulubiona piosenka Shah Rukh Khana ;) Pochodzi z filmu " Hum Dono" z 1961 roku.

Indyjska ścieżka rozkoszy


Za tydzień walentynki...pomyślałam, że to dobry moment aby poruszyć ten temat. Większość walentynkowych kolacji i imprez kończy się w sypialni. Pod wpływem "ochów" i " achów" nie zastanawiamy się skąd wzięło się " to wszystko". Otóż przepisuje się Watsjajanie. Żyjącemu prawdopodobnie między I a VI wiekiem naszej ery. " Kamasutra", Kama Sutra, Kama- traktat indyjski na temat seksualności i zachowań seksualnych. Składa się z 1250 wersów ułożonych w 36 rozdziałach, które składają się na 7 części.


1. Wstęp


2. O jedności


3. O wierności


4. O żonie


5. O żonach innych ludzi


6. O kurtyzanach


7. O miłości, seksie , erotyce i intymności


Kamasutra to wiedza i mądrość dotycząca miłości, oznacza " Traktat o miłości" W sanskrycie po indyjsku " kama" znaczy miłość a " sutra" nauka.


Prócz porad czysto seksualnych ( to znaczy jak możemy podnieść poziom naszego życia seksualnego) znajdziemy tam również inne zagadnienia związane z prawidłowym wystrojem wnętrza do miłości z używaniem kosmetyków, pachnideł i ozdób.

Mam nadzieję, że wszystkie szczęśliwe pary skorzystają z tej wiedzy. Nie tylko w walentynki ;) Ta strona może się przydać podczas planowania wspólnego wieczoru.

czwartek, 4 lutego 2010

Fanaa...


" Tere Dil Mein Saanson Ko Jagah Mil Jaaye"- niszcząc moją miłość spraw by moje życie trwało nadal...


Czasami nawet mimo wielu starań nie potrafimy pogodzić się ze zmianami w naszym życiu. Nie potrafimy a może nie chcemy przejść nad pewnymi sprawami do porządku dziennego. Szczególnie kobiety lubią się łudzić, że może jeszcze wszystko się ułoży. Nie zawsze się układa...a potem co zostaje? Jedynie bolesne rozczarowanie i żal... Właśnie Zooni tak się łudziła. Od samego początku łudziła się, że związek z Rehanem może dać jej szczęście. Oczywiście dał na początku...powiedzmy bo przecież on miał ukryty motyw niczego nie robił bez interesownie. Tylko nie przewidział jednej rzeczy, że zakocha się w tej niewidomej naiwnej dziewczynie. Tak była naiwna, może nawet za bardzo. Każda z nas jest właśnie taka gdy się zakocha. Przestaje dostrzegać siebie a widzi tylko jego, nawet wtedy go on jest egoistą pozbawionym sumienia... Zooni miała nadzieję, że po odzyskaniu ukochanego zazna spokoju, że nie będzie już płakała nad jego błękitnym szalem i słuchała piosenki ( tej samej która leciała gdy jechali rykszą)... Miała nadzieję, że ich miłość prze zwycięży wszystkie przeciwności...jakże bardzo się myliła. Rehan zbyt późno zdał sobie sprawę, że to moce uczucie nie do pokonania...zbyt późno wybrał Zooni. Myślę, że to on doprowadził ją do tego momentu, w którym pociągnęła za spust. Może bała się, że ją opuści ponownie? Hm...może bała się tego tak bardzo, że nie potrafiła racjonalnie myśleć? Oglądając ten film zawsze płaczę...Kochali się tak mocno ale nie mieli prawa istnieć...? Ich uczucie skazane było z góry na nie powodzenie? W imię czego Zooni zastrzeliła człowieka, którego kochała?...Powiedzmy, że ocaliła jakąś konkretną liczbę osób ale co z nią? Kto ją ocali przed pustymi porankami i kolejną porcją tabletek na sen? ... Dziś tylko ta piosenka w głowie...